Karin Sköld, prezes Ikea Retail Polska: Domowe życie zawsze było w centrum zainteresowań Ikea, ale w ostatnim roku nabrało zupełnie nowego znaczenia. Życie w domu to już nie tylko sen, jedzenie i kontakty społeczne, jak wcześniej, ale też miejsce pracy czy domowej edukacji. Oczywiście, ta zmiana związana z życiem w domu w czasie pandemii wpłynęła również na nasz biznes. I jako firma, muszę się pochwalić, wyszliśmy z tej sytuacji doskonale. Musieliśmy błyskawicznie przejść z modelu cash and carry na sprzedaż internetową. To się właściwie wydarzyło w ciągu jednej nocy, kiedy wiosną ogłoszono pierwszy lockdown. Od tego czasu podnieśliśmy udział sprzedaży online z 11 proc. do 27 proc. Wcześniej wydawało się to zupełnie niemożliwe, więc nasza lekcja polega na tym, że ekstremalne okoliczności wyzwalają w nas to, co najlepsze, a za każdym wyzwaniem stoją także szanse.
Markus Baltzer, prezes Bayer Polska: Rzeczywiście, wszystkie zasady dotyczące prowadzenia biznesu zostały nagle wywrócone do góry nogami. Lekcją jest więc to, że prawie wszystko jest dziś możliwe. Nie chodzimy do biura, by pisać maile – możemy robić to z każdego miejsca Nie odwiedzamy osobiście naszych klientów – możemy robić to w ciekawy sposób wirtualnie. Od lat zachęcałem do pracy zdalnej na wiele różnych sposobów, proponowałem współpracownikom zamianę podróży służbowych, na spotkania i komunikowanie się przez telefon lub wideorozmowę. Nie udało mi się wszystkich przekonać do moich racji, ale nagle, przez Covid, wszystkie te rzeczy zmieniły się bardzo szybko. Natomiast pytanie, jakie stawiam sobie dziś brzmi następująco – dlaczego zawsze potrzebujemy zewnętrznego zjawiska, by takie korzystne zmiany wprowadzić. Bo przecież wszyscy mieliśmy świadomość, że to co robimy to strata czasu, ale sama świadomość nie zaowocowała zmianą. Jeśli mogę mówić o pozytywnych konsekwencjach epidemii Covid, to otworzyła nam przestrzeń w dobrym kierunku..
Beata Mońka, Business Partner BPS, RASP: Dziś możemy opowiadać sobie żarty o planach, które robiliśmy w styczniu ubiegłego roku. W marcu poczuliśmy, co rzeczywiście oznacza powiedzenie, że jedyną stałą w życiu jest zmiana. Zaznaliśmy lęku o zdrowie naszych zespołów, rodzin, nas samych, a także o nasze firmy. Oczywiście, jest wiele biznesów, które bardzo ucierpiały – właściciele restauracji, hoteli, firmy eventowe – obiektywnie nawet szukając rozwiązań – nie mogli przecież się przebranżowić czy scyfryzować. To niesamowite wręcz, jak szybko udało nam się zaadaptować do nowej sytuacji. Na szczęście, cały czas pozostaliśmy też ludźmi i paradoksalnie dystans fizyczny bardzo nas zbliżył, choć oczywiście tęsknimy za zwykłym spotkaniem z drugim człowiekiem „w realu”. W zarządzaniu zwinne firmy, zaangażowani pracownicy oraz ufający szefowie stali się filarami bezpieczeństwa i płynnego przejścia w „new normal”. W wielu obszarach, jak e-learning, e-commerce, telemedycyna wykonaliśmy ogromny skok, który nie byłby możliwy nawet w kolejnej dekadzie, gdyby nie pandemia. De facto kryzys zaprowadził nas dalej niż nasze dobre chęci, a efekt zamrożenia do radykalnych wręcz zmian. Technologia mocno nas wsparła, uzupełniła, ale i w jakiejś części zaczęła zastępować.
Wywodzimy się z różnych firm, z różnych sektorów. Co było w waszych branżach tym największym wyzwaniem ostatniego roku?
KS: Myślę, że u nas był to przede wszystkim sam rozmiar i zakres tych zmian. Wysoki przyrost udziału sprzedaży online, biorąc pod uwagę jak dużym sprzedawcą jesteśmy, to rozmowa o kompletnie innych wolumenach. Oczywiście wyzwaniem było dla nas zarządzenie tym kanałem sprzedaży – zaspokojenie potrzeb klienta, utrzymanie dobrego czasu dostaw. Wszystkie nasze sklepy stacjonarne, a jest ich 11, były częścią tej zmiany. Dziś sklepy są jednocześnie punktami odbioru i realizują zamówienia internetowe. Musieliśmy zbudować dodatkowe zaplecze dla paczek w naszym centrum dystrybucyjnym i zadbać o kontakt z klientem przez centrum obsługi Domolinia. Myślę, że największą zmianą jest dynamika rozwoju naszego kanału online i to, że wszyscy wspólnie stawiliśmy temu czoła.
MB: W naszej branży największą zmianą jest to, jak kontaktujemy się z naszymi klientami. Jesteśmy sektorem silnie zorientowanym na ludzi, więc zawsze jesteśmy w bliskim kontakcie z lekarzami, aptekarzami, ale także z rolnikami, bo mamy też biznes związany z uprawami. Komunikacja z nimi odbywała się przez kanały cyfrowe. Indywidualne spotkania stały się spotkaniami grupowymi, na których dochodzi do bardzo aktywnych, ciekawych dyskusji. Mogę powiedzieć, że dziś takie rozmowy odbywają się w bardziej demokratyczny sposób – więcej osób dzieli się swoimi obawami, pomysłami czy problemami. Paradoksalnie jesteśmy sobie bliżsi. Zmieniliśmy też bardzo nasze podejście – wcześniej byliśmy perfekcjonistami – wiadomo, niemiecka firma – a dziś wszystko musi być szybkie. Uczymy się na błędach, pozwalamy naszym pracownikom szybciej wprowadzać rozwiązania i okazuje się, że oni są bardzo innowacyjni. Wcześniej błąd nie był częścią kultury naszej pracy. Dziś jesteśmy bardziej elastyczni – jeśli coś nie zadziałało, spróbujmy inaczej. I na szczęście wszyscy to rozumieją.
Wielkie korporacje stały się nagle bardziej jak start-upy?
MB: Przestaliśmy patrzeć na zwinność z czysto proceduralnej perspektywy. Rzeczywistość wygląda inaczej niż w książkach. Czasami możemy zadać sobie pytanie – czy potrzebujemy tego zwinnego procesu? I okazuje się, że zrobiliśmy coś w ten sposób w ogóle nie zwracając uwagi, że to podejście agile’owe stało się to integralną częścią kultury pracy.
Z tą wielką zmianą pojawia się więcej zaufania wobec pracowników?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS