Paweł Marcinkiewicz: Dlaczego wystartowałeś w tym konkursie? Jakoś szczególnie interesujesz się tamtym czasem?
Olivier Rausch: Powiem szczerze, że o samym Bydgoskim Marcu nie wiedziałem wcześniej nic. I to był jeden z głównych powodów, dla którego zapisałem się do konkursu. Jestem mieszkańcem Bydgoszczy oraz młodzieżowym radnym, wiec coś powinienem o historii mojego miasta wiedzieć jak najwięcej. Uznałem to za swój obowiązek.
Skąd czerpałeś wiedzę?
– Uczyłem się z internetu. Jest tam cały czas bardzo ubogi zasób wiedzy. Uważam, że wydarzenia marcowe z Bydgoszczy są zapomniane. Więcej mówi się o Porozumieniach Sierpniowych w Gdańsku czy stanie wojennym, a zapomina się o Bydgoskim Marcu. Nawet w szkole. Raz nasz nauczyciel od historii wspomniał o tamtych wydarzeniach, ale wtedy nie zagłębiałem się w to. A powinny zapadać w pamięć. Gdy byłem młodszy, przechodziłem z rodzicami przez centrum miasta i zapytałem, dlaczego koło Urzędu Wojewódzkiego jest ulica 19 Marca 1981. Mój ojciec sam za bardzo nie wiedział.
Stawiasz Bydgoski Marzec w jednym szeregu z porozumieniem w Gdańsku?
– Żeby ustalić, dlaczego doszło do wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku, należy wspomnieć o tym, co działo się w Bydgoszczy. Ta historia jest niestety marginalizowana. Sami bydgoszczanie wiedzą zbyt mało. A ja uważam, że należałoby upamiętnić Jana Rulewskiego jako bydgoskiego Lecha Wałęsę – to jedna z głównych postaci tych wydarzeń. Po konkursie miałem okazję porozmawiać z panem Rulewskim. To jedna z legend “Solidarności”.
Stał się dla ciebie autorytetem?
– W pewien sposób tak. Postanowił udać się do budynku Wojewódzkiej Rady Narodowej, czyli obecnego Urzędu Wojewódzkiego przy Jagiellońskiej i wyrazić zdanie swoje i rolników w czasach, gdy o wolności słowa można było zapomnieć. Stawiał bierny opór, gdy milicjanci i agenci bili go, po czym wylądował w szpitalu. To człowiek, dla którego poświęcenie jest jedną z najważniejszych wartości.
Jan Rulewski mówi, że dla niego odwaga jest bardzo ważna. Odwaga walki o wartości i prawa człowieka, o demokratyczne wartości.
– Wyrażanie własnego zdania w czasach, gdy coraz częściej nasze wypowiedzi są cenzurowane, jest bardzo istotne. Widzę dziś próbę powrotu do przeszłości, do tych czasów, gdy władza też nie pozwała mieć swojego zdania. Gdybyśmy nie mieli własnego zdania, to człowiek nie wylądowałby na Księżycu, a niedługo może i na Marsie. Bo myślelibyśmy cały czas, że to Słońce krąży wokół Ziemi.
Rulewski odchodząc z polityki mówił, że czas na młodych. Twoje pokolenie wkrótce będzie kształtować politykę w Polsce, w mieście.
– Młodzież uczy się na doświadczeniach obecnie rządzących. Powinna je wykorzystywać i wyciągać wnioski z popełnianych błędów. Dążyć do tego, aby samemu dokonać wielkich rzeczy, a nie tylko patrzyć na czyjeś nieudolne działania.
Na początku naszej rozmowy ubolewałeś, że tak mało wiemy wszyscy o Bydgoskim Marcu. Ty to zmieniłeś. A jak dotrzeć z wiedzą o tamtych wydarzeniach do innych?
– W erze multimediów ktoś powinien nagrać o tym film fabularny. Mamy „80 milionów”, „Człowieka z żelaza”. Młodzi najczęściej oglądają filmy i stąd czerpią wiedzę o świecie – także o historii. Dobry film pokazałby, co działo się w Bydgoszczy. A akcja byłaby naprawdę dramatyczna.
A gdyby od ciebie miało iść krótkie przesłanie do młodych na bazie wiedzy, którą zdobyłeś o Wydarzeniach Bydgoskich? Co byś powiedział?
– Posłuchajcie: cokolwiek by się nie działo, nie warto się poddawać w dążeniu do swoich celów, ideałów. Choćby nas bito, okładano, nie należy rezygnować. A już na marginesie dodam, że powinniśmy bardziej poznawać historię naszego miasta. Powinniśmy wiedzieć, co się tu w przeszłości działo, jak Bydgoszcz wyglądała. Kiedyś zadałem pytanie koleżance, która mieszka w Bydgoszczy, skąd nazwa placu Teatralnego. Nie wiedziała. Chętnie wprowadziłbym do szkoły przedmiot „Historia regionalna”, gdzie uczylibyśmy się o dziejach naszego regionu. Niemcy też się uczą o swoich landach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS