Bogusław Polch, ilustrator przygód kapitana Żbika, współtwórca słynnej serii „Funky Koval” i autor pierwszej komiksowej adaptacji „Wiedźmina”, zmarł 2 stycznia. Miał 78 lat.
Gdy dziś patrzy się na dorobek Bogusława Polcha, wydaje się on dość skromny – objętościowo, rzecz jasna, nie jakościowo. Osiem zeszytów „Kapitana Żbika”, osiem tomów niezwykle popularnego cyklu komiksów na podstawie książek Ericha von Dänikena (dziś znanego pod zbiorczym tytułem „Ekspedycja”), cztery części „Funky’ego Kovala” i sześć „Wiedźmina” (była to pierwsza komiksowa adaptacja opowiadań Andrzeja Sapkowskiego. Oczywiście dochodzą do tego jakieś pojedyncze historie, czasem robione na potrzeby promocyjne (osławiony „KRON”, który był specyficzną formą reklamy wódki), ale to wciąż wydaje się niewiele – tym bardziej że przez ostatnie 20 lat Polch rysował nowe komiksy sporadycznie. Jednak jego praca odcisnęła na polskim komiksie niezatarte piętno.
Kapitan Żbik w różowej koszuli
Polch urodził się w 1941 r. – był równolatkiem Grzegorza Rosińskiego, chodzili do tego samego liceum plastycznego. Pierwsze komiksy publikował jeszcze jako nastolatek na łamach gazety harcerskiej „Korespondent Wszędobylski”, jego dorosłym debiutem był zaś „»Złoty« Mauritius” – jeden z zeszytów o przygodach kapitana Żbika. Styl rysowania Polcha dla stałych czytelników serii mógł być sporym zaskoczeniem. Tam, gdzie inni autorzy po prostu robili ilustracje do propagandowych historyjek o dzielnych milicjantach (niektórzy zresztą, jak Jerzy Wróblewski czy Grzegorz Rosiński, bardzo porządnie), Polch korzystał z okazji, by nadać kryminalnym opowieściom sznyt zachodniego kina akcji.
Nawet Żbik – z długimi bokobrodami i golfem zakładanym pod marynarkę – wygląda na jego ilustracjach jak bikiniarz, a nie milicyjny służbista. „Mój Żbik był bardziej wyrazisty. To nie był młodzieniec. Pewna drapieżność, grymasy twarzy, mars na czole. W projektowaniu ubrań pomogły mi żurnale mody. Przebierałem Żbika, zmieniałem mu marynarki, koszule czy krawaty. Dopatrzono się wątków homoseksualnych u Żbika, uwaga – różowa koszula, długie baczki to według redakcji Sportu i Turystyki [wydawcy komiksów – red.] były dowody. A on po prostu był elegantem” – wspominał Polch w rozmowie z Bartoszem Kurcem. I przyznawał, że był twórcą niepokornym, niechętnie poddającym się naciskom wydawców. Swoją pracę traktował bardzo poważnie. W czasach Polski Ludowej – gdy komiks traktowany był jako rozrywka drugiej kategorii, przeznaczona dla dzieci – on konsekwentnie udowadniał, że to medium o wielkich możliwościach narracyjnych.
Czytaj także: 10 komiksów, które przybliżą ci świat
Komiks wreszcie dla dorosłych
Pierwszą wielką szansę otrzymał od niemieckich wydawców, którzy szukali artysty do narysowania serii na podstawie pseudonaukowych książek Ericha von Dänikena o pozaziemskim pochodzeniu człowieka. Testowali najlepszych polskich artystów, m.in. Rosińskiego i Wróblewskiego, padło wreszcie na Polcha. Do scenariuszy Arnolda Mostowicza stworzył osiem tomów; efektem jest świetna komiksowa fantastyka na europejskim poziomie – rysownik słusznie zauważył w jednym z wywiadów, że gdyby nie problemy finansowe wydawców i zawirowania polityczne, cykl mógłby być z powodzeniem kontynuowany do dziś.
Największy sukces przyniosły Polchowi jednak przełom lat 80. i 90. oraz współpraca z Maciejem Parowskim i Jackiem Rodkiem nad serią „Funky Koval”, najpierw drukowaną na łamach „Nowej Fantastyki”, potem wydawaną w albumach. Trzy tomy, które wówczas powstały (czwarty został dokończony po wieloletniej przerwie w 2011 r.), to żelazny kanon polskiego komiksu. Kapitalnie opowiedziana fantastyka przygodowa została naszpikowana licznymi aluzjami kulturowymi i politycznymi (co naraziło twórców na problemy z cenzurą), a precyzyjna, drobiazgowa kreska Polcha co chwila odsłania przed czytelnikami nowe szczegóły.
„Warto podkreślić, że [Polch] był jednym z pierwszych i nielicznych, którzy w PRL robili komiksy dla dorosłych, a nie dzieci czy młodzieży. Przygody Funky′ego to była lektura zrobiona dla przyjemności samych autorów i z myślą o czytelnikach w ich wieku” – pisał Szymon Holcman na łamach internetowego „Magazynu Kreski”. Dopracowany w detalach komiks (uważnie się przyglądając, można np. dostrzec, jakie książki ma w swoim pokoju tytułowy bohater – „Niezwyciężonego” Lema i „Słoneczną loterię” Dicka) okazał się szczytowym osiągnięciem Polcha. W 2008 r. pojawiły się w mediach informacje o planach hollywoodzkiej ekranizacji, ale do realizacji filmu nigdy nie doszło.
Bogusław Polch dla „Polityki”: Nie chciałem, żeby Żbik wyglądał jak ciamajda
Wiedźmin jest brudny i przerażający
W latach 90. ukazała się ostatnia wielka seria rysowana przez artystę: sześcioczęściowa adaptacja opowiadań Sapkowskiego o Geralcie z Rivii. Krytykowany za odejście od swojego pełnego szczegółów rysunku Polch bronił się przed zarzutami o niechlujność czy pośpiech (swoją drogą, słaba jakość druku magazynu „Komiks”, w którym ukazywały się kolejne albumy, nie pozwalała w pełni docenić jego kunsztu): „Myślę, że znalazłem kreskę, która oddaje świat wiedźmina. I nie jest to świat kanonu fantasy, jako że »Wiedźmin« nigdy do tego kanonu nie aspirował, ja także nie. (…) Nie chciałem być kolejnym specem od eleganckiej fantasy, przesłodzonej w stylu Chrisa Achilleosa czy Borisa Vallejo. Mój »Wiedźmin« jest brudny, śmierdzący, przerażający, gdy zabija, tak jak u Sapkowskiego”.
Po latach „Wiedźmin” świetnie się broni: choć niedoskonały, pozostaje najciekawszą próbą przeniesienia przygód Geralta na język komiksu. Niestety kres serii (ostatni tom ukazał się w 1995 r.) zbiegł się również z poważnym kryzysem na polskim rynku komiksowym. Ostatni tom „Wiedźmina” okazał się jednocześnie ostatnim wydaniem magazynu „Komiks”, a Polch poświęcił się przede wszystkim pracy w reklamie. Do komiksu wracał sporadycznie: oprócz ostatniego tomu „Funky’ego Kovala” narysował nowy odcinek przygód Żbika (już w randze pułkownika) „Tajemnica »Plaży w Pourville«” (2003), inspirowany prawdziwą historią kradzieży obrazu Claude’a Moneta z Muzeum Narodowego w Poznaniu.
Wiele razy zapowiadał powrót do tworzenia komiksów, pracował nad kolejnymi projektami, chciał m.in. wrócić do świata „Funky’ego Kovala”. Jego komiksowe marzenia nie doczekały się jednak realizacji.
Wypowiedzi artysty pochodzą z wywiadu zamieszczonego w książce Bartosza Kurca „Trzask prask” (Bajka, Koluszki 2004).
Czytaj także: Dymisja kapitana Żbika
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS