Transport publiczny to rzecz, bez której nie jest w stanie sprawnie funkcjonować żadne miasto świata; Czy to autobus czy tramwaj – ich obecność ułatwia mieszkańcom życie i przyczynia się znacząco do rozwoju ekonomii miast. To wszystko wydaje się oczywiste, natomiast dla bardzo wielu mało oczywistym jest fakt kupowania biletów, za które transport publiczny może się rozwijać i w ogóle istnieć. Ten problem pragnę dziś poruszyć z perspektywy pasażera i byłego już kierowcy autobusu miejskiego w Wielkiej Brytanii.
ZKM Elbląg to instytucja znana nam wszystkim, a od pewnego czasu, a dokładniej po zmianie rozkładu jazdy Zakład Komunikacji Miejskiej stał się celem i obiektem nienawiści pasażerów. Lista utrapień i niedogodności jest długa i kręta; Rozkład nieprzystosowany do przyjazdu i odjazdu pociągów, stary tabor, zbyt mała liczba kursów w godzinach szczytu, można wymieniać w nieskończoność. Wiele rzeczy można poprawić od ręki, inne natomiast wymagają czasu i przede wszystkim pieniędzy – pieniędzy, które moim zdaniem ZKM traci tysiącami złotych każdego dnia.
Jak już wspomniałem, byłem kierowcą autobusu miejskiego w Wielkiej Brytanii, gdzie oprócz bezpiecznej jazdy po wyznaczonych liniach autobusowych byłem odpowiedzialny za kontrolę przy okazywaniu/zakupie biletu za przejazd przez pasażerów. Kontrola wyglądała następująco. Pasażerowie wchodzą jedynie przednimi drzwiami, a wychodzą jedynie tylnymi. Wchodząc obok kierowcy przykładali kartę transportu miejskiego/kartę kredytową do czytnika, który identyfikował/pobierał opłatę za przejazd. Jeśli pasażer nie miał biletu na karcie, lub wystarczających środków na koncie pojawiał się sygnał dźwiękowy i zapalała się czerwona kontrolka na czytniku. Co w takim przypadku? Bye, bye miłego spacerku. Piesza przechadzka czekała również pasażera, który próbował wejść tylnymi drzwiami, unikając zapłaty. Taki pasażer zostawał przeze mnie wezwany do zapłaty, jeśli nadal udawał niewzruszonego, wzywałem policję. Co działo się w takich przypadkach? Pasażer od razu słysząc słowo „policja” udawał roztargnionego i grzecznie przykładał kartę do czytnika, robiąc kocie oczka.
Szczelność systemu opłat za przejazd, jaki istnieje w Wielkiej Brytanii, jest godny podziwu, a podczas mojej kariery kierowcy, liczba pasażerów, którym udało się przejechać na „gapę” można by dosłownie policzyć na palcach jednej ręki.
Jak to wygląda na naszym podwórku? Wsiadasz, jak chcesz i wychodzisz, jak chcesz. Siekiera, motyka, kanary robią łapankę, pusty autobus, to nie kasuję biletu, bo tylko kilka przystanków jadę – tak to wygląda. Sodoma i Gomora.
A traci ZKM i to niemało, bo osobiście znam i widzę wiele osób, które codziennie poruszają się komunikacją miejską, a bilety kasują jedynie, kiedy zauważą wchodzących i dobrze im znanych kontrolerów.
Skromnie myślę, że obecnie Zakład Komunikacji Miejskiej w Elblągu traci dziennie od 1500 zł w górę, co rocznie daje ponad pół miliona złotych – sumy robią wrażenie, biorąc pod uwagę fakt, że ZKM wciąż zasłania brakiem funduszy za swoje decyzje, jak np. cięcia w rozkładzie jazdy lub stary tabor.
Osobiście uważam, że wojny z osobami, który notorycznie nie płacą za siebie, nie wygramy prośbami. Tu potrzeba zmian i szczelnego systemu jak ten, który obecnie wykorzystywany jest na Wyspach.
Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
Co Państwo o tym sądzicie? Czy taki system sprawdziłby się w Elblągu? Zapraszamy do dyskusji.
.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS