Pierwszą przyczyną jest tzw. efekt podstawy porównawczej sprzed roku. Początek ubiegłego roku był szczególnie dobry dla producentów, którzy zwiększyli dostawy gotowych pojazdów, unieruchomionych wcześniej z powodu braku podzespołów, zwłaszcza elektronicznych. Nie można tym wyjaśnić wszystkiego. Jest też prawdą mniejsza sprzedaż w tym roku wszystkich producentów, firm niemieckich o kilka punktów, Stellantisa nawet o 10 proc.. Przyczyniła się do tego uporczywa inflacja, która wpłynęła na, mniejszą liczbę zamówień, a to dało mniejsze dostawy w tym roku.
Widać to szczególnie w Europie i w Ameryce Płn., dodatkowo tamtejsi klienci zwlekają z podejmowaniem decyzji dotyczących wyboru systemu napędu (spalinowy czy elektryczny), także w kontekście zbliżających się wyborów. I słusznie, bo kilka ugrupowań populistycznych kwestionuje w swych kampaniach przyspieszony marsz ku pojazdom elektrycznym.
Zmiana systemu napędu wymusiła na producentach odnowienie najważniejszych modeli, konsumenci czekają zatem na te nowości. Tesla wyjaśniła gorsze wyniki uzyskane między dwiema falami wzrostu: pierwszej w 2017 i 2020 r., gdy pojawiły się nowe wersje Modelu 3 i Y oraz drugą, która zacznie się w 2025 r. od pojawienia się aut na płycie nowej generacji. Stellantis musi odnowić w Europie wiodące modele Citroena C3 i Peugeota 3008, a w Ameryce furgonetkę Rama 1500 i limuzynę Dodge Charger. W tej samej sytuacji jest Mercedes. dotyczy to jego segmentu aut luksusowych i najdroższych.
Kolejnym czynnikiem spadku sprzedaży jest wojna cenowa, zmniejszająca rentowność producentów i salonów sprzedaży. Auta elektryczne są w dalszym ciągu za drogie, producenci wywołali więc wojnę na ceny, aby ożywić popyt wobec konkurencji pojazdów z Chin. Tesla kolejny raz obniżyła ceny swego Modelu 3 w Chinach, Europie i w Stanach. Volkswagen oferuje spore rabaty … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS