A A+ A++

W przestronnym mieszkaniu Huberta Anyżewskiego w warszawskim Porcie Praskim panuje oszczędna stylistyka. Wprawne oko szybko zauważy, że mieszka tu zwolennik projektowania użytkowego. Pod sufitem wisi kultowa lampa PH5 wyprodukowana przez duńskie zakłady Louisa Poulsena. Nie kosztuje fortuny ani nie „wygląda”. Chodzi o to, jaka jest. Poul Henningsen zaprojektował ją zgodnie z zasadą odblaskowego układu trzech odcieni. Lampa rozprasza światło na dół i na boki, zapewniając bardzo dobre oświetlenie, jednocześnie nie rażąc zbyt silnym światłem. To jedna z ikon duńskiego wzornictwa.

– Zawsze lubiłem takie rzeczy. Cenię produkty i usługi, których wzornictwo nie było rozumiane wizualnie, ale tak jak się je od dawna rozumie na Zachodzie. Fotel nie ma tylko ładnie wyglądać, ma się na nim wygodnie siedzieć – mówi Anyżewski.

Tak samo jest z produktami cyfrowymi.

– Ich złe przygotowanie uważam za duże niechlujstwo i bardzo mnie to irytuje. Ciężko się z tą cechą żyje, to rodzaj męczącego perfekcjonizmu – dodaje.

Hubert Anyżewski nie ma jeszcze 40 lat, a już bywa nazywany „ojcem polskiego UX”. To skrót od User Experience. Oznacza takie projektowanie produktów, usług i procesów, które na pierwszym miejscu stawia wygodę oraz potrzeby użytkownika ustalone wcześniej w badaniach ludzkich zachowań.

Anyżewski nie poczuł powołania do chemii, którą zaczął studiować, kiedy ojciec odwiódł go od pomysłu kontynuowania rodzinnej tradycji i uczenia się medycyny. Był początek lat 2000.

– Po pół roku zrezygnowałem. To bardzo ścisły kierunek, a ja we wszystkim, co robię, lubię widzieć ludzi. Szukałem dla siebie zawodu, który łączyłby design, rodzące się wtedy technologie i jakieś ludzkie podejście – wspomina.

Wybrał SWPS i startujący tam wtedy kierunek Społeczna Psychologia Informatyki i Komunikacji. Choć nikt nie rozumiał, co studiuje, on czuł, że trafił tam, gdzie jego miejsce.

– Na studiach uczono nas ergonomii rozmaitych rozwiązań. Tłumaczono, że można je testować i że najważniejsze wcale nie są technologie, tylko ludzie, którzy ich używają – wspomina. Na zakończenie uzyskał tytuł psychologa społecznego ze specjalizacją „informatyka i komunikacja”.

Czytaj także: Krótki przewodnik po blockchainie

Dziś, trzynaście lat po ukończeniu tych studiów, Anyżewski jest kierownikiem własnych studiów w SWPS – User Experience Design/Product Design. To pierwszy i największy taki kierunek w kraju. Ma już prawie 1 tys. absolwentów, wykładają na nim głównie doświadczeni praktycy. Tacy jak on.

W 2005 roku wspólnie z Wojciechem Kuśmierkiem założył swoją pierwszą spółkę Pointab (późniejszy Uselab). Pierwsi w Polsce postawili w niej na UX. Dziś korzystanie z usług takich firm jak Uselab to dla korporacji codzienność, wtedy była to rewolucja.

– Nikt nie rozumiał, że kiedy dostajemy zlecenie, nie siadamy do projektowania od razu, tylko najpierw śledzimy i analizujemy zachowania ludzi przy korzystaniu z danej usługi. Trzeba było zacząć od wytłumaczenia klientowi, że taki etap, tzw. faza discovery, kluczowa w projektowaniu usługi albo produktu, w ogóle jest niezbędny. I musi kosztować, bo trwa kilka miesięcy. To była ciężka praca nad edukacją rynku, bo dla klientów było to niezrozumiałe, choć teraz widać, że to jedyne słuszne podejście – wspomina Anyżewski.

Na rozruch Uselabu młodzi wspólnicy mieli zaledwie 100 euro. Starczyło na wyrobienie wizytówek i udział w konferencji, na której od razu pozyskali pierwszego klienta – Bank Millennium. Wojciech Kuśmierek odszedł ze spółki, razem z Anyżewskim zaczął nią zarządzać Wiesław Kotecki, do dzisiaj kierujący Uselabem, który od trzech lat jest już częścią Deloitte Digital CEE. Kolejni klienci pukali do drzwi za sprawą rekomendacji. UX zaczęło być firmom potrzebne, choć nie wszystkie z nich zrozumiały to od razu.

– Tworzyliśmy firmę, która miała „humanizować technologie”. Bardzo szybko urosła, w kilka miesięcy od startu zatrudniała dziesięcioosobowy zespół. Działaliśmy w obszarze transformacji cyfrowej i myślenia projektowego. Zmienialiśmy myślenie w organizacjach – mówi Anyżewski.

Przez dekadę z usług Uselabu skorzystali tacy giganci, jak: PKO Bank Polski, PZU, Deutsche Bank, mBank, Bank Millennium, Citibank, BGŻ BNP Paribas, Mastercard, VISA, AXA, Aviva, Allianz, GPW, Nokia, Blackberry, T-Mobile, Plus, Play, HBO, nc+, Microsoft, Asseco i Generali. Spółka pracowała przy ponad 500 projektach dla ponad 40 rynków. Wiele z nich zdobywało międzynarodowe nagrody.

Twórcy Uselabu zmieniali procedury w liniach lotniczych, stawiali na głowie zasady rządzące zakładaniem kont bankowych i procesy decyzyjne wspierające w firmach innowacyjne myślenie. Im trudniejszy projekt, tym chętniej Uselab brał zlecenie. Anyżewski z Koteckim opracowali transakcyjne serwisy B2B, systemy ERP (systemy informatyczne, w oparciu o które działają wszystkie funkcje i działy w firmie), ale też serwis internetowy GPW czy ścieżkę interakcji młodych rodziców z państwem na potrzeby Centralnego Ośrodka Informatyki.

– Wychodziliśmy z założenia, że zawsze warto zakwestionować stan zastany. W wielkich firmach ludzie często nie mogą czegoś zaprojektować, bo od razu dostają informację, że się nie da. Ale kiedy się podrąży temat, zawsze się okazuje, że jednak się da, tylko po prostu ktoś kiedyś wymyślił to inaczej i tak już zostało – mówi Anyżewski.

O tym, że u niego zawsze się da, szybko przekonywali się kolejni zawodowi partnerzy.

– Od początku wiedział, że UX w kilka lat stanie się na rynku czymś oczywistym. Bardzo w to wierzył, konsekwentnie się tego trzymał. To człowiek bardzo merytoryczny, ale takich jest wielu, a nie każdy ma w sobie taką konsekwencję i upór w osiąganiu celu – przyznaje Wojciech Przyłęcki, wiceprezes giełdowego funduszu IQ Partners, który dziś wspólnie m.in. z Anyżewskim prowadzi akcelerator start-upów technologicznych. Poznali się na początku lat 2000, kiedy zakładana m.in. przez Przyłęckiego spółka EnterNet nawiązała współpracę z Uselabem.

Czytaj więcej: Projektowanie doświadczeń na wagę złota

– Jego najcenniejszą dla nas cechą zawsze było zaangażowanie w to, co robi. Jest uparty jak osioł i czasem bywa to trudne, bo po drugiej stronie miewa takich samych partnerów. Zdarza się, że się ścieramy. Jest pewny siebie, co czasem ludziom przeszkadza, ale to typowa cecha liderów. Ma wizję tego, co chce osiągnąć, i jest w tym konsekwentny – mówi Przy … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAdam Zdanowicz – artysta na siodełku
Następny artykułDomy z klocków