A A+ A++

2 miliardy złotych to trochę ponad 532 milionów dolarów. Za tyle można nakręcić mniej więcej dwa pełne efektów specjalnych hollywoodzkie blockbustery. „Avengers: Koniec gry” kosztował 356 milionów dolarów, superprodukcja Disneya „Mulan” – 200 milionów. W sumie oba filmy nie trwają nawet pięciu godzin. Przekazując mediom mniej, niż oba w sumie kosztowały, mamy gwarancję, że samo TVP Info co dzień wyprodukuje nie 5, ale co najmniej 10 godzin równie fantastycznych i oderwanych od rzeczywistości treści.

To jest pucz!

Z całego dorobku pisowskich mediów publicznych na froncie fabrykowania rzeczywistości na szczególne wyróżnienie zasługuje „dokument” „Pucz” z 2017 roku. „Dokument” celowo ujmuję w cudzysłów, gdyż film ma tyle wspólnego z tą konwencją co obie odsłony „Borata”. Filmy udają kręcony przez Kazacha dokument o Stanach, choć tak naprawdę w tytułowego reportera wciela się brytyjski komik Sacha Baron-Cohen.

„Borat”, choć jest udającą dokument fikcją, mówił coś istotnego o Stanach. „Pucz” nie tylko nie odkrywa żadnej prawdy o Polsce, ale wręcz ją zakłamuje. Posługując się formułą udającą dokument próbuje przekonać widzów, że na przełomie lat 2016 i 2017 w Polsce doszło do nieudanego zamachu stanu. Okupująca Sejm opozycja, oraz gromadzący się pod parlamentem protestujący mieli próbować obalić siłą demokratycznie wybrany rząd. TVP już w trakcie kryzysu w Sejmie podawała podobną narrację, powtarzając nawet zupełnie fantastyczne fake newsy o rzekomym zagłuszaniu sygnału TVP w kraju.

Żadnego puczu oczywiście nie było. To PiS sprowokowało awanturę w Sejmie i pod nim, najpierw próbując ograniczyć dostęp dziennikarzy do prac parlamentu, następnie wykluczając z obrad protestującego przeciw temu posła Michała Szczerbę. TVP nie przedstawiło żadnych dowodów na swoje tezy.

Narracja o „puczu” wraca w relacjach TVP z protestów kobiet po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej. Znów media publiczne tworzą równoległą rzeczywistość, gdzie kościoły i katolicy są masowo atakowani przez wściekłe feministki, choć protesty w kościołach, czy akty wandalizmu na kościelnych budynkach miały zupełnie marginalny charakter. Media publiczne usiłują nas też przekonać, że protesty tylko pozornie są spontaniczne, a tak naprawdę mają skoordynowany charakter, gdyż są obliczone na wywołanie w kraju chaosu, w którym będzie można bezprawnie zmienić legalny rząd.

W jaki sposób media publiczne konstruują podobne fantastyczne narracje zdemaskowało ostatnio „Oko press”. TVP w jednym z materiałów protestu, jako „dowód”, że mogą one być koordynowane, przedstawiło materiał z mężczyzną rozmawiającym przez telefon, a następnie „być może przekazującym protestującym instrukcje”. Tym mężczyzną okazał się działacz trzeciego sektora, pracujący m.in. z uchodźcami z Kaukazu, Witold Hebanowski. Na protestach pod komisariatem na Wilczej znalazł się przypadkiem, zanosił wodę mieszkającym w pobliżu rodzicom. Jako osoba z mediacyjnym doświadczeniem próbował rozładować widoczny konflikt między policją, a uczestnikami. Dzwonił w różne miejsca, między innymi do mediującego z policją w środku komendy posła Szczerby. Sytuację udało się rozładować, policja wypuściła zatrzymanych, protestujący się rozeszli. Zupełnie jak w starym kawale o Radiu Erewań: Hebanowski nie tylko nie przekazywał protestujących instrukcji, ani nie podżegał ich do walki z policją, ale wręcz pomógł w pokojowym rozwiązaniu napiętej sytuacji.

Kto wygrał wybory w Stanach?

Popis budowy alternatywnej rzeczywistości widzieliśmy też przy okazji wyborów w Stanach. TVP do ostatniej chwili odmawiało uznania tego, co dla wszystkich było oczywiste: że wybory wygrał kandydat Demokratów Joe Biden. Gdy wszystkie poważne telewizje na świecie ogłosiły już zwycięstwo Bidena, a przywódcy mocarstw dzwonili z gratulacjami, TVP i duża część Polskiego Radia ciągle stały na stanowisku, że wybory nie są jeszcze rozstrzygnięte, tylko „niektóre media” ogłosiły zwycięstwo Demokraty.

Polskie media publiczne bezrefleksyjnie powtarzały zarzuty Trumpa i jego sztabu o rzekomych nieprawidłowościach i fałszerstwach. Choć nawet najbliższa odchodzącemu prezydentowi Stanów telewizja Fox News potrafiła zdobyć się wobec nich na dystans i krytycyzm. Populistyczny gwiazdor stacji, Tucker Carlson, porównał w pewnym momencie kolejne zarzuty prawników Trumpa do wiadomości o UFO – oceniając, że te drugie są lepiej udokumentowane i bardziej zasługują na poważne potraktowanie przez media.

TVP konsekwentnie budowała jednak alternatywną rzeczywistość, gdzie walka ciągle trwa, a Trump ma realną szansę na drugą kadencję. Marcin Najman, bokser i zawodnik MMA, awansowany przez telewizję publiczną na „eksperta” od amerykańskiej polityki, zapewniał, że zna Gołotę, który zna osobiście Trumpa i może zapewnić, że amerykański prezydent nie odpuści.

Nie mniej ekscentryczni politolodzy afiliowani przy KUL, lub mało komu znanych prowincjonalnych uczelniach, bez podania żadnych dowodów opowiadali o wyborczych fałszerstwach i korupcji. W efekcie, gdy w końcu w styczniu Biden obejmie stery rządów najważniejszej zachodniej demokracji, jakaś część widzów TVP będzie przekonana, że „ukradł” wybory.

Co zrobić ze zbitym termometrem?

Największa fikcja, jaką konsekwentnie od lat fabrykują media publiczne to obraz narodu szczęśliwie zjednoczonego pod dobrotliwą władzą PiS, przeciw której protestuje tylko walcząca o swoje interesy liberalna oligarchia i stojąca za nią zagranica.

Ten obraz swój być może najbardziej kuriozalny wymiar znalazł w materiale Macieja Sawickiego z „Wiadomości” z 24.06. Widzimy prezydenta ściskającego dłonie rodaków, reporter czyta z offu „Miasta, gminy i wsie, miliony ludzi, mnóstwo ważnych tematów. I jeden wspólny cel”. Widz może poczuć się, jakby nagle przeniósł się do Korei Północnej – w internecie karierę zrobił zresztą filmik, gdzie fonię z materiału Sawickiego podłożono pod propagandowe obrazki z Kim Dzong Unem.

Tę samą poetykę, w wersji mniej podniosłej, a bardziej komicznej realizuje nowy program TVP „Motel Polska”, gdzie „zwykli ludzie” oglądają telewizję i komentują bieżące wydarzenia. Jak nietrudno zgadnąć, głównie wyrażają swój podziw dla obozu władzy i oburzenie na opozycję. Starsza pani przyklaskuje ostro ustawiającego opozycję w Sejmie Kaczyńskiemu, a młody mężczyzna entuzjastycznie reaguje na informacje o poturbowaniu marszałka Czarzastego, domagając się, by potraktować go jeszcze gazem.

Telewizja kreuje fikcję, działając jak zepsuty termometr, który zawsze wskazuje taką temperaturę, jakiej życzy sobie władza, ukrywając realne społeczne gorączki. Doceniając inwencję szefów i pracowników mediów publicznych w kreacji alternatywnej rzeczywistości, trzeba jednak przyznać, że nie jest to zadaniem publicznego nadawcy. Zepsuty termometr w końcu ląduje na śmietniku, jak wiele byśmy za niego zapłacili. Czy podobnie skończą zawłaszczone przez PiS media?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWisła Płock – Cracovia 0-1. Probierz: Dziś czterech zawodników chciało zmiany
Następny artykułByły poseł Kukiz’15: Koło Pawła Kukiza może być najważniejszą siłą w Sejmie