Jad kiełbasiany czy jednak środek chemiczny? Co znajdowało się w galarecie, którą zjadło troje mieszkańców Nowej Dęby? Mężczyzna zmarł, dwie kobiety trafiły do szpitala z zatruciem. Małżeństwo, które handlowało galaretą i innymi przetworami mięsnymi, działało nielegalnie. To, co robili, było poza kontrolą służb weterynaryjnych.
W sobotę zmarł 54-letni mężczyzna. Dwie kobiety trafiły do szpitali. Co ich łączyło? Zjedli galaretę kupioną na targowisku w Nowej Dębie. 54-letni Iurii O. do Nowej Dęby przyjechał z Ukrainy razem z rodziną. Pracował w dziale technicznym w miejscowym szpitalu. W sobotę kupił na targowisku galaretę w plastikowym pojemniku i zjadł na raz całą porcję. Nie minęło dwie i pół godziny i Iurii N. nie żył. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, lekarze z SOR-u wstępnie rozpoznali, że doszło do niego do zatorowości płucnej. Były problemy z wentylacją i oddychaniem u pacjenta. Przebieg choroby był błyskawiczny. Ale prawdopodobnie jego śmierci nie łączono początkowo ze zjedzoną przez niego galaretą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS