A A+ A++

Wulkan, jak to na Islandii, ma nazwę, którą trudno wymówić, a jeszcze trudniej zapamiętać, czyli Fagradalsfjall. Od jakiegoś czasu spodziewano się, że „da głos”, no i stało się. Lawa, która z niego pochodzi, nie jest wyrzucana na dużą wysokość, nie ma chmury pyłów ani kamieni ciskanych w niebo. Po prostu płynie. I pięknie wygląda.

Wybuch na żywo

Aktywnych wulkanów jest teraz na Ziemi około 800. Mniej więcej połowa z nich jest na lądzie, a druga połowa pod wodą. Wulkany stożkowe, tarczowe czy linijne (szczelinowe) – to podział ze względu na to, skąd wypływa gorąca lawa, czyli potocznie „stopione skały”, choć ściślej: stopione tlenki różnych metali (np. krzemu czy żelaza). Wulkan, który właśnie wybuchł na Islandii, to wulkan linijny, czyli taki, w którym lawa nie wypływa z jednego otworu na szczycie stożka wulkanicznego, tylko ze szczeliny, która znajduje się w tzw. strefie spreadingu, czyli w miejscu, gdzie przebiega oceaniczny grzbiet. Choć tutaj Islandia jest wyjątkiem, bo jest bodaj jedynym kawałkiem stałego lądu, przez który przebiega granica pomiędzy oddalającymi się od siebie płytami. Jest ona bardzo aktywna sejsmicznie i wulkanicznie. I zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo strefy spreadingu – z wyjątkiem Islandii – znajdują się na dnie oceanów i mórz. I teraz, a konkretnie 19 marca, na Islandii wybuchł wulkan linijny, który leży na takiej granicy płyt. Znajduje się 40 km od stolicy – Rejkiawiku. Od najbliższej drogi do miejsca, gdzie można zobaczyć wypływającą spod ziemi lawę, jest około 1,5 godziny piechotą. Dlatego wokół wulkanu gromadzą się turyści. A jest co oglądać, bo to pierwsza od 800 lat tego typu erupcja tak blisko obszarów zamieszkanych. I wszystko wskazuje na to, że trzeba się pospieszyć, bo – zdaniem ekspertów – erupcja nie będzie trwała długo. Może się skończyć raczej w ciągu kolejnych dni niż tygodni. Do wybuchu wulkanów na Islandii dochodzi bardzo często, ale przeważająca większość z nich ma miejsce na obszarach, na których nie mieszkają ludzie. Tym razem jest jednak inaczej, a turyści, którzy od momentu erupcji setkami przychodzą zobaczyć na żywo wybuchający wulkan i lejącą się lawę, wydeptali już szlak.

Kiełbaski i jajka

W pierwszych godzinach po eksplozji policja zabraniała zbliżania się do wulkanu. Potem szlak otwarto, ale gdy stężenie niebezpiecznych gazów (głównie tlenków siarki) rośnie, szlak jest znowu zamykany. Jego nadmierne stężenie może stanowić dla ludzi zagrożenie. Utrata przytomności w pobliżu rzeki lawy jest śmiertelnie niebezpieczna. Bezpieczeństwa turystów pilnują policja i ratownicy. Już raz trzeba było ewakuować grupę, która postanowiła na wulkanicznej lawie ugrillować kiełbaski i posadzić jajka. Kiedy indziej trzeba było ewakuować wyziębionych ludzi, którzy w nocy zgubili się i nie mogli trafić na parking, na którym zostawili swoje samochody.

Islandia jest rajem dla tych, którzy poszukują widoków i takich elementów krajobrazu, których nie znajdą nigdzie indziej. Nie ma tutaj bujnej przyrody, ale są wulkany, lodowce, czarne, bazaltowe plaże i gejzery. A wszystko z powodu tego, że przez Islandię przebiega granica płyt tektonicznych (Grzbiet Śródatlantycki). Ta granica w zasadzie dzieli wyspę na niemal dwie równe części, przechodząc po przekątnej od północnego wschodu do południowego zachodu. Płyta eurazjatycka porusza się na wschód, a płyta północnoamerykańska na zachód. To w praktyce oznacza, że Islandia się „rozjeżdża”, a w miejscu tego pęknięcia aktywność wulkaniczna jest niespotykana nigdzie indziej. W przypadku Islandii trudno nawet mówić o pojedynczych wulkanach. Mówi się o wulkanicznych pasach, których szerokość może dochodzić nawet do 50 kilometrów.

Ocenia się, że na Islandii znajduje się około 200 wulkanów, z czego większość z nich na granicy pomiędzy płytami tektonicznymi. Co ciekawe, części z nich nie znamy, bo znajdują się pod grubą warstwą lodu Większość islandzkich lodowców jest zlokalizowana na terenach wulkanicznych. To, że jakiś wulkan znajduje się pod lodem, nie znaczy, że jest on nieaktywny. Wybuchy podlodowych wulkanów zdarzają się całkiem często. Dochodzi wtedy do powodzi.

Nie ma pewności, jak długo jeszcze z Fagradalsfjall będzie wypływała lawa. Gdyby nie pandemia, turystów na wyspę przybyłoby zapewne więcej. Dzisiaj, niestety, wielu z nich muszą wystarczyć relacje i filmy umieszczane w internecie przez Islandczyków.•

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja Augustów: Kierował pomimo orzeczonego zakazu
Następny artykułPolicja Mysłowice: Narkotyki schował w telefonie