A A+ A++

Kilka dni temu ukazał się jego album „Płock we mgle”. Zjawiskowe fotografie pokazują właściwie tylko czubek miasta. Wieże katedry, wieża na ratuszu, kopuła kościoła św. Jadwigi na Wielkiej Płycie. Majaczące w dole, rozmyte wieże mariawickiej katedry. Szczyty pylonów mostu „Solidarności”, wystający z kłębowiska sam koniuszek dymiącego komina Orlenu.

Cała reszta gdzieś zniknęła, roztopiła się, zagubiła. We mgle.

Tomasz Miecznik ma życiorys szacownego obywatela. Urodził się w Płocku. Ukończył Technikum Budowlane, potem budownictwo na politechnice w Płocku. Jest mężem i ojcem dwójki dzieci. – Małachowiaka i studentki medycyny – śmieje się, choć z tego uśmiechu wybrzmiewa ojcowska duma.

Pracuje zgodnie z wykształceniem – jako inspektor nadzoru w Miejskim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Amatorsko lubił zawsze robić zdjęcia.

– Ale profesjonalnie zająłem się fotografią 10 lat temu, kiedy założyłem miejski Portal Płock – opowiada. – Rzecz jasna, potrzebne były zdjęcia, więc zostałem fotoreporterem. Po sprzedaży portalu wciąż z nim współpracuję.

Robi też zdjęcia na zlecenie, np. dla deweloperów. Przede wszystkim jednak rozwija swoją pasję. To już nie tylko rodzinne fotki na wakacjach, ale poszukiwanie miejsc niezwykłych, odpowiedniej chwili, ujęcia.

– Hm… – zastanawia się dłuższą chwilę, jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego fascynuje go mgła jako temat zdjęć. – W fotografii najważniejsze są momenty, zwłaszcza te unikalne. A mgła to nieczęste zjawisko, które zresztą dość szybko znika. Stwarza niezwykły nastrój tajemniczości. Zwykle pojawia się o świcie, więc żeby ją uchwycić w kadr, trzeba wstać bardzo wcześnie, kiedy jest jeszcze ciemno.

Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

Chyba jednak trudno fotografować te tajemnicze opary, pewnie potrzebny jest dobry sprzęt?

– O, wcale nie – oponuje pan Tomek. – Wystarczy nawet aparat w telefonie komórkowym. We mgle nic nie ma ostrości, kontury, kształty się rozmywają, mgła wiele skrywa. Liczy się oko osoby fotografującej, to, co człowiek potrafi zauważyć, jak skomponuje kadr. Ja właśnie bardzo polecam spacery z komórką pośród mgły, mogą się przytrafić różne cuda…

Operator bezzałogowych statków powietrznych

Ale nawet najbardziej wypasiona komórka nie zrobi takich ujęć, jakie są w albumie. Po prostu dlatego, że są wykonane z lotu ptaka. Chociaż…

– Jedno jest wykonane z ziemi, mam taką zagadkę dla tych, którzy będą je oglądać: które? – śmieje się pan Tomasz.

Zdjęcia lotnicze uwiodły go już jakiś czas temu. – Bo to jest niecodzienna perspektywa – tłumaczy. – Patrzysz na wszystko, co, wydaje ci się, tak dobrze znasz, a to wygląda zupełnie inaczej! Inna rzecz, że złapałem się na tym, że zawsze jako taki fotograf-turysta szukałem jakiegoś wzniesienia, tarasu widokowego, żeby móc na coś popatrzeć z góry, tak szukać ciekawych kadrów. Taka ciekawostka – za jeden z najbardziej znanych punktów widokowych na świecie uchodzi taras na wieży Eiffla. Ale byłem tam i według mnie z tarasu na wieży jest najmniej fascynujący widok Paryża. No, dlaczego?

– Bo… konstrukcja coś zasłania, mało widać?

– Bo widać panoramę Paryża… bez wieży Eiffla! Dlatego więc najlepiej mieć drona i z niego robić zdjęcia! – podpowiada pan Tomasz.

Płock we mglePłock we mgle Tomasz Miecznik

Fotografem dronowym jest od roku. Na przełomie lata i jesieni ubiegłego roku zrobił uprawnienia i ma świadectwo kwalifikacji jako „operator bezzałogowych statków powietrznych”. To taki rodzaj prawa jazdy na drona, które uprawnia do latania zawodowego.

– Po Nowym Roku przepisy mają się zmienić, ale aktualnie latanie dronem dzieli się na dwa rodzaje: latanie sportowo-rekreacyjne i komercyjne – wyjaśnia zawiłości, o których laik nie ma bladego pojęcia. – Moja działalność to ta druga kategoria. Nie mógłbym wydać swojego albumu bez takich uprawnień.

Droga do tego szczególnego „prawka” wiodła przez obowiązkowe szkolenie. Część teoretyczna dotyczyła przepisów lotniczych. A praktyczna – to operowanie dronem. Od 2021 r. ma być trochę łatwiej, będzie można zdać egzamin online.

Miecznik dodaje jeszcze: – Ja mam uprawnienia do poruszania się dronem w zasięgu wzroku. Jeśli mgła jest bardzo gęsta i przestaję widzieć urządzenie, muszę przestać.

Papugi zrobiły karczemną awanturę

Odkąd jest dronowym fotografem, czyli od roku, pan Tomek jeździ po świecie, żeby robić zdjęcia lotnicze. Dron, choć chyba każdy już o słyszał o tym urządzeniu, wciąż budzi zaciekawienie i powoduje nieraz zabawne sytuacje. Choćby w rodzinnym Płocku.

– Przepisy nakazują operatorom dronów nosić w czasie latania odblaskowe kamizelki – opowiada fotograf. – W ubiegłym roku chciałem fotografować Orszak Trzech Króli, przygotowywałem się do startu na takim parkingu-placyku na starówce. No i podchodzi do mnie facet i pyta: Panie, a od kiedy tu jest płatne parkowanie? Ta kamizelka go zmyliła. Poza tym dron przyciąga dzieci i… psy. Dzieciaki pytają, czy dam im pooperować. No nie, nie mogę, to niezgodne z przepisami. A psy? Zlatują się, słysząc warkot przy starcie i lądowaniu, strasznie ujadają!

Z kolei w powietrzu trzeba uważać na ptaki. Szczególnie gołębie są zainteresowane takim dziwnym „kumplem” i zlatują się do niego chmarami.

W AustraliiW Australii Tomasz Miecznik

– Byłem w Australii, mamy znajomych, którzy tam wyemigrowali i się osiedlili – ciągnie nasz rozmówca. – Ustawiłem się w parku, wystartowałem i w pewnym momencie z drzew poderwały się niewidoczne przed chwilą całe stada papug, darły się jak małpy. W obliczu takiego ataku musiałem skapitulować i szybko lądować. Podobno mewy są też takie agresywne w stosunku do dronów, ale nad polskim morzem jeszcze nie latałem, nie robiłem zdjęć lotniczych. W Australii latałem nad oceanem.

Drezno z góryDrezno z góry Tomasz Miecznik

Całkiem inna przygoda spotkała Miecznika w Dreźnie. Zanim wziął się za zdjęcia lotnicze, zgłębił niemieckie przepisy. Z dużą więc pewnością siebie latał sobie, a właściwie jego dron, nad tamtejszą starówką.

– Tylko że nie wiedziałem, że tam jest komisariat policji – wspomina, ale tym razem niekoniecznie ze śmiechem. – Miałem z tą policją „pogadankę”, bo tam do takich obiektów nie można zbliżać się na 100 m. Niemcy mają inne doświadczenia, choćby z atakami terrorystycznymi, stąd te obostrzenia. Spisali mnie…

– I co?

– I czekam, co z tego wyniknie…

Wielkie odkrycie – Biernacice

Kiedyś w sieci zobaczył zdjęcie innego fotografa dronowego, które go uwiodło. A właściwie bardziej miejsce. To stary, zrujnowany dwór w Biernacicach koło Łodzi. Wiedział, że musi tam być.

– Postanowiłem odszukać to miejsce – mówi. – Ale to nie takie proste, bo dwór ukryty jest pośród drzew. My, dronowcy, posługujemy się w takich sytuacjach fotkami satelitarnymi na Google Maps. Znalazłem. To coś niesamowitego! Zrobiłem tam zdjęcia latem, potem wróciłem na jesienne fotografowanie. Jak spadnie śnieg, pojadę też zimą, a później na wiosnę. Będą fotografie ze wszystkich pór roku.

FOT. TOMASZ MIECZNIK

FOT. TOMASZ MIECZNIK

Na tej z lata widać mury, pozbawione dachu, całe porośnięte zielonymi pnączami, jak świątynia jakiegoś bóstwa natury. We wnętrzu dworu – korony zielonych drzew. A jesień… Jesień to rozpasanie kolorów: złota, brązu, purpury, które oplatają ruiny i zawłaszczają ich środek. Wrażenia są bajkowe.

Zamek KsiążZamek Książ Tomasz Miecznik

W Niemczech Miecznika zauroczyły fotografowane z góry pałace i zamki. Ale – twierdzi – nasze, na Dolnym Śląsku, są jeszcze lepsze i właśnie tam wolałby wrócić na zdjęcia. Do Australii też wróci, jak skończy się pandemia, głównie dla niepowtarzalnej przyrody, jezior, formacji skalnych, plaż. Pokazuje zdjęcie – jezioro z różową wodą. Niesamowite.

Ale zauroczyły go też Suwalszczyzna i Podlasie.

Monastyr w SupraśluMonastyr w Supraślu Tomasz Miecznik

– Podlasie jest piękne – wzdycha do wspomnień. Nie wymienia morza. – Ono nie jest wdzięcznym obiektem dla zdjęć lotniczych z drona, bo tam bardzo wieje. – wyjaśnia pan Tomek. – Trzeba mieć dość ciężką, silną maszynę. Mój dron nie jest słaby, ale z powodu wiatru też musiałem przerywać loty nad oceanem w Australii.

Na wielu jego fotografiach obraz spowija mgła.

Mgłę najlepiej fotografuje się w Płocku

Dlaczego? – Bo mamy szeroką okolicę Wisły, a rzeki generują mgły, a także Wzgórze Tumskie – doskonały punkt obserwacyjny – to dla Miecznika „oczywista oczywistość”. – Ze Wzgórza Tumskiego można startować.

To, co najbardziej go pociąga w rodzinnym mieście, to wszystko, co wystaje ponad mgłę. Kościelne wieże, pylony nowego mostu. Nad Orlenem nigdy nie latał, nie starał się o pozwolenie, ale Orlen wysyła przez kominy dużo pary, więc też tworzy mgłę. W niej kryją się niespodzianki.

Klasztor mariawitów w PłockuKlasztor mariawitów w Płocku FOT. TOMASZ MIECZNIK

– Kiedyś fotografowałem z drona kościół i klasztor mariawitów – opowiada. – Byłem tym zaabsorbowany, aż obejrzałem się i zobaczyłem, że z mgły wystaje kawałek „Wcześniaka”, akademika. To było niezwykłe, sam tylko szczyt budynku! Oczywiście od razu i tam wycelowałem obiektyw.

Wcześniak wystający ponad mgłęWcześniak wystający ponad mgłę FOT. TOMASZ MIECZNIK

W Płocku takich amatorów dronowych zdjęć jest mniej więcej dziesięciu.

– Wszyscy koledzy robią piękne zdjęcia – podkreśla Miecznik. – Startując, logujemy się na tzw. dronrardarze. Tam widzimy, kto akurat jest w akcji, przy niektórych wyświetlają się numery telefonów. Kiedy jest mgła, widzimy, kto lata i kontaktujemy się ze sobą, pytamy o warunki dla lotów, ustalamy, gdzie kto się ustawia – mówi Miecznik.

Kiedy ogląda się jego zdjęcia, uderzają kolory – ostre, wyraźne, wręcz przerysowane. Ile jest w tym graficznej obróbki?

– Kiedyś faktycznie dodawałem wiele do kolorów – przyznaje ze śmiechem pan Tomek. – Ale teraz już się z tym uspokoiłem. Zdjęcia robi się nad pułapem mgły, bardzo wcześnie rano, a wschodzące słońce tak bardzo wyraziście wszystko maluje, że zbytnia ingerencja nie jest wcale potrzebna.

Namówił Jan Waćkowski

Wiadomo, każdy twórca chce się pochwalić swoimi pracami. Kolega namawiał kiedyś Miecznika, żeby pokazał swoje fotografie na wystawie.

– Ale ja pomyślałem: na wystawę przyjdzie 20, 30, może 100 osób. Najlepszą i największą wystawę będę miał w mediach społecznościowych. I dlatego publikuję fotografie na Facebooku i Instagramie. Ale kto wie, może jednak kiedyś będzie i wystawa – pan Tomasz nie stawia sprawy na ostrzu noża.

Tymczasem zdecydował się wydać album. Ale to nie był jego pomysł. Kiedy zdjęcia Miecznika zobaczył Jan Waćkowski, nestor płockich fotografów, kronikarz miasta piszący jego dzieje obiektywem aparatu fotograficznego, stwierdził, że taki album powinien powstać.

– Z panem Janem mamy jeszcze inny pomysł na wspólny już projekt i niedługo może… nie, nie może, po prostu go zrealizujemy – zdradza tajemniczo Miecznik.

Do publikacji wybrał właśnie zdjęcia malowane mgłą – żeby pokazać miasto inaczej. Tajemniczo i intrygująco. Już miał sam pokryć koszty wydawnictwa, kiedy zyskał częściowy sponsoring od urzędu miasta. – I bardzo za to dziękuję – mówi autor.

Fot. MATERIAŁY PRASOWE

Sporo egzemplarzy już się rozeszło wśród znajomych i fanów obserwujących go na Facebooku. Ale gdyby ktoś chciał mieć album „Płock we mgle” lub komuś podarować taką niezwykłą pamiątkę z miasta, ma szansę kupić go w Płockiej Lokalnej Organizacji Turystycznej w Domu Darmstadt na Starym Rynku lub w kultowym sklepie filatelistycznym przy Tumskiej. Albo przez stronę internetową otomiasto.com. Kosztuje 80 zł.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBudżet odroczony
Następny artykułPremier w przedświątecznym wystąpieniu: Przepraszam za niedogodności