Zorganizowaliśmy osiedlową straż obywatelską i pilnowaliśmy, żeby miejski myśliwy nie strzelał do naszych dzików. Po kilku dniach locha z małymi opuściła ogródek.
Marek, Zdzisiek i Michał przychodzą codziennie nad ranem. Magda, mieszkanka warszawskiej gminy Wesoła, widzi przez okno, jak kręcą się przy ogrodzeniu. Najpierw rozglądają się po terenie, potem z nosami przy ziemi zaczynają swoją robotę. Czyli ryją.
– Nie wchodzę im w paradę, a i one nie wydają się mną zainteresowani – mówi Magda. – Jeżeli jednak zbyt blisko podejdą pod bramę, wsiadam do auta i naciskam klakson. Muszą wiedzieć, że wchodzą na mój teren. Nadałam im ludzkie imiona, ale to przecież dzikie zwierzęta. Każdy z nas powinien mieć swoje miejsce.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS