A A+ A++

Ledwo dobiegła końca bitwa o Łyman, a już zaczęły się kolejne. W obwodzie ługańskim Ukraińcy wzięli się za odbijanie Kreminnej i wciąż rozszerzają przyczółek wokół Kupiańska, a na dodatek wyszły na jaw informacje o obiecującej kontrofensywie w obwodzie chersońskim. Obecnie mamy więc do czynienia z dwiema osobnymi operacjami na dwóch przeciwległych krańcach Ukrainy. O ile ZSU najwyraźniej dobrze sobie radzą, o tyle w prokremlowskich kanałach w mediach społecznościowych widać już zalążki paniki, dokładniej takie same, jakie obserwowaliśmy, kiedy ruszała ofensywa w obwodzie charkowskim.

Putinowskie hordy zaraz staną w obliczu innego problemu – będą musiały się zmierzyć z „generałem Morozem”, który tradycyjnie przedstawiany jest jako sojusznik Rosji, ale tym razem będzie grać w drużynie ukraińskiej. U naszych wschodnich sąsiadów robi się coraz zimniej, dziś w nocy temperatura w Ługańsku to 7 °C i przez najbliższe miesiące raczej nie skoczy powyżej tego poziomu, natomiast zejdzie jeszcze dużo niżej. Rzecz jasna, ukraińskim żołnierzom też będzie zimno (nie wspominając już nawet o tym, jak ciężki będzie los mieszkańców zrujnowanych miast), ale sytuacja Rosjan będzie jeszcze gorsza.

Ukraińcy dzięki pomocy Zachodu będą stosunkowo dobrze przygotowani na zimę. Rosjanie zaś, dzięki kleptokratycznej naturze tamtejszego reżimu, będą marznąć. Deputowany do Dumy Andriej Gurulow (notabene gienierał-lejtienant w stanie spoczynku i niegdysiejszy zastępca dowódcy Południowego Okręgu Wojskowego) ujawnił, że w Rosji gdzieś wyparowało 1,5 miliona mundurów zimowych figurujących w ewidencji. Do tego łatwo zgadnąć, po której stronie barykady oficerowie wykażą większe zainteresowanie niedogodnościami trapiącymi ich podwładnych. Jeśli więc generał Moroz zamrozi linię frontu, Ukraińcy skorzystają na tym bardziej niż najeźdźcy.

Jakby tego było mało, rosyjska rada ministrów pozwoliła, żeby poszczególne regiony we własnym zakresie kupowały wyposażenie dla zmobilizowanych żołnierzy (w tym sprzęt produkcji zagranicznej). Wniosek jest prosty: mobiki z bogatszych regionów dostaną lepsze wyposażenie, a nieszczęśnicy z biedniejszych zakątków, zwłaszcza tych w pobliżu granicy z Mongolią, będą szli do walki niczym Wasilij Zajcew we „Wrogu u bram”. Według rozporządzenia władze lokalne i podmioty budżetówki będą mogły kupić drony i środki ich wykrywania, środki łączności, różnorodną elektronikę, noktowizory, i termowizory, pojazdy (!), mundury, leki, środki higieny osobistej czy żywność.

Swatowe

Zacznijmy od północnego odcinka frontu. Przyczółek wokół Kupiańska wciąż rośnie, ale to nie tam dzieje się najwięcej. Obecnie sukcesy odnoszą przede wszystkim oddziały, które idą od strony Iziumu, minęły Zbiornik Oskilski od południa i ruszyły na północ przez Pisky-Radʹkiwśki i Pidłyman. Dziś natarcie to zajęło Borową i potrzebuje jeszcze około dwudziestu pięciu kilometrów, aby połączyć się z jednostkami pod Kupiańskiem.

Jednocześnie oba te ugrupowania przybliżają się do Swatowego, które stanowi północny filar nowej, pospiesznie uformowanej rosyjskiej linii defensywnej, biegnącej na południe do Kreminnej. Prawdopodobnie tak samo jak w Łymanie zrezygnują ze szturmu frontalnego na miasto i zamiast tego wezmą je w kleszcze. Obecnie głównym celem wydaje się miejscowość Krasnoriczenśke, leżące na drodze Kreminna–Swatowe (i, jak sama nazwa wskazuje, nad rzeką Krasną). To właśnie ów sierp, który rozsiecze jedną z kluczowych dla Rosjan dróg. Jeżeli najeźdźcy nie będą mieć sił, żeby powstrzymać okrążenie – a nic na to nie wskazuje – Swatowe skończy podobnie jak Łyman. A jeśli nie wycofają się we właściwym momencie, znowu poniosą zatrważające straty (w Łymanie Ukraińcy przetrzebili pododdziały specnazu GRU).

Odnotujmy również, że już niemal cały obwód charkowski wrócił pod kontrolę ukraińską. Pozostał jeszcze tylko skrawek na północny wschód od Kupiańska.

Kreminna i Rubiżne ługańskie

Jako że Łyman stanowił ostatni (wręcz jedyny) filar rosyjskiej obrony w tej części obwodu donieckiego, jego upadek stworzył krytyczne zagrożenie dla Lisiczańska i Siewierodoniecka. Torśke i Zariczne wróciły już pod flagę ukraińską, a w Kreminnej zaczęły się walki o kontrolę nad miastem. Widoczne na poniższej mapie wybrzuszenie linii ukraińskich na południe od Kreminnej sprawia, że droga z do Rubiżnego ługańskiego jest praktycznie zablokowana – dzięki użyciu dronów rozpoznawczych Ukraińcy mogą bez problemu razić poruszające się tam pojazdy.

Czy Rosjanie zdołają wzmocnić obronę Kreminnej, nim będzie za późno. Najprawdopodobniej nie. A jako że Kreminna broni dostępu do Siewierodoniecka, tu zapewne po raz kolejny ujrzymy skutki rozkazu obrony do ostatniego żołnierza.

Bachmut

Sytuację Rosjan na tym odcinku można by podsumować: „syf, kiła i mogiła”. A w każdym razie na pewno mogiła. Przez kilka tygodni wszystko wskazywało, że (dirle)Wagnerowcy zdołają opanować to miasto i odtrąbić sukces, choćby nawet pozbawiony znaczenia operacyjnego, ale sukces. I co? I prawdopodobnie dziś zostali odepchnięci z powrotem na wschód i nie stwarzają już bezpośredniego zagrożenia dla Bachmutu ani dla Sołedaru.

Wypada zapytać: dlaczego? Dlaczego Ukraińcy postanowili zaangażować siły akurat tutaj, kiedy mają pełne ręce roboty pod Kreminną i w obwodzie chersońskim? Garnizon Bachmutu niemal nadludzkim wysiłkiem z powodzeniem bronił miasta, a gdyby nawet upadł, nie zmieniłoby to znacząco sytuacji na froncie. Czyżby miało to oznaczać, że ZSU nie skierowały tu żadnych posiłków? Czy faszystowskim bojówkom w końcu zabrakło sił i garnizon bachmucki sam z siebie zdołał przeprowadzić udany kontratak?

Kilka dni temu pojawiła się niepotwierdzona pogłoska o wycofaniu części Wagnerowców z odcinka bachmuckiego w celu wzmocnienia obrony Łymanu. Jeżeli rzeczywiście tak się stało i jeżeli ten ruch dał Ukraińcom impuls do kontrataku, możemy tylko zachichotać. Teraz Moskale nie będą mieć ani Bachmutu, ani Łymanu.

Obwód chersoński

Tu sytuacja wciąż jest niejasna, ale nie ma już wątpliwości, że pod uderzeniami ukraińskiego młota coś pękło. Rosjanie w północnej części Chersońszczyzny, przy granicy z obwodem dniepropietrowskim, nie są już w stanie utrzymywać linii obronnych i z każdą godziną cofają się na południe. Dziś wieczorem wycofali się z Dudczan nad Dnieprem i wysadzili groblę oddzielającą rzekę od Zbiornika Dudczańskiego, aby spowolnić marsz Ukraińców. W rosyjskich mediach społecznościowych krąży wieść, iż niektóre pododdziały w obwodzie chersońskim wycofują się bez żadnego powodu taktycznego, ale jedynie dlatego, że nie mają łączności z wyższymi szczeblami dowodzenia i boją się, że lada chwila zostaną zamknięte w okrążeniu.

Z Dudczan – będących już pod kontrolą ukraińską – jest pięćdziesiąt kilometrów do Nowej Kachowki. Tymczasem według amerykańskich danych wywiadowczych i rozpoznawczych Rosja nie kieruje żadnych znaczących posiłków ani tam, ani do Donbasu. Tak jakby nastąpił paraliż decyzyjny albo też Moskwa nie miała do dyspozycji zaplecza logistycznego, które mogłoby przetransportować świeżo zmobilizowanych żołnierzy na front.

Nie znaczy to jednak, iż wszystko idzie jak po maśle. 1 i 2 października załamało się ukraińskie natarcie pod Dawydiwym Bridem. Rosjanie bronią się tutaj ze szczególną zaciętością i nad podziw skutecznie, jeśli porównamy ich dokonania na tym odcinku z wydarzeniami w innych zakątkach Ukrainy.

Czeczenia

Czeczeński watażka Ramzan Kadyrow z uporem godnym lepszej sprawy wciąż robi z siebie kretyna. Zapowiedział, że wyśle trzech swoich synów – w wieku 14–16 lat – na front w Ukrainie. Niby jest to doskonały wiek, aby wykazali się na polu walki i z chłopców stali się mężczyznami. Pewnie młodzi Ramzanowicze wkrótce pojawią się w filmikach na TikToku. Ale to wcale nie znaczy, że pojawią się na froncie.

Ten cyrkowy ruch ma jednak (jak zawsze w Rosji) obrzydliwe podłoże. Kadyrow przesuwa okno Overtona – jest to normalizacja wysyłania dzieci na wojnę. Jeśli Putinowi znów zacznie brakować żołnierzy, kto mu zabroni zmienić prawo tak, aby mobilizacja mogła objąć, dajmy na to, 16-latków? A że zepchnęłoby to Rosję jeszcze bardziej na pozycję pariasa? Dla Putina nie ma to już znaczenia, Putin gra o przeżycie i bez wątpienia jest gotów zapłacić każdą cenę.

Aktualizacja (1.35)

Ołeh Syniehubow, szef charkowskiej administracji obwodowej, poinformował, że Rosjanie ostrzelali pociskami rakietowymi szpital w Kupiańsku. Zginął lekarz anestezjolog, a jedna pielęgniarka została ranna. Budynek jest prawie całkowicie zniszczony od parteru do trzeciego piętra.

Wracając jeszcze do kwestii ze wstępu – kiepskiego wyposażenia i uzupełniania braków dzięki hojności władz lokalnych – odnotujmy pojawiające się informacje o kradzieżach dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy na „towarzyszach broni”. Doszło do co najmniej jednej sytuacji (w Ałabinie pod Moskwą), w której żołnierze służby kontraktowej próbowali okraść świeżo zmobilizowanych żołnierzy. Plan się nie powiódł: kontraktniki dostały łupnia od mobików. Pobitych zostało ponoć dwudziestu „dziadków”.

Szef IAEA Rafael Mariano Grossi podał wiadomość o zwolnieniu Ihora Muraszowa, szefa Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, z rosyjskiej niewoli. Muraszow został uprowadzony przez Rosjan 30 września. Przez kilka dni nie było żadnych informacji o jego losie.

W Norwegii podjęto decyzję o skierowaniu od dzisiaj żołnierzy do ochrony instalacji naftowych w okręgach Rogaland, Vestland i Møre og Romsdal.

Zakończmy dzisiejsze sprawozdanie pięknym filmikiem: ukraińskie samoloty uderzeniowe Su-25 atakujące cele naziemne za pomocą pocisków rakietowych S-25.

Heneralnyj sztab ZSU

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy wzór wniosku o świadczenie ratownicze dla strażaków OSP [projekt rozporządzenia]
Następny artykułPolicja Otwock: Czy rozpoznajesz tego mężczyznę?