Nadszedł czas rozliczenia i wyłożenia kart na stół –
twierdzą ekonomiści Incrementum AG. Ich zdaniem na fali historycznych rozstrzygnięć
cena złota pójdzie ostro w górę i przyszłym roku sięgnie 2500 dolarów za uncję trojańską.
„Sprawdzam” – używając tego pokerowego terminu, ekonomiści tak
właśnie zatytułowali swój tegoroczny raport z cyklu „In Gold We Trust” (czyli „W
złocie pokładamy nadzieję”). Coroczny raport liechtensteinskiej firmy
inwestycyjnej Incrementum AG jest czymś, na co wielu goldbugów (potoczne
określenie osoby konsekwentnie inwestującej w złoto) czeka równie niecierpliwie
co nastoletni fani na nową płytę swojego ulubionego zespołu. Ekipa Incrementum słynie bowiem z pozytywnego
nastawienia do inwestowania w złoto i analizy opartej o austriacką szkołę
ekonomii.
Dwa lata temu analitycy
Incrementum zalicytowali ostro i przepowiedzieli 4 800 USD za uncję złota.
Ale dopiero w roku 2030. Była to więc prognoza tyleż spektakularna, ileż
bezpieczna. Wszakże na jej realizację mieli prawie dekadę. Gdyby się
sprawdziła, ich autorów czekałaby wieczna finansowa chwała. A gdyby nie… to
przecież nikt jej w roku 2030 nie będzie już pamiętał. Jednakże ważniejsze od
samej prognozy i konkretnych liczb jest spójny i logiczny scenariusz, który doprowadził
jej autorów do takiej konkluzji.
Czas rozliczenia. Rzeczywistość powie: sprawdzam!
Przez poprzednią dekadę żyliśmy w sztucznie wykreowanej
atmosferze pokoju, stabilności i dobrobytu. Banki centralne, sprawdziwszy stopy procentowe
do zera (lub nawet poniżej), sponsorowały wielką hossę wszystkiego na
rynkach akcji, obligacji, nieruchomości, start-upów, kryptowalut i wszelkiej
maści spekulacyjnych i w istocie niewiele wartych aktywów.
To wszystko pękło w roku 2022. Najpierw eksplodowała
inflacja, którą bankierzy centralni zawzięcie próbowali wykreować przez całą
poprzednią dekadę, ale im się to nie udawało. Potrzebowali dopiero pandemii i
pieniędzy z powietrza, aby odpalić inflacyjną petardę. Tylko że ta wybuchła im
w rękach. Stąd też paniczna wolta i gwałtowne podwyżki stóp procentowych, które
obserwowaliśmy przez poprzednie dwa lata.
I tak już bardzo wątpliwa wiarygodność bankierów centralnych
o mały włos nie załamała się dokumentnie. W obliczu największej od czterech
dekad inflacyjnej fali Rezerwa Federalna zdecydowała się na najgwałtowniejszy
od 42 lat cykl podwyżek stóp procentowych, w nieco ponad rok wynosząc je z zera
do przeszło 5%. Przewodniczący Powell zapowiada, że na tym nie poprzestanie i
jeszcze „dorzuci” ze dwie podwyżki. A to by oznaczało, że stopa funduszy
federalnych znajdzie się na najwyższym poziomie w XXI wieku.
– Najszybsze i najmocniejsze od ponad 40 lat podwyżki stóp
procentowych w krajach rozwiniętych już zdążyły uśmiercić pierwsze ofiary –
piszą ekonomiści Incrementum, wskazując w tym kontekście na wrześniowe
problemy brytyjskich funduszy emerytalnych, zamknięcie jednego z
nieruchomościowych funduszy BlackRocka, bankructwo
kryptowalutowej giełdy FTX oraz marcowe
plajty w amerykańskim sektorze bankowym. Nie zapominajmy przy tym o
implozji Credit Suisse – jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie.
Modele biznesowe budowane w czasach rekordowo niskich stóp procentowych mogą
więc masowo wyginąć w czasach droższego kredytu.
Monetarna historia ostatniego półwiecza uczy, że praktycznie
wszystkie większe kryzysy finansowe były dziełem polityki pieniężnej
prowadzonej przez Rezerwę Federalną. Fed najpierw sztucznie zaniżał cenę
pieniądza, aby pobudzić akcję kredytową i podkręcić koniunkturę gospodarczą.
Następnie zmuszony był ostro podnosić stopy procentowe, aby zdusić wykreowaną
przez siebie inflację i nierównowagę makroekonomiczną. Po
1971 roku każdej serii podwyżek stopy funduszy federalnych towarzyszył
mniejszy bądź większy krach finansowy, co widać na powyższym wykresie.
– Historia finansów pełna jest przypadków, gdy zalanie
rynków płynnością wywołało sztuczny boom. Gdy ten sztuczny stymulant zostanie
wycofany, błędna alokacja kapitału zostaje gwałtownie odsłonięta i boleśnie
wyczyszczona przez proces spadku cen, bankructw i recesji – piszą autorzy
raportu „In Gold We Trust”. Ich zdaniem monetarna wolta Fedu jak zwykle
doprowadzi do recesji, która wybuchnie z pełną mocą w roku 2024. I co
historycznie było czynnikiem podnoszącym dolarowe notowania złota.
Koniec systemu eurodolara?
Drugą płaszczyzną konfrontacji rzeczywistości z establishmentem
będzie geopolityka. Na tym froncie konfrontacja dojrzewała od lat i była
napędzana rosnącą siłą ekonomiczną rynków wschodzących (BRICS) w stosunku do
garstki największych krajów rozwiniętych (G7). W roku 2021 gospodarki BRICS
generowały już więcej PKB (liczonego w parytecie siły nabywczej – PPP) niż
gospodarki G7.
Pierwszą falą tej ekonomicznej konfrontacji była wojna
handlowa USA z Chinami rozpoczęta przez prezydenta Donalda Trumpa. Pomimo
zmiany kierownictwa Biały Dom kontynuuje trumpowską politykę względem Pekinu, a
nawet ją zaostrzył, prowokując chińskich komunistów wizytami na Tajwanie. „Normalnie”
taka konfrontacja za kilka bądź kilkanaście lat zapewne skutkowałaby otwartą
wojną na Pacyfiku, nieco przypominającą w swej genezie wybuch I wojny
światowej. Tym razem w rolę Państw Centralnych wcieliłby się blok BRICS pod
przewodnictwem Chin.
Ale 24 lutego 2022 roku stolik ten wywrócił Władimir Putin,
najeżdżając Ukrainę i wywołując największy od czasów II wojny światowej
konflikt zbrojny w Europie. Zachód odpowiedział zmasowanymi sankcjami ekonomicznymi
wymierzonymi w Rosję. Najgroźniejszym orężem okazał się dolar amerykański. A
konkretnie – zamrożenie rosyjskich rezerw walutowych ulokowanych w zachodnich walutach
(USD, EUR, GBP) i odcięcie Rosji o globalnego systemu finansowego.
Od tego momentu władze wielu państw neutralnych zapewne
zastanawiają się, czy przypadkiem one nie znajdą się kolejne na liście. Od
kilku miesięcy widać wzmożony ruch w podpisywaniu wszelkiej maści bilateralnych
umów umożliwiających rozliczanie się krajów BRICS bez pośrednictwa dolara. Prym
w tym wiodą Chiny, które już zmusiły Rosję do przeprowadzania płatności w
juanie. Oczywiście od
tych porozumień handlowych do detronizacji dolara droga jest bardzo daleka.
Ale pierwsze kroki w tym kierunku już zostały poczynione i lawina powoli
ruszyła. Nawet amerykańska
sekretarz skarbu Janet Yellen w kwietniu przyznała, że sankcje nałożone na
Rosję wystawiają na ryzyko globalną hegemonię dolara i wzmagają poszukiwanie
alternatywy dla rozliczeń w USD. A w czerwcu powiedziała, że może nas czekać „powolny
spadek” udziału dolara w globalnych rezerwach walutowych.
– Obserwujemy narodziny Bretton Woods III – nowego światowego
ładu monetarnego opartego o waluty Wschodu, który zapewne osłabi system eurodolara
i przyczyni się do wzmocnienia sił inflacyjnych na Zachodzie – uważa Zoltan
Pozsar, do niedawna ekonomista Credit Suisse słynący z nietuzinkowych analiz
rynków finansowych i przez niektórych postrzegany jako „rynkowy guru”. – Era Bretton
Woods była oparta o złoto. Bretton Woods II był oparty o wewnętrzny pieniądz
(obligacje rządu USA z niezabezpieczalnym ryzykiem konfiskaty). A Bretton Woods
II będzie oparty o zewnętrzny pieniądz (złoto i inne surowce) – prorokuje Pozsar.
Nikt nie wie, dokąd nas ta podróż zaprowadzi. Ale jeśli
faktycznie czeka nas odejście od hegemonii dolara, to złoto będzie domyślnym
pretendentem do odegrania pewnej roli w nowym ładzie monetarnym. Choćby
dlatego, że po prostu budzi zaufanie swoją neutralnością i brakiem ścisłych
powiązań z którymkolwiek z globalnych graczy. A skoro tak, to popyt na nie
zapewne wzrośnie, co zwiększa szanse na wzrost jego ceny. Zwłaszcza tej
wyrażonej w USD.
Czy te wszystkie „nierozliczone” rozdania mają potencjał,
aby wynieść ceny złota na nowe realne minima? Zapewne tak. Ale czy tak się
stanie, tego nikt w tej chwili wiedzieć nie może. Coś jednak może być na rzeczy
w fakcie, że w 2022 roku banki
centralne dokonały największych rocznych zakupów złota w swej współczesnej historii.
Nie zapomnijmy w tym wszystkim o inflacji. Wszakże rekord cen kruszcu ze
stycznia 1980 roku wynoszący 850 USD/oz. w przeliczeniu na dzisiejszy pieniądz
byłby równy 3 332 USD/oz. – tak przynajmniej wynika z kalkulatora inflacyjnego rządowego
Biura Statystyki Pracy. W tym kontekście prognozowane przez Incrementum
niespełna 2500 USD/oz. nie byłoby nawet wyrównaniem rekordu sprzed ponad 40
lat.
Materiał zawiera komentarz partnera – firmy Goldenmark
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS