Spotkanie przywódców Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) było poważnym fiaskiem polityki zagranicznej Rosji. W rzeczywistości Moskwa została bez sojuszników. Dokładniej, z jedynym sojusznikiem – Mińskiem – napisał dla Swabody analityk polityczny z Białorusi Waler Karbalewicz.
W skrócie:
- Formuła tego wydarzenia wywołała kontrowersje wśród uczestników.
- Idąc śladami Władimira Putina, Alaksandr Łukaszenka starał się przekonać przywódców ODKB, że organizacja powinna sprzeciwić się NATO, po czym od razu przeszedł do wyrzutów wobec sojuszników.
- „Sojusznicy” nie poparli Rosji.
- Przywódcy innych państw postsowieckich boją się powtórzyć los Ukrainy.
- Sankcje poważnie osłabiają Rosję. Nie jest w stanie być dłużej pełnoprawnym mecenasem, sponsorem i gwarantem bezpieczeństwa krajów ODKB.
Wojna Rosji z Ukrainą trwa już prawie trzy miesiące. To wydarzenie, które spowodowało międzynarodowe trzęsienie ziemi. Na rosyjską agresję zareagowało ONZ, różne organizacje międzynarodowe (w tym sportowe itp.). Milczała tylko ODKB – stworzony przez Rosję związek wojskowo-polityczny państw postsowieckich.
Łukaszenka był wściekły, mówiąc, że Ukraina jako pierwsza zaatakowała Białoruś i Rosję, więc zgodnie ze statutem ODKB inni członkowie organizacji będą musieli przyjść z pomocą „ofiarom”. Publicznie wezwał sojuszników do spotkania się i poważnej rozmowy. Rzeczywiście, długie milczenie ODKB stało się zbyt głośne i zauważalne.
Być może ta cisza trwałaby dość długo, gdyby nie rocznica podpisania porozumienia o założeniu tej organizacji – 30 lat. Tutaj, czy ci się to podoba, czy nie, święto zobowiązuje do wykonania niezbędnego rytuału, zebrania się, przyjęcia jakiegoś oświadczenia.
I nagle okazało się, że kontrowersje wzbudził sam format imprezy. Jak to nazwać? Strona internetowa ODKB nazywa to wydarzenie „spotkaniem przywódców państw członkowskich ODKB poświęconym rocznicy”. A uroczyste spotkanie nie przewiduje żadnego oficjalnego porządku obrad, podjęcia odpowiednich decyzji. Według oficjalnej strony internetowej Łukaszenki wydarzenie to nazywa się „szczytem ODKB”. A dokument, który został przyjęty w wyniku spotkania, nazwano oświadczeniem Rady Bezpieczeństwa Zbiorowego ODKB. Tak więc pytanie, co to było – jest i pozostaje otwarte.
Godne uwagi były przemówienia przywódców państw członkowskich. Putin mówił o zdradzieckim Zachodzie, Stanach Zjednoczonych, „nazistowskiej” Ukrainie. Ostrożnie zauważył „znaczenie jak najściślejszej koordynacji między członkami ODKB w dziedzinie polityki zagranicznej, wspólnych działań w ONZ i innych platformach wielostronnych”.
Z kolei Łukaszenka, idąc za Putinem, nie tylko próbował przekonać przywódców ODKB, że organizacja powinna przeciwstawić się NATO, zmienić się w anty-Zachód, ale też uciekł się do bezpośrednich wyrzutów pod adresem sojuszników:
– Czy jednak możemy dziś powiedzieć, że w naszej Organizacji jesteśmy razem i nadal łączy nas solidarność i wsparcie? Jak pokazują ostatnie wydarzenia, z naszego punktu widzenia (może się mylę) wydaje się, że nie… Na tle najsurowszych, najbardziej szalonych sankcji, nacisku ze strony skonsolidowanego Zachodu nie zawsze sprawdzają się postulaty jedności i solidarności. Widać to niestety w głosowaniach w organizacjach międzynarodowych. Za milczącą zgodą naszych partnerów Białoruś i Rosja, wbrew wszelkim prawom życia międzynarodowego, są karcone i wydalane z organizacji międzynarodowych pod wpływem kaprysu Zachodu – grzmiał samoproklamowany przywódca Białorusi.
A co odpowiedzieli przywódcy Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Armenii? Jeśli chodzi o pobożne życzenia Putina i Łukaszenki – nic. A w odpowiedzi – cisza. Nie zauważyli żadnego „zdradzieckiego” NATO, „nazistowskiej” Ukrainy. Mówili jedynie o ich własnych problemach. O potencjalnym zagrożeniu ze strony Afganistanu na przykład. Przywódca Armenii Nikol Paszynian jak zawsze wspominał o konflikcie swojego państwa z Azerbejdżanem. A oświadczenie końcowe nie mówi nic o politycznym wsparciu Rosji i Białorusi w konfrontacji z Ukrainą i Zachodem.
Ta cisza jest bardzo wymowna. Wydaje się to być poważną porażką polityki zagranicznej Rosji. W rzeczywistości została bez sojuszników. Dokładniej, z jednym sojusznikiem, kulawym na obie nogi.
Zarówno po wojnie rosyjsko-gruzińskiej w 2008 roku, jak i po zajęciu Krymu i Donbasu przez Federację Rosyjską w 2014 roku stanowisko ODKB było ostrożne, ale dość wyraźnie prorosyjskie. Teraz sytuacja jest inna. Członkowie ODKB nie poszli za Białorusią i Rosją. Powodów jest wiele.
Przede wszystkim Putin powiedział przed atakiem na Ukrainę, że nie uznaje skutków rozpadu Związku Radzieckiego, granic ustalonych w 1991 roku. I deklaruje swoje historyczne, moralne, a zatem i polityczne prawo do ponownej rewizji tego, co wielokrotnie nazywał „katastrofą geopolityczną”.
Prezydent Rosji uważa, że nadszedł czas, aby przywrócić „sprawiedliwość”, przywrócić rosyjskie ziemie ich historycznej ojczyźnie. Dlatego przywódcy innych państw postsowieckich boją się powtórzyć los Ukrainy.
Ponadto bezprecedensowo zdecydowane i surowe sankcje Zachodu wobec Rosji miały dwie konsekwencje. Z jednej strony kraje postsowieckie nie chcą się kłócić z Zachodem, który wykazał się siłą. Nikt nie chce być karany za cudze grzechy.
Z drugiej strony sankcje bardzo osłabiają Rosję. Nie jest w stanie dłużej być pełnoprawnym patronem, sponsorem i gwarantem bezpieczeństwa państw członkowskich ODKB. Jego członkowie muszą więc szukać innych opcji.
Putin i jego największa katastrofa geopolityczna XXI wieku
2022.05.16 16:51
pj/belsat.eu wg East24.info
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS