– Lata lecą. Staramy się, jak możemy, ale podtrzymanie naszej passy i zdobycie 10. mistrzostwa z rzędu byłoby czymś nieprawdopodobnym. Nie jest łatwo, dajemy z siebie wszystko, ale mamy za sobą dwa ‚black-outy’, za które zapłaciliśmy bolesnymi porażkami z Fiorentiną i Interem – te słowa Giorgio Chielliniego, jednego z symboli Juventusu, wstrząsnęły włoskimi mediami. Dlaczego? Bo dopatrzono się w nich wywieszenia białej flagi. Chiellini, człowiek, który przez dekadę rządził piłkarską Italią, między słowami sugeruje, że era Juventusu się kończy. Nie pomogły zmiany trenerów, nie pomogło sprowadzenie Cristiano Ronaldo. Gdzie doszukiwać się problemów mistrza Włoch? Sprawdziliśmy.
Rozkojarzenie
Pamiętacie jeszcze, co mówiło się o Juventusie za czasów Massimiliano Allegriego? Cyniczny, wyrachowany, bezwzględny. Tamten Juventus potrafił odwracać losy meczów i strzelać bramki w decydujących momentach. „Stara Dama” już tego nie ma. To, co zapewniało Bianconerim kolejne mistrzostwa kraju, wygasało już za czasów Maurizio Sarriego, jednak dopiero dziś widzimy w pełni, że mistrzowie Włoch to kolos na glinianych nogach. Nie tylko nie są wyrachowani – są rozkojarzeni. Strzelona bramka, zamiast rozbudzać ich apetyt, albo powodować skuteczne zamknięcie spotkania, stała się problemem. Bo zaraz po objęciu prowadzenia Juve wpada w kłopoty. W tym sezonie turyńczycy już kilkukrotnie komplikowali sobie życie po trafieniu do siatki.
- Roma – Juventus wyrównał w 44. minucie spotkania, a 120 sekund później nadział się na kontrę i schodził do szatni przegrywając
- Spezia – beniaminek Serie A zdołał wyrównać stan meczu przy prowadzeniu Juve 1:0
- Lazio – w doliczonym czasie gry zespół z Turynu traci punkty po błyskawicznym ataku rzymian
- Benevento – doliczony czas 1. połowy spotkania, kolejny beniaminek doprowadza do remisu
- Genoa – cztery minuty po golu na 1:0 genueńczycy wyrównują
- Atalanta – Juventus nie utrzymuje jednobramkowego prowadzenia
- Milan – zdziesiątkowany Milan był zepchnięty do defensywy, po straconym golu role się odwróciły i 41. minucie Rossoneri wyrównali
- Sassuolo – wyrównanie osiem minut po bramce na 1:0 dla Juve
- Genoa w Coppa Italia – pięć minut po golu na 2:0 pada bramka kontaktowa, potem Genoa doprowadza do dogrywki
SUPERPUCHAR WŁOCH DLA NAPOLI? KURS 2.80 W TOTALBET!
Sami widzicie, że nie mówimy o jednorazowym przypadku. To aż dziewięć spotkań w lidze i Pucharze Włoch, które wymykały się ekipie Andrei Pirlo spod kontroli. Dziewięć, czyli dokładnie połowa. Owszem, część z nich udało się uratować, jednak kilka wtop było. Minus dwa punkty z Romą, Lazio, Benevento i Atalantą – gdyby nie one, Juventus byłby dziś nad Interem. A gdy dorzucimy do tego mecze, w których „Stara Dama” musiała gonić wynik? Cóż, lista robi się niebezpiecznie długa. Crotone (-2), Hellas (-2), Torino (udało się wygrać), a nawet Ferencvaros w Lidze Mistrzów (także wygrana). W każdym z tych przypadków trzeba było otrząsnąć się po pierwszym ciosie.
Jeśli chcemy wyciągnąć listę ligowych i pucharowych gier, które Juventus miał pod zupełną kontrolą, zostaną na niej tylko trzy mecze. Z Sampdorią, Parmą oraz Cagliari. Choć pierwsze z nich można kwestionować, bo przez długi czas utrzymywał się wynik 1:0.
Sypiąca się defensywa
A skoro Juventus często bramki traci, to oczywiste, że defensywa spisuje się słabo. W obecnych rozgrywkach Serie A Bianconeri tylko trzykrotnie zachowali czyste konto. Oznacza to, że „Stara Dama” zagrała na zero z tyłu zaledwie 17,6% meczów. To wynik wręcz tragiczny, gdy porównamy go z poprzednimi dziewięcioma sezonami dominacji mistrza Włoch. Wówczas bez problemu udawało się utrzymać procent spotkań bez straconej bramki w okolicach 50. To, jak sypie się defensywa włoskiej drużyny – ale też poniekąd to, jaki postęp robi Serie A – doskonale oddają właśnie wspomniane procenty.
- 17/18 – 57,9%
- 18/19 – 42,1%
- 19/20 – 31,6%
- 20/21 – 17,6%
Z roku na rok jest coraz gorzej. Złośliwi pewnie rzucą się w tym momencie na Wojciecha Szczęsnego, jednak nie będzie to słuszne oskarżenie. Fakty są takie, że w poprzednim sezonie to Polak ratował zespół. Był na trzecim miejscu w czołowych pięciu ligach w Europie, jeśli chodzi o skuteczność interwencji. Musiał zmierzyć się ze znacznie większą liczbą strzałów niż wcześniej, a i tak dawał radę. Pisaliśmy wtedy, że Szczęsny zasługuje na miano najlepszego bramkarza na świecie za miniony sezon, dokumentując jego wkład w mistrzostwo Juve:
„Ratio „xG against”, czyli mówiąc wprost – ile bramek powinna stracić dana drużyna według xGoals, a ile udało jej się zaoszczędzić dzięki golkiperowi. Wygląda to tak.
- Szczęsny: +1.8 bramek poniżej oczekiwań
- Oblak: +1.1 bramek poniżej oczekiwań
- Alisson: +0.9 bramek poniżej oczekiwań”.
JUVE WYGRA SUPERPUCHAR, BTTS TAK? KURS 4.50 W TOTALBET!
W tym sezonie jest jednak słabiej. Dużo słabiej. Szczęsny z 79% skuteczności interwencji zjechał do zaledwie 67% udanych obron. To niewiele lepiej niż w jego ostatnim sezonie w Arsenalu. Ale domyślacie się pewnie, że jest w tym pewien haczyk. Bo jest. Włoskie media mimo to regularnie wybierają go najlepszym piłkarzem Bianconerich w danym spotkaniu. Albo jednym z najlepszych. Żeby nie być gołosłownym, noty „Gazzetty”:
- Milan – 7,5. Druga najwyższa w zespole
- Atalanta – 7,5. Piłkarz meczu
- Benevento – 7. Gracz meczu
- Roma – 7. Druga najwyższa w drużynie
- Fiorentina – 6. Najwyższa w zespole (po 0:3)
Najczęściej powtarzające się zdania? Cytat po jednym z meczów, który ubrany w inne słowa widzieliśmy już wielokrotnie. – Udowodnił, że jest świetnym bramkarzem więcej niż raz. Nie mógł wiele zrobić przy bramce, ale poza tym nie rozczarował.
Nie mógł wiele zrobić przy bramce. Słowa, które trzeba traktować jak pochodnię podczas przeprawy przez dziurawą defensywę Juventusu. Ekipa Andrei Pirlo jest pełna paradoksów. Z jednej strony w porównaniu do czasów Maurizio Sarriego spadł współczynnik xGAgainst na 90 minut, jednak z drugiej to także następstwo tego, że rywale stwarzają sobie mniej sytuacji, tyle że są one lepsze. Spadła liczba strzałów, które oddają rywale Juventusu, ale – tak jak zauważają włoskie media – w większości przypadków bramkarz „Starej Damy” nie ma nic do gadania. Dlatego często bywa tak, że Szczęsny pół meczu się wynudzi, a potem defensywa przyśnie i dostanie sztukę do sieci. Sytuacji nie ułatwia to, że obrońcy Juventusu mają w tym sezonie spore problemy.
- de Ligt – najpierw opóźnione wejście w sezon przez kontuzję, teraz koronawirus
- Demiral – kontuzja w trakcie sezonu
- Bonucci – uraz, wypadł na dwa mecze
- Chiellini – ciągłe kontuzje
Niestety uwieczniona na zdjęciu sytuacja to jedno z „ulubionych” zajęć Wojciecha Szczęsnego w tym sezonie
Jaki jest tego efekt? Ano taki, że Andrea Pirlo klei i składa puzzle jak tylko może. Juventus rozegrał 17 spotkań w lidze, tymczasem szkoleniowiec użył w nich aż 9 (!) różnych zestawień środka obrony.
- Bonucci, Chiellini, Danilo
- Bonucci, Demiral, Danilo
- de Ligt, Bonucci, Danilo
- de Ligt, Bonucci, Alex Sandro
- Danilo, Demiral
- Danilo, de Ligt
- Bonucci, Demiral
- Bonucci, Chiellini
Niezły młyn, prawda? Zwłaszcza gdy zauważymy, że Danilo, czyli nominalny boczny obrońca, połowę ligowych występów zaliczył na środku obrony. W takich okolicznościach przestaje dziwić, że to Juventus jest zespołem, który obejrzał najwięcej czerwonych kartek w tym sezonie Serie A – 5. Oczywiście jest to kolejna rzecz, która nie ułatwia wygrywania.
Brak kreatywności w drugiej linii
– Myślę, że jesteśmy skazani na grę duetem pomocników. Nie mamy registy, nie mamy mezzali. Mamy piłkarzy, którzy pasują do gry w duecie. Chyba tylko McKennie mógłby grać jako mezzala, reszta jest stworzona do gry dwójką w środkowej strefie – tłumaczył niedawno Andrea Pirlo. Ale dyskusja nad problemem w drugiej linii Juventusu jest nawet płytsza niż słynne dyskusje o „pół-prawym mozzarelli”. Najzwyczajniej w świecie pomocnikom Juventusu brakuje „magic touch”. Nie generują liczb, nie prowadzą gry. Już w poprzednim sezonie z takim samym problemem zmagał się Maurizio Sarri. Pisaliśmy wtedy tak:
„„La Gazzetta dello Sport” wzięła pod lupę czołowe drużyny w Europie i rozszerzając skalę o wszystkie rozgrywki, w których dane zespoły biorą udział, wyliczyła, że pomocnicy mistrzów Włoch, mają na koncie najmniej bramek. Różnica jest porażająca: Bayern Monachium – 35 goli, Manchester City – 23, Liverpool – 18, Real – 17, PSG – 15, Barcelona – 10, a na szarym końcu Juve – 8. Nie tak dawno ciekawe wyliczenia krążyły po grupie polskich kibiców Starej Damy. Według nich pomocnicy Juventusu mieli udział przy 21% bramek w Serie A, licząc również asysty. Mało, dużo? Najlepiej zestawić to z rywalami. Lazio? 34,5%. Atalanta? 38,6%. Inter? Najwięcej, 46,2%. Nic bardziej dobitnie nie oddaje faktu, że Ronaldo, Dybala i cała ofensywa mistrzów Włoch pozostaje praktycznie bez wsparcia z zaplecza”.
JUVENTUS SKOŃCZY LIGĘ WYŻEJ NIŻ INTER? KURS 2.25 W TOTALBET!
Myślicie, że po zmianie trenera i wymianie Pjanicia na Arthura coś się ruszyło? A skąd. Najlepsze liczby spośród środkowych pomocników wykręca zawodnik z założenia defensywny. Weston McKennie.
- McKennie – 3 gole, 2 asysty we wszystkich rozgrywkach
- Ramsey – gol i 3 asysty
- Rabiot – gol
- Rafia – gol
- Bentancur – 2 asysty
- Arthur – pusty przelot
Jak to wygląda w porównaniu z czołowymi zespołami we Włoszech? Co tu dużo mówić – biednie. Wszystkie zespoły, które wyprzedzają Juventus w tabeli, są także lepsze pod względem produktywności drugiej linii.
- Roma – 78% bramek zdobytych przez środkowych pomocników (także dlatego, że grają bez skrzydłowych)
- Inter – 43%
- Milan – 43%
- Napoli – 33%
- Juventus – 25%
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Nie jest też tak, że pomocnicy Juventusu mają „ukryty” udział przy zdobytych bramkach, który pokazuje statystyka xGBuildup (udział w akcji liczonej jako xG bez strzałów i kluczowych podań). W top 25 Serie A pod tym względem znajdziemy tylko Rodrigo Bentancura. Roma i Inter mają zaś po trzech środkowych pomocników w tej klasyfikacji, Napoli ma dwóch. „Reprezentacja” Juventusu jest co prawda silniejsza od Milanu, jednak z drugiej strony – jest tak samo silna, jak delegacja Udinese. Czyli ogólnie rzecz biorąc – bieda. A przecież wciąż liczymy tylko pięć czołowych drużyn. Za plecami Juventusu także są drużyny, które mają bardziej kreatywne drugie linie. Atalanta z Josipem Iliciciem i Papu Gomezem. Lazio z Sergejem Milinkoviciem-Saviciem i Luisem Alberto. Wystarczy zerknąć w inne rankingi, żeby sprawdzić, że pomocnicy Juventusu wyglądają blado.
- Asystenci? Żadnego piłkarza Juve w TOP 10
- Kluczowe podania? Żadnego, na podium de Paul z Udinese
- Podania w tercję ataku? Żadnego, liderem Locatelli z Sassuolo
- Podania w pole karne? Żadnego, de Paul znów na podium
- Stworzone sytuacje strzeleckie? Żadnego
- Bramkowe? Żadnego
Choćby nie wiem jak wytężać wzrok, pomocników Juventusu w czołówce Serie A nie ma. Są tam natomiast piłkarze wszystkich innych klubów, które rywalizują z nimi o tytuł. Albo przedstawiciele ligowych kopciuszków, czy średniaków. Biorąc pod uwagę to, jak genialnym pomocnikiem był Andrea Pirlo, to właśnie świadomość marności drugiej linii musi go martwić najbardziej.
SZYMON JANCZYK
Calcio w pigułce – inne teksty o włoskim futbolu
Życie w stylu „Rock & Gol”. Wszystkie szaleństwa Pablo Osvaldo
Jorginho, czyli niedoceniany klucz do sarrismo
Własne piwo, korupcja i objawienie sezonu. Szalona kariera Francesco Caputo
Niebezpieczna prędkość. Achraf Hakimi, struś pędziwiatr z Interu
Edin Dżeko. Przybrany syn Rzymu
fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS