A A+ A++

Nie było zaskoczenia w meczu Metalika Recycling Kolejarza Rawicz z Trans MF Landshut Devils. Niemiecka drużyna pewnie wygrała 50:40 i awansowała do finału 2. Ligi Żużlowej. Pojawia się teraz pytanie, czy tym spotkaniem klub z Rawicza pożegnał się z żużlem. Ostatnie oświadczenie klubu nie napawa kibiców wielkim optymizmem.

Trudno było nastawiać się na sobotnie spotkanie. Diabły przyjechały do Rawicza z ogromną przewagą. Oczywiście, cuda w sporcie się zdarzają. Sama nazwa “cuda” są jednak dowodem, że takie straty odrabia się niezwykle rzadko.

Więcej emocji budził wątpliwości dotyczące dalszej działalności Kolejarza. W sobotę klub poinformował o rozbracie z Fogo Unią Leszno. Komunikat zawierał też niepokojące wiadomości, z których można wnioskować, że żużel w Rawiczu jest poważnie zagrożony. Klub musi szybko szukać nowych sponsorów, bo inaczej ostatni zgasi światło.

Mecz przypominający grzybobranie

Jeszcze przed pierwszym biegiem nie czuło się atmosfery spotkania. Chyba wszyscy byli pogodzeni z rozstrzygnięciami. Zespół Sławomira Kryjoma przyjechał postawić kropkę nad “i”. Rawiczanom natomiast została dobra zabawa i sprawienie radości kibicom siedzącym na trybunach.

Od początku starcia goście przejęli inicjatywę, wygrywając dwa wyścigi. To w zasadzie ustawiło spotkanie. W dalszej części Kolejarz potrafił postawić się przeciwnikowi, ale o wyrównanej rywalizacji nie było mowy. Zadbali o to przede wszystkim Kai Huckenbeck i Dimitri Berge. Duet znów jeździł znakomicie i to oni zapewnili Diabłom wygraną.

Koszmarny wypadek!

Pierwsza część zawodów została rozegrana w dobrym tempie. Wprawdzie w biegu juniorskim upadek zaliczył Olivier Buszkiewicz, ale ogólnie wszystko dążyło ku szybkim rozstrzygnięciom. Od siódmego biegu zawody zaczęły się jednak niemiłosiernie dłużyć, a to z powodu upadków i taśm. Sam Buszkiewicz może mówić o pechu, bo łącznie leżał na torze trzykrotnie.

Fatalna kraksa miała miejsce w dziesiątym wyścigu. Na pierwszym łuku zarzuciło Norickiem Bloedornem. Manewru przestraszył się Buszkiewicz, uciekając pod bandę. Tam miejsca nie znalazł Martin Smolinski, który z impetem wjechał w dmuchaną bandę. Ta zadziałała jak trampolina, przez co Niemiec wyleciał poza tor. Wielką ulgę przyniosła wiadomość, że żużlowiec sam zszedł do parku maszyn. Z powodu kontuzji biodra nie dopuszczono go do dalszej jazdy, ale i tak zawodnik może mówić o sporym szczęściu.

Niemcy utrą nosa pozostałym?

Wypadek Smolin … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułII Nagroda im. Tadeusza Włoszka – statuetki dla Muzeum Okręgowego w Sandomierzu
Następny artykułLech Poznań. Skorża przed meczem z Rakowem Częstochowa. WIDEO