Wprawdzie do kalendarzowej zimy zostało jeszcze trochę czasu, ale grudniowe opady śniegu i mróz w naszej szerokości geograficznej, nie powinny być niczym nadzwyczajnym. Tymczasem znowu słychać, że zima zaskoczyła drogowców, jak i mieszkańców. Po prostu bezwzględnie zaatakowała.
Nieco większe, niż w ciągu ostatnich kilku lat, opady śniegu na nowo wywołały dyskusję o tym, czy zima zaskoczyła drogowców, ale i mieszkańców. Wszak wielu przyzwyczaiło się do symbolicznego, jeśli w ogóle śniegu. Czasy, kiedy nie było to niczym nadzwyczajnym i godnym specjalnej uwagi w programach informacyjnych, odeszły w niepamięć.
Tymczasem na około tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia zima dała o sobie znać. Na szare miasto zaczął opadać biały puch, nadając mu bajkowego wyglądu. Wkrótce zachwyt nad niemalże świąteczną atmosferą ustąpił żądaniom zapewnienia czarnej jezdni i odśnieżonych chodników. Czy jednak da się to życzenia zrealizować w 100 procentach, kiedy opady trwają bez przerwy? Inną sprawą jest to, czy firmy odpowiedzialne za utrzymanie miasta niezwłocznie podjęły odpowiednie działania i były przygotowane na taką ewentualność. Nie trzeba dodawać, że o zbliżających się opadach od kilku dni informowały media, głosząc, że „zima zaatakuje”.
Mamy też Straż Miejską, której zadaniem jest zbierać od mieszkańców informacje na temat niedociągnięć związanych z odśnieżaniem, tak aby dyscyplinować firmy, zachęcając do efektywniejszej pracy. Zresztą mundurowi rutynowo kontrolują drogi i ich stan, co znajduje odzwierciedlenie w specjalnie tworzonych na tę okazję protokołach. Oby tylko te stosy papierów przełożyły się na konkretne działania służb odpowiadających za utrzymanie dróg i chodników w mieście.
Prawdziwie zimowa aura jest też utrapieniem dla kierowców. Nie ulega wątpliwości, że narzuca ona wysokie wymagania, jeśli chodzi o kierowanie samochodami. Trzeba dysponować umiejętnościami, które w ciągu roku na ogół nie są konieczne, a z tym u posiadaczy aut różnie bywa. Nie zabrakło również takich, którzy niefrasobliwie „zapomnieli” wymienić opony na zimowe. Były też i takie sytuacje, że właściciel samochodu odśnieżał nie swój pojazd, tylko sąsiada. Przecież każdy może się pomylić.
Na osiedlowych parkingach można było usłyszeć dźwięk skrobaczek do szyb i czasami rozpaczliwe próby wyjechania spod bloku, co się różnie kończyło. Mieszkańcy, jak zwykle w takich sytuacjach, zaczęli oceniać stan jastrzębskich dróg w porównaniu do innych, sąsiednich powiatów. Tutaj linia podziału przebiegała pomiędzy tymi, którzy uważali, że jezdnie są najgorsze i zaraz po minięciu granicy miasta, zaczyna się inny, lepszy świat, druga strona natomiast dowodziła, że przecież śnieg wszędzie pada tak samo i po prostu taki mamy klimat. A cudów w tym zakresie w sąsiednich miastach nie ma.
Najszczęśliwsze w tym wszystkim były dzieci tłumnie oblegające górki i wzniesienia. Dla nich śnieg to po prostu okazja do zabawy i harców na świeżym powietrzu. Okazja, która nie wiadomo, jak długo potrwa, bo przecież aura zmienną jest.
Opady śniegu wyzwoliły wśród mieszkańców różne emocje. Najbardziej denerwowali się ci, którzy chcieli szybko i bezpiecznie dojechać do pracy. Zdarzało im się wieszać przysłowiowe psy na pracownikach utrzymania dróg. Ci z kolei sami niejednokrotnie utknęli w zaspach, jadąc do swojego rejonu pracy. Przechodnie brodzili w śniegu po zasypanych chodnikach, domagając się, aby i o nich pomyślano. Kilka dni opadów, które kiedyś uchodziły za rzecz normalną o tej porze roku, spowodowało niemały galimatias w mieście.
Kogo więc tak naprawdę zima zaskoczyła w połowie grudnia? Drogowców, władze miasta, straż miejską, czy może samych mieszkańców, nieco zirytowanych, że w ogóle coś pada z nieba i utrudnia wszystkim życie? Może marnym, ale jednak pocieszeniem tej sytuacji jest zdanie: Cieszmy się ze śniegu, tak rzadko pada. Białe miasto ma zresztą swój urok.
Katarzyna Barczyńska-Łukasik
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS