Potrzeba 4 mln zł
Większość mieszkańców wioski uskarża się na kaszel, bóle głowy, suchość skóry czy zaczerwienienia. – Czujemy się bezsilni i pozostawieni sami sobie. Tak jakby przez pandemię koronawirusa inne problemy zniknęły. Naszej gminy nie stać na wywiezienie tych groźnych substancji, a nikt nam pomóc nie chce – przyznaje ze smutkiem Marek Kowalewski, wójt gminy Chodów, na terenie której leżą Szołajdy.
Według szacunkowych wyliczeń na utylizację potrzeba ok. 4 mln zł. To jedna trzecia budżetu gminy, która należy do najbiedniejszych w Wielkopolsce. Wójt szukał pomocy w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim, Ministerstwie Klimatu, a nawet u premiera Mateusza Morawieckiego. Bez efektu. – Czy naprawdę musi dojść do najgorszego, żeby ktoś nam pomógł? – pyta po roku Kowalewski.
Wojewoda odesłał do Funduszu
Władze samorządowe gminy uważają, że po pierwsze, gmina nie może usuwać substancji z wydatków bieżących, bo to niezgodne z prawem. Taką opinię wydała m.in. Regionalna Izba Obrachunkowa, która pilnuje, czy samorządowe pieniądze są dobrze wydawane. – Uważamy więc, że powinna nam pomóc administracja rządowa – przekonuje Kowalewski.
Poprzedni wojewoda wielkopolski Łukasz Mikołajczyk miał inne zdanie. Jedyne, co zrobił, to poprosił prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę o nadzór nad sprawą. Polecił też, by wójt starał się o dofinansowanie z Wojewódzkiego albo Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Problem polega na tym, że gminy nie stać na wzięcie pożyczki z WFOŚiGW nawet z niskim oprocentowaniem. – Docelowo 40 proc. pożyczki zostałoby umorzone. Ale kto nam zwróci pozostałe 60 proc., jeśli nikt nie wyegzekwuje pieniędzy od właściciela? – pyta Kowalewski. Gmina musiałaby wyłożyć ok. 2,5 mln zł. – A z czego sfinansować oświatę czy pomoc społeczną? – pyta wójt.
Tylko monitoring założono
W ciągu ostatniego roku udało się namierzyć właściciela działki, na której składowane są niebezpieczne substancje. 34-latkowi przedstawiono zarzuty w związku z tym, że naraził na utratę zdrowia lub życia okolicznych mieszkańców. Obniżyła się bowiem jakość wody, powietrza oraz powierzchni ziemi. Ale chemikalia nadal nie zostały usunięte. Ale właściciel zniknął. Policja w Kole wydała nawet list gończy za Danielem Urbańskim.
– Jedyne, co się zmieniło, to na nasze usilne prośby założono monitoring. Gdy były upały, było słychać, jak z nieszczelnych pojemników wydobywa się syk. Substancje się mieszają, mieszkańcy mają prawo bać się o zdrowie i życie swoich bliskich – podkreśla wójt.
Nowy wojewoda pomoże?
Kowalewski ma nadzieję, że nowy wojewoda Michał Zieliński realnie pomoże biednej gminie, która nie ma pieniędzy na wywóz chemikaliów. Ale odpowiedź Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego jest bardzo ogólna.
– Wojewoda podtrzymuje wcześniejsze deklaracje wsparcia merytorycznego ze strony podległych instytucji w staraniach wójta o pozyskanie funduszy z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na usunięcie odpadów – odpowiada Tomasz Stube, rzecznik wojewody. – Niezależnie od działań prokuratury i innych instytucji wojewoda deklaruje wolę współpracy na rzecz unieszkodliwienia odpadów niebezpiecznych w Szołajdach. Dotychczasowe działania pomocowe ze strony służb wojewody będą kontynuowane – podsumowuje.
Wójt martwi się jednak, że żadnych działań pomocowych gmina nie ma: – Mieszkańcy żyją ze świadomością, że w każdej chwili mogą być ewakuowani. Jak długo jeszcze?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS