A A+ A++

Zachłanność jest cechą kapitalizmu. Kapitalizm zainfekował nią ludzi, uczynił z niej swą naczelną cnotę i wraz z żądzą zysku wypisał na sztandarach. Te dwie składowe są kapitalizmowi nieodzowne, stanowią cel i wyznacznik kapitalistycznej aktywności, drenują etykę, kulturę i prawo. Jeszcze gorszy jest turbokapitalizm. Wprawdzie nie jestem pewien co to znaczy, ale na pewno jest gorszy bo „turbo” oznacza zapewne wzmożenie, zintensyfikowanie. W turbokapitalizmie jest więc tak jak w kapitalizmie „zwykłym” tyle, że bardziej. Taka żądza zysku na przykład rozprzestrzeniając się globalnie powoduje że ludzie są wyzyskiwani w sposób urągający elementarnej godności a rozwarstwienie społeczeństw osiąga ekstremum nieznane przedtem w historii. Rozwarte paszcze rekinów biznesu pożrają w pogoni za zarobkiem każdy element świata, a ich ofiarą padają wartości wyższe spuszczane do ścieku po równi pochyłej wypolerowanej zachłannością.

Cóż, może dla niektórych zabrzmi powyższe jak opis rzeczywistości. Ja jednak próbowałem sformułować ten ustęp z pewnym przerysowaniem mając nadzieję, że przez to zabarwi się nutką ironii, bowiem uważam takie ujęcie sprawy za wierutną bzdurę. Poza wieloma pomniejszymi znajduję jedną, główną przyczynę dla której kapitalizm nie może być winny tych wszystkich grzechów a jest nią po prostu to, że … kapitalizmu nie ma. W ogóle nie ma. Nie tylko realnie w Polsce czy Europie – on nie istnieje i nie istniał. Brzmi idiotycznie? Co nas w takim razie otacza? Co było w XVIII czy XIX wieku w Anglii, co w XX-wiecznej Ameryce czy Europie Zachodniej?

Żeby odpowiedzieć i wytłumaczyć się z mojej ryzykownej tezy pozwolę sobie zacząć od drugiej strony, czyli od czegoś co powszechnie i słusznie uważa się za kapitalizmu przeciwieństwo: od socjalizmu. Czy chociaż on istnieje? Owszem, jak najbardziej, co do tego nie mam wątpliwości. Istnieje nad wyraz realnie i definiuje go prosta cecha: nieuznawanie prawa własności. Brak tej własności w gospodarce to socjalizm właśnie. Można pozbawić ludzi również własności osobistej – wtedy też jest socjalizm tyle, że „doskonalszy” i możemy go obrazowo nazwać komunizmem, ale rozróżnienie tych pojęć jest umowne i niejasne, zasadniczo więc powinno się je traktować jako synonimy. Zresztą rozróżnienie własności „osobistej” od „gospodarczej” też jest nieostre i ogólnie mówimy przecież po prostu o własności prywatnej i to ona jest socjalizmu głównym wrogiem a  jej ograniczanie jest ku niemu drogą.

Własność prywatną wykluczać można różnymi sposobami, niekoniecznie bezpośrednim upaństwowieniem dóbr. Ten sam efekt da się osiągnąć choćby podatkami albo nałożeniem na biznes „siły kierowniczej” w postaci planistów czy kontrolerów czyli faktycznych dysponentów z ramienia państwa pozbawiając przedsiębiorców możliwości decydowania o swojej własności (tak było np. w III Rzeszy). W trakcie rozwijania tych metod mamy okres przejściowy – to socjalizm niepełny, niekiedy nawet szczątkowy, tyle że ta szczątkowość ma taką właściwość, że stale i nieuchronnie ewoluuje. Nazywa się ten proces postępem (socjalizmu) i towarzyszy mu zawsze rozrost biurokracji oraz pasmo regulacji i restrykcji pochłaniających kolejne obszary wolności. Ten to właśnie, tyczący własności prywatnej, specyficznie socjalistyczny element generuje całą niewydolność i totalitarne ciągoty systemu, wszystkie katastrofalne skutki, które tyle już razy w historii się ujawniły i wciąż są zapominane a socjalizm dalej ma szlifowaną i „doskonaloną” formułę.

Tak więc socjalizm ma definicję. Wymyślono też określenia na jego formy przejściowe (które wielu uważa za twór zbliżony do ideału) łączące cechy obu systemów. To „trzecia droga” zwana np. kapitalizmem państwowym albo państwem opiekuńczym – to jednak zabawy słowne, które nie zmieniają istoty rzeczy, czyli wyciągania ręki po czyjąś własność (pod osłoną potęgi państwa).
Gdy już zdefiniowaliśmy socjalizm to łatwo zrobimy to samo z tzw. kapitalizmem. To po prostu przeciwieństwo socjalizmu, a więc system ustrojowy gdzie własność prywatna jest respektowana. Tylko tyle. Inaczej mówiąc kapitalizm to po prostu państwo nieokaleczonego, sprawiedliwego prawa. Sprawiedliwego i równego dla wszystkich. Państwo socjalistyczne nie jest takim z definicji, bo jedno z praw fundamentalnych jest usunięte z systemu na samym początku. Zwolennikowi kapitalizmu to właśnie przeszkadza i chce tylko by nie pozbawiać systemu prawnego tego elementu. Nic więcej. Nie widzi powodu by dokładać do stanowionego prawa czegokolwiek więcej. Nie potrzebuje wprowadzać dodatkowego warunku by „osiągnąć” kapitalizm, żadnej nowości ideologicznej poprawiającej świat – państwo sprawiedliwe to właśnie brak „udoskonaleń”, nie wymaga ono żadnych nowych założeń czy postulatów. W tzw. kapitalizmie nie ma najmniejszego nawet paragrafu, który byłby „kapitalistyczny”, np. takiego, że „kapitalista” (ktokolwiek by to miał być) ma jakieś specjalne prawa, albo, że osławiony zysk jest specjalnie chroniony. Nic z tych rzeczy. Jest tak gdyż, zgodnie z moim spostrzeżeniem, nie ma „wynalazku” o nazwie kapitalizm. Nikt go nigdy nie „wprowadzał” – on wyłonił się jako odrzucenie barier z dawnych epok (niewolnictwa, feudalizmu), które ograniczały ludzką swobodę, a nie jako formuła ujęta w punkty konieczne do realizacji. Nie ma manifestu ideowego, algorytmu wprowadzania kapitalizmu – zupełnie przeciwnie niż w socjalizmie. Powtarzam: tzw. kapitalizm to brak gorsetu korekt mających ulepszać świat, to po prostu równe dla wszystkich prawo, czyli sprawiedliwość – i tylko tyle. Dlatego, jeśli już chcemy podkreślić jakoś obowiązywanie prawa własności preferuję zamiast nazwy „kapitalizm” określenie „wolny rynek” bo ono lepiej wskazuje na istotę czyli wolność w dysponowaniu swoją własnością.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł[WIDEO] Trąba powietrzna przeszła przez Kaniów. Zerwane dachy!
Następny artykułWyciek danych z WhatsAppa. Google indeksuje numery użytkowników