Niespełna 11 lat temu obecny trener Lecha Poznań, Dariusz Żuraw, był jednym z fundamentów defensywy Arki Gdynia. Choć jako piłkarz rozegrał w niej tylko rok, to był to ostatni sezon w jego karierze. Grając na środku obrony zdobył aż sześć goli w tym najistotniejszy dla zespołu – w ostatniej kolejce przeciwko Odrze Wodzisław (2:1) przyczyniający się do utrzymania w ekstraklasie. Niemały sentyment więc pozostał.
Trener Żuraw miał w tym sezonie najtrudniejsze zadanie spośród wszystkich trenerów ekstraklasy, którzy mierzyli się z Arką. Otóż, żaden nie musiał stawać w szranki z gdyńskim zespołem, gdy ten był po dwóch zwycięstwach z rzędu. A nikomu nie trzeba mówić, jak takie epokowe – o czym zaraz – wydarzenie może wpłynąć pozytywnie na morale. Ostatni raz bowiem dwa razy z kolei po trzy punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej arkowcy sięgali w końcówce ubiegłego sezonu – jeszcze za trenera Jacka Zielińskiego. To pozwoliło utrzymać się w lidze. Trzy wygrane? Trzeba sięgnąć zdecydowanie głębiej – do sierpnia 2008 roku i spotkania… nota bene z Lechem Poznań, które wówczas zakończyło miniserię gdynian (wygrana 2:1).
Serrarens przy jedenastej próbie
Tym razem o zwycięstwie Arki nie miało być mowy. A jednak bardzo długo pozostawało to w kategorii realiów. Lech zaczął mocno, zmusił gości do głębokiej defensywy. W efekcie naporów czerwoną kartkę obejrzał Damian Zbozień, który bezdyskusyjnie przegrał biegowy pojedynek z Tymoteuszem Puchaczem i faulował lechitę, gdy ten wybiegał na czystą pozycję. Decyzja nie mogła być inna.
Wówczas Arka… zaczęła grać lepiej. Szanowała piłkę, każde podanie było po stokroć przemyślane. W poczynaniach żółto-niebieskich panował spokój. Niepozornie, od czasu do czasu, meldowali się w polu karnym Lecha, aż w końcu raz, również niepostrzeżenie, trącił piłkę Fabian Serrarens, a ta wturlała się do bramki (kolejną asystę zaliczył Mateusz Młyński). Holender zdobył tym samym pierwszą bramkę w swoim jedenastym występie w Arce.
Pavels wszechmogący!
Obraz gry po przerwie zapewne nikogo nie zdziwił. Arka, grająca w dziesiątkę i zupełnie niespodziewanie prowadząca przy Bułgarskiej, postawiła defensywne zasieki, czyhając na kolejny błąd gospodarzy i okazję do kontry. O obronie Częstochowy nie mogło być jednak mowy. Gdynianie mądrze się bronili, z ogromnym poświęceniem, odrobiną szczęścia, a przede wszystkim Pavelsem Steinborsem w bramce. Łotysz po raz enty zaliczał niewyobrażalne parady, za każdą następną skuteczną interwencją, wywołując coraz głośniejszy jęk zawodu na trybunach i frustrację wśród zawodników Lecha.
Lech Poznań – Arka Gdynia 1:1. Bramkarz Pavles Steinbors znów był bohaterem meczu Fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta
Oblężenie w końcu jednak przyniosło skutek. W jednym z zamieszań w polu karnym najszybciej nogę wystawił Lubomir Satka i trafił z najbliższej odległości. Tutaj golkiper Arki nie miał nic do powiedzenia. Kolejorz napierał, poczuł krew, lecz w ekipie przyjezdnych nie wkradła się panika. To sprawiło, że nerwowość zagościła wśród piłkarzy w niebieskich koszulkach, gdynianie zaś sumiennie się bronili.
Postawa żółto-niebieskich mogła tego wieczoru imponować. Remis, biorąc pod uwagę potencjał przeciwnika i okoliczności, w jakich został wywalczony, to niewątpliwie ich zwycięstwo. Seria bez porażki w lidze rośnie – obecnie wynosi trzy spotkania.
Lech Poznań – Arka Gdynia 1:1 (0:1)
Bramki: Satka (74.) – Serrarens (45+2.)
Lech: Van der Hart – Satka, Dejewski, Crnomarković Ż, Kostewycz – Jóźwiak, Muhar (55. Amaral), Moder (78. Tomczyk), Puchacz Ż (83. Kamiński) – Jevtić – Gytkjaer.
Arka: Steinbors – Zbozień CZ, Marić, Helstrup, Marciniak – Vejinović – Młyński (69. Wawszczyk), Budziński (29. Danch), Nalepa (90. Busuladzić), Jankowski – Serrarens.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS