A A+ A++

Problem wpływu wielkich cyfrowych korporacji na sferę publiczną współczesnych demokracji jest realny. Kierowane przez Ziobrę ministerstwo sprawiedliwości jest jednak chyba ostatnią instytucją, od którą moglibyśmy oczekiwać, by w dobrej wierze, sensownie i kompetentnie była w stanie uregulować tę sferę sieciowej aktywności.

Ustawa ślepa na jedno oko

Projekt przedstawiony w piątek przez Ziobrę uderza jako nieprzemyślany, dziurawy i najpewniej niemożliwy w realizacji. By chronić treści umieszczane przez polskich użytkowników na Facebooku czy Twitterze buduje kolejną instytucję: Radę Wolności Słowa. Jej pięciu członków ma na sześcioletnią kadencję wybierać Sejm większością 3/5 głosów. Rada ma być instytucją, do której może odwołać się użytkownik danej internetowej platformy, w sytuacji, gdy jego treści, lub konto zostaną zablokowane. Rada ma siedem dni na decyzję: może nakazać przywrócenie usuniętych treści, jeśli były one zgodne z polskim prawem. Od decyzji Rady można się odwołać do sądu administracyjnego. Platformy cyfrowe mają wyznaczyć specjalnych przedstawicieli w Polsce pracujących z Radą i polskimi sądami.

Słuchaj podcastu:

Z tą ustawą są dwa zasadnicze kłopoty. Po pierwsze, jest ona ślepa na jedno oko. Dostrzega tylko część problemu z mediami społecznościami: czasem faktycznie arbitralne decyzje dotyczące blokowania treści czy użytkowników. Biorąc pod uwagę środowisko polityczne, z którego wychodzi, można powiedzieć, że pisana jest pod i z punktu widzenia prawicowego, internetowego hejtera, który nie może pogodzić się z tym, że po tym, gdy napisał o jeden mocny post o uchodźcach, lewakach czy społeczności LGBTQ za dużo, odcięto mu dostęp do konta.

Czytaj także: PiS znów walczy z gender w Unii. Przy okazji osłabia Ziobrę, Kaletę i spółkę

Problem arbitralnych banów jest oczywiście realny. Dobre regulacje powinny dążyć do wymuszenia na platformach cyfrowych maksymalnie przejrzystych reguł i jak najszerszego otwarcia algorytmów wyławiających kontrowersyjne treści. Nie jest to jednak jedyny problem z tym, co możemy przeczytać na Twitterze, Facebooku czy Parlerze. Równie poważny jest odwrotne zjawisko: niezdolność tych platform do dostatecznie szybkiego oznaczania i usuwania treści zniesławiających, dezinformacyjnych, szerzących teorie spiskowe, zachęcających do przemocy. To media społecznościowe stały się w ostatnich miesiącach środowiskiem, gdzie szerzyły się spiskowe teorie o rzekomo ukradzionych Trumpowi wyborach, radykalizujące jego zwolenników do tego stopnia, że ci podburzeni przez ustępującego prezydenta dokonali szturmu na Kapitol.

Media społecznościowe łatwo mogą stać się przestrzenią zorganizowanych kampanii dezinformacji, obliczonych na zaognienie politycznych podziałów, niszczenie różnych aktorów życia publicznego, radykalizację podatnych na skrajne ideologie środowisk. Nie od dziś dostajemy sygnały, że zachodnie demokracje mogą być w ten sposób osłabiane przez autorytarne państwa, takie jak putinowska Rosja. Ustawa Ziobry w ogóle nie dostrzega tych problemów. Co dyskwalifikuje ją jako próbę całościowego uregulowania aktywności cyfrowych gigantów.

Jak Ziobro chce to właściwie wyegzekwować?

Drugi problem jest jeszcze poważniejszy. Zapisów ustawy po prostu najpewniej nie będzie się dało wyegzekwować. Zacznijmy choćby od przepisów o wyborze członków Rady Wolności Słowa większością trzech piątych głosów w Sejmie. Przy obecnym poziomie polaryzacji Sejm najpewniej nie byłby w stanie taką większością wybrać choćby jednego. Jedna strona polskiego sporu za bardzo obawiałaby się, że druga wsadzi do Rady swoich ludzi i przy ich pomocy będzie pomagać sobie w kampanii w mediach społecznościowych – która staje się coraz bardziej istotna dla przebiegu wyborów.

Jeszcze większy problem jest z tym, jak w zasadzie Rada Wolnego Słowa ma zmusić Facebooka albo Twittera do przywrócenia usuniętych treści albo zablokowanego konta. Projekt mówi o możliwości nakładania kar na platformy w wysokości nawet do 50 milionów złotych. Platformy cyfrowe na ogół działają jednak w Stanach – poza polską jurysdykcją. W Polsce mają np. tylko działy marketingów. Komentujący na gorąco sprawę eksperci są zgodni: plany Ziobry to fikcja.

Trudno w ogóle uwierzyć, by państwo o takim politycznym dyplomatycznym i gospodarczym potencjalne jak Polska było w stanie realnie prowadzić suwerenną politykę wobec platform cyfrowych. Ze znacznie mniej ambitnej niż plany Ziobry propozycji podatku cyfrowego rząd Morawieckiego wycofał się niedawno pod naciskiem Amerykanów. Szansą na realne uregulowanie gigantów cyfrowych są dla nas odpowiednie rozwiązania unijne, nie samodzielne ustawodawcze szarże.

Kto lepiej ochroni wolność do prawicowego hejtu

Trudno uwierzyć, by ziobryści nie zdawali sobie sprawy z tego wszystkiego. Dlaczego więc występują z takim, a nie innym projektem? Bo najpewniej nie chodzi im o uregulowanie platform cyfrowych, a o walkę o wpływy na prawicy.

Projekt ogłoszony zostaje kilka dni po tym, gdy na swoim profilu na Facebooku premier Morawiecki zapowiedział walkę na rzecz „wolności słowa w sieci” i regulację tych kwestii na poziomie unijnym. Wcześniej większość kluczowych platform zawiesiło konta Donalda Trumpa, co poruszyło zwolenników populistycznej prawicy na całym świecie, w tym w Polsce.

Morawiecki i Ziobro wydają się rywalizować o to, kto bardziej się przypodoba tej wzburzonej grupie, kto zaprezentuje się jako bardziej zdecydowany „obrońca wolnego słowa w sieci”, co biorąc pod uwagę to, jakie środowiska popierają PiS, oznacza przestrzeń dla populistyczno-prawicowego hejtu. Ziobro, jak zwykle, licytuje twardo. Gdy Morawiecki pisze o europejskich rozwiązaniach, minister sprawiedliwości ma już gotowy projekt ustawy i proponuje „suwerenne” działanie Polski, bez oglądania się na Brukselę.

Z tego „suwerennego działania” wyjdzie jednak głównie ośmieszenie państwa. Bo nie jest poważnym państwo, w którym kluczowi politycy proponują daleko idące zmiany prawne nie po to, by rozwiązać realny problem, czy uregulować wymagającą tego sferę, ale po to, by przyłożyć łopatką rywalowi z tej samej politycznej piaskownicy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus w Łódzkiem. 351 nowych zakażeń i pięć zgonów w ciągu doby
Następny artykułPiłkarki ręczne z Żor przegrały z Dziewiątką