A A+ A++

– Pomagamy, bo chcemy pomagać. Nie dla poklasku czy oznak wdzięczności. Uchodźcy nie są nastawieni na branie. Oni też chcą pomagać, coś z siebie dać i wiele dają. Najlepiej wiedzą, czym jest uchodźctwo – mówi Małgorzata Sielska, kierownik Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom przy Caritas Archidiecezji Przemyskiej.

Od lipca ubiegłego roku Caritas Archidiecezji Przemyskiej prowadzi Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom. W tym czasie Centrum Pomocy przeprowadziło wiele działań o charakterze pomocowo-integracyjnym. Organizowało kursy języka polskiego, staże zawodowe, co pomogło odnaleźć się głównie uchodźczyniom na  polskim rynku pracy. Centrum stało się łącznikiem między pracodawcami a potencjalnymi pracownikami. Objęło swoim zasięgiem całą archidiecezję przemyską. Nie tylko Przemyśl, ale też: Sanok, Krosno, Leżajsk, Dębicę, Nową Sarzynę, Jarosław, Przeworsk.

– Docieramy wszędzie tam, gdzie są osoby w kryzysie uchodźczym. 200 osób dzięki  naszym działaniom podjęło zatrudnienie.

– informuje Małgorzata Sielska, kierownik Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom.  

– Na przykład w sanepidzie pracę znalazła kobieta, która była pielęgniarką na Ukrainie. Znajomość języka ukraińskiego okazała się dodatkowym atutem, a jednocześnie na tyle pomogły jej nasze kursy języka polskiego, że nie miała problemu, żeby się porozumieć w pracy. Prowadzimy spotkania z psychologiem: indywidualne, grupowe. Organizujemy wycieczki, które mają za zadanie przybliżenie osobom, które tutaj przyjechały, historię Polski i regionu. Chodzi o to, abyśmy we wzajemnych relacjach zainteresowali się drugą osobą. Prowadzimy świetlicę socjoterapeutyczną, w której są dzieci z Ukrainy i z Polski. Integracja jest bardzo ważna. Dzieci budują przyszłość. Momentów wzruszających i pięknych jest bardzo dużo. Każda osoba, która do nas przychodzi, to odrębna historia. Bywają momenty trudne, ale nie wolno się złamywać. Trzeba mieć zawsze nadzieję. Mam wewnętrzne przekonanie, że jest w nas potrzeba pomagania innym i czynienia dobra. Gdy ktoś dzwoni i mówi, że dzięki nam znalazł pracę lub na przykład wynajął mieszkanie, a dotychczas mieszkał w miejscu zbiorowego zakwaterowania, to są takie nasze sukcesy

– podsumowuje Małgorzata Sielska.

Zarabiają już nie tylko na swoje ubezpieczenie

Sytuacja finansowa wypłacającego emerytury Funduszu Ubezpieczeń Społecznych po trzech kwartałach ubiegłego roku była stabilna. Istotny wpływ na to miała liczba cudzoziemców pracujących w Polsce i objętych ubezpieczeniem emerytalno-rentowym – poinformowała prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS. Wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z pracy Ukrainek i Ukraińców kształtują się na poziomie 5 proc. Wydatki na rzecz tej grupy, czyli świadczenia społeczne otrzymywane przez te osoby, to zaledwie 0,15 proc.. (informacja za serwisem internetowym money.pl). Z informacji GUS wynika, że 67 procent uchodźczyń i uchodźców z Ukrainy podjęło w Polsce pracę. Dla przykładu w Niemczech kształtuje się to na poziomie 19 procent. (za PAP, www.forsal.pl).

Dwie kobiety, dwie historie

Galina Myshchatyna (prawniczka):

­– Do Polski przyjechałam 26 lutego 2022. Dwa dni po wybuchu wojny w Ukrainie. Mam dwie nastoletnie córki i chorą matkę. Byłam przekonana, że wojna szybko dotrze do lwowskiego regionu, z którego pochodzę. Nie pomyliłam się. Wiele osób sądzi, że wojna to na wschodzie Ukrainy. To nie tak. Wojna toczy się w całym kraju. Nie było łatwo zostawić wszystko: dom, przyjaciół, pracę. Fajną pracę. Byłam prawniczką w firmie budowlanej. Uznałam jednak, że bezpieczeństwo mojej rodziny jest najważniejsze. Na granicy czekaliśmy ponad dobę. Ze względu na stan zdrowia mamy zdecydowałyśmy się zostać w Przemyślu. Pierwszy miesiąc był bardzo trudny. Śledziłyśmy wiadomości z Ukrainy, a tam działy się straszne rzeczy. Bombardowania, przemoc, gwałty. Na początku miałyśmy nadzieję, że wojna szybko się skończy. Stało się inaczej. Nie mogłam kontynuować pracy zdalnie, więc doszłam do wniosku, że trzeba się adoptować w tym środowisku, w którym się jest. Tak trafiłam najpierw na kurs języka polskiego, a obecnie pracuję w Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom przy Caritas Archidiecezji Przemyskiej. Kiedy tylko czekasz i nic nie robisz dla Ukrainy, dla drugiego człowieka, to ktoś może odnieść wrażenie, że tyś uciekła, nie ma cię w domu, nic nie robisz. W Centrum pomagamy wielu samotnym uchodźczyniom odnaleźć się w nowej dla nich rzeczywistości. Gdy przychodzą do Centrum i potrzebują pomocy, zawsze ją otrzymują.

Mama pani Galiny powróciła na Ukrainę. Stres nie sprzyjał zdrowieniu. Zmarła w połowie ubiegłego roku.  

Olena Pidlisna (w Ukrainie prowadziła firmę rękodzielniczą):

– Pochodzę z Kupiańska, obwód charkowski. Teraz tam front. Mam dwie córki. Starsza jest niepełnosprawna. Mieszkała u mojej mamy w Charkowie, oddalonym od Kujańska o 100 kilometrów. Tam się uczyła. Na sobotę i niedzielę wracała do domu. Młodsza była ze mną. Kiedy wybuchła wojna, zaczęła się panika. Znaleźliśmy się pod okupacją. Nie wiedziałam, co robić.? Dopóki był zasięg telefoniczny, zdążyłam zadzwonić do mamy do Charkowa. Zamówiłam jej taksówkę. Poprosiłam, żeby zakupiła leki, wzięła dokumenty i wsiadła z moją starszą córką do pociągu. Nie wiedziały, w jakim kierunku pojadą.? Czy to będzie Lwów? Może Użgorod? Tak się stało, że pociąg był do Lwowa. Zamartwiałam się, kto może im pomóc.? Mam znajomych we Lwowie. Oni pomogli w pierwszych dniach wojny. Gdy we Lwowie zrobiło się niebezpiecznie, poradzili, aby szukać pomocy w Polsce.
Tak się tutaj znalazły. Zaraz po przekroczeniu granicy, w Rawie Ruskiej, jeden z wolontariuszy zaproponował im pomoc. Zakwaterował je u zaprzyjaźnionej rodziny. Zorganizował pomoc medyczną. Córka się rozchorowała. Wysoka temperatura, stres. Napisałam do mamy esemesa, że będę za trzy tygodnie.

W Kupiańsku byli już Czeczeńcy

– Zaczęłam planować swój wyjazd

– kontynuuje swoją historię Olena.

– Brakowało jedzenia, benzyny. Udało mi się trochę zdobyć. Mam samochód, potrafię prowadzić. W tym czasie (początek marca 2022) w naszym mieście byli już Czeczeńcy. Zapakowaliśmy się do samochodu: ja, młodsza córka, mój partner, dwa koty, maszyna do szycia. Jechaliśmy w kolumnie innych samochodów, autobusów. Czeczeńcy wszystkich kontrolowali. Mężczyzn rozbierali. Sprawdzali tatuaże. Symbole i hasła ukraińskie mogły wskazać wśród wyjeżdżających żołnierzy. Na odcinku 100 kilometrów sprawdzali nas 15 razy. Jechaliśmy dwa dni. Po ostatniej kontroli nie mogłam powstrzymać spazmatycznego płaczu. Granice przekroczyłyśmy same z córką. Mój partner po kilku tygodniach, gdy skończył 60 lat. Trafiliśmy do Narola. Tam była już moja starsza córka i mama. Nie znałam polskiego.  Pracowałam przy zbiorze truskawek. Potem w Bełżcu zatrudniłam się w przedsiębiorstwie przetwórczym. Po miesiącu, otrzymałam dokumenty, potwierdzające niepełnosprawność córki. Młodsza mogła chodzić do szkoły w Narolu, dla starszej nie było w tym mieście specjalistycznego ośrodka. W internecie szukałam szkoły polsko-ukraińskiej i szkoły dla starszej córki. Najbliżej był Przemyśl. A do Centrum Pomocy trafiłam dzięki koleżance, która poinformowała mnie o kursach języka polskiego dla uchodźców. Pomagam w różnych zajęciach integracyjnych. Prowadzę warsztaty krawieckie, kulinarne. Przekazuje swoje umiejętności przychodzącym do Centrum Pomocy dzieciom, nastolatkom, seniorom. Robię to z potrzeby serca.

– mówi Olena.

***
Takich rozmów od 22.02.2022 przeprowadziliśmy wiele. Na granicy, dworcach, różnego rodzaju ośrodkach, szpitalach, miastach i miasteczkach. W każdej można znaleźć wspólne motywy uchodźczej tułaczki. Jednak każda z historii jest inna, niepowtarzalna, osobna. Ma swoje imię, nazwisko, twarz, wyraz oczu, wzruszenie. Ma swój niepowtarzalny sposób przeżywania traumy. Kiedyś te wszystkie jednostkowe życiorysy ułożą się w oskarżycielską całość, ale też będą dowodem ludzkiej solidarności.

Artur Wilgucki


– Допомагаємо, бо хочемо допомогти. Не заради похвал чи знаків вдячності. Біженці не шукають вигоди. Вони теж хочуть допомогти, дати щось взамін і дають багато. Вони найкраще знають, чим є біженство”, – розповідає Малгожата Сєльска, керівник Центру Допомоги Мігрантам та Біженцям при Карітасі Перемиської Архідієцезії.
 

Від липня минулого року при Карітасі Перемиської Архідієцезії діє Центр Допомоги Мігрантам та Біженцям. За цей час Центр Допомоги провів багато заходів допомогово-інтеграційного характеру. Організував курси польської мови та професійне стажування, що допомогло біженкам знайти себе на польському ринку праці. Центр став сполучною ланкою між роботодавцями та потенційними працівниками. Його діяльність охопила всю Перемиську архідієцезію. Не лише Перемишль, але й Сянок, Кросно, Лежайськ, Дембіцу, Нову Сажину, Ярослав та Переворськ.

Заробляють вже не лише на своє страхування

Фінансова ситуація Фонду соціального страхування, який виплачує пенсії, була стабільною після трьох кварталів минулого року. Значний вплив на це мала кількість іноземців, що працюють у Польщі та охоплені пенсійним страхуванням, – поінформувала професор Гертруда Усцінська, президентка Фонду соціального страхування (ZUS).

Надходження до Фонду соціального страхування від роботи українських жінок і чоловіків знаходяться на рівні 5%, а витрати на цю групу, тобто соціальні виплати, які отримують ці люди, становлять лише 0,15%. (інформація за даними сайту money.pl).

Згідно з інформацією Центрального статистичного управління, 67% українських біженців знайшли роботу в Польщі. У Німеччині, наприклад, цей показник становить 19% (за даними PAP, www.forsal.pl).

Допомоги Мігрантам та Біженцям. 

Ми працюємо скрізь, де є люди в кризових ситуаціях, пов’язаних з біженством. 200 осіб отримали роботу завдяки нашій діяльності, повідомляє Малгожата Сєльска, керівниця Центру Допомоги Мігрантам та Біженцям. 

– Наприклад, жінка, яка в Україні працювала медсестрою, знайшла роботу в санітарній службі. Знання української мови виявилось додатковою перевагою, а водночас наші курси польської мови допомогли їй настільки, що вона без проблем могла порозумітися на роботі. Проводимо зустрічі з психологом: індивідуальні, групові. Організовуємо екскурсії, щоб ознайомити людей, котрі приїхали до нас, з історією Польщі та регіону. Ідея полягає в тому, щоб ми зацікавились одні одними. У нас працює соціально-терапевтична світлиця для дітей з України та Польщі. Інтеграція є дуже важливою. Діти будують майбутнє. Є дуже багато зворушливих і красивих митей. Кожна людина, яка приходить до нас – це окрема історія. Бувають важкі моменти, але не можна здаватися. Завжди треба мати надію. У мене є внутрішнє переконання, що в нас є потреба допомагати іншим і творити добро. Коли хтось дзвонить і каже, що завдяки нам знайшов роботу або, наприклад, винайняв квартиру, тоді як раніше жив у громадському гуртожитку – це наші успіхи”,

– підсумовує Малгожата Сєльска.

Дві жінки, дві історії

Галина Мищатина ( юристка):

– Я приїхала до Польщі 26 лютого 2022 року, через два дні після вибуху війни в Україні. У мене дві доньки підліткового віку і хвора мати. Була переконана, що війна швидко докотиться до Львівської області, звідки я родом. Не помилилася. Багато людей думають, що війна точиться на сході України. Це не так. Війна триває по всій країні. Було нелегко залишити все: дім, друзів, роботу. Хорошу роботу. Я була юристкою в будівельній компанії. Однак вирішила, що безпека моєї сім’ї – це найважливіше. На кордоні ми чекали більше доби. Враховуючи стан здоров’я моєї мами, ми вирішили залишитися в Перемишлі. Перший місяць був дуже важким. Ми слідкували за новинами з України, а там відбувалися жахливі речі. Бомбардування, насильство, зґвалтування. На початку сподівалися, що війна швидко закінчиться. Але сталося інакше. Я не могла продовжувати працювати віддалено, тому прийшла до висновку, що потрібно адаптуватися в тому середовищі, де ти знаходишся. Так я потрапила спочатку на курси польської мови, а тепер працюю у Центрі Допомоги Мігрантам та Біженцям при Карітасі Перемиської Архідієцезії. Коли ти просто чекаєш і нічого не робиш для України, для іншої людини, то у когось може скластися враження, що ти втекла, тебе немає вдома, ти нічого не робиш. У Центрі ми допомагаємо багатьом самотнім жінкам-біженкам зорієнтуватись в новій для них реальності. Коли вони приходять до Центру і потребують допомоги, то завжди її отримують.

Мати пані Галини повернулася в Україну. Пережитий стрес не сприяв одужанню. Вона померла в середині минулого року.
 

Олена Підлісна ( керувала рукодільною майстернею в Україні):

– Я родом з Куп’янська Харківської області. Зараз там лінія фронту. У мене дві доньки. Старша – з інвалідністю. Вона жила з моєю матір’ю в Харкові, це 100 кілометрів від Куп’янська. Там навчалася. Приїжджала додому на суботу та неділю. Молодша була зі мною. Коли вибухнула війна, почалася паніка. Ми опинились в окупації. Я не знала, що робити. Поки був телефонний зв’язок, мені вдалося зателефонувати мамі до Харкова. Замовила їй таксі. Попросила купити ліки, взяти документи і зі старшою донькою сісти на потяг. Вони не знали, в якому напрямку їхатимуть. Чи це буде Львів? Може, в Ужгород? Так сталося, що потяг був на Львів. Я хвилювалася, хто їм може допомогти. У мене є знайомі у Львові, які допомагали в перші дні війни. Коли у Львові стало небезпечно, порадили нам шукати допомоги в Польщі. Так вони опинилися тут. Одразу після перетину кордону, в Раві-Руській, один з волонтерів запропонував їм допомогу. Розмістив їх у родині друзів. Організував медичну допомогу. Донька почала хворіти. Висока температура, стрес. Я написала смс мамі, що приїду через три тижні.
 

У Куп’янську вже були чеченці

– Я почала планувати свій виїзд,

– продовжує свою розповідь Олена.

– Не вистачало їжі, бензину. Мені вдалося дещо роздобути. Маю машину, вмію їздити. На той час (початок березня 2022 року) в нашому місті вже були чеченці. Спакувалися в машину: я, моя молодша дочка, мій партнер, два коти, швейна машинка. Ми їхали в колоні інших машин, автобусів. Чеченці контролювали всіх. Роздягали чоловіків. Перевіряли татуювання. Символи і українські гасла могли виказати солдат серед тих, хто намагались виїхати. На відрізку в 100 кілометрів нас перевіряли 15 разів. Ми їхали два дні. Після останньої перевірки я не могла зупинити спазматичного плачу. Кордон перетнули ми з донькою наодинці. Мій партнер приїхав через кілька тижнів, коли йому виповнилося 60 років. Потрапили ми в Нароль. Моя старша дочка і мама вже були там. Я не знала польської мови. Працювала на зборі полуниці. Потім, у Белжеці, влаштувалася до переробної компанії. Через місяць отримала документи, що підтверджують неповносправність моєї дочки. Молодша могла ходити до школи в Наролі, для старшої в цьому місті не було спеціалізованого центру. Я шукала в інтернеті польсько-українську школу і школу для старшої доньки. Найближча була в Перемишлі. До Центру Допомоги я потрапила завдяки подрузі, яка розповіла мені про курси польської мови для біженців. Я допомагаю з різними інтеграційними заходами. Проводжу майстер-класи з шиття та кулінарії. Передаю свої вміння дітям, підліткам і людям похилого віку, які приходять до Центру Допомоги. Роблю це за покликом серця”,

– розповідає Олена.

***

Таких розмов з 22.02.2022 ми мали багато. На кордоні, на вокзалах, у різного роду осередках, у лікарнях, у містах і містечках. У кожній з них можна знайти спільні сюжети про поневіряння біженців. Проте кожна історія – інша, унікальна, індивідуальна. Вона має ім’я, обличчя, вираз очей, емоцію. Вона має свій унікальний спосіб переживання травми. Колись усі ці окремі життєві історії складатимуться у єдине обвинувальне ціле, але вони також стануть доказом людської солідарності.

Артур Вільгуцький

Autor: Życie Podkarpackie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNBA: Pięciu kandydatów dla Golden State Warriors. Który może pomóc najbardziej?
Następny artykułPodsumowanie z działania 20. Przemyskiej Brygady Obrony Terytorialnej w roku 2023