Podczas gali “Przeglądu Sportowego” i Polsatu “Lewy” stwierdził jednak, że “polski trener byłby osobą, która szybciej by do nas dotarła”. To wskazuje, że Sportowiec Roku 2021 popiera Adama Nawałkę.
Na kogo ostatecznie postawią Kulesza i Lewandowski – na Nawałkę czy Cannavaro? A może jednak na Andreę Pirlo lub Jana Urbana? Szykuje się nam w najbliższych dniach trenerska wojna polsko-włoska. Wokół PZPN i posady selekcjonera wrze jak w kotle. W sobotę Kulesza spotkał się w Warszawie z Cannavaro, ale w planach ma też rozmowę z Pirlo i być może ze Slavenem Biliciem, jeśli ten nie ucieknie w turecki jasyr. Zbigniew Boniek w swoim rebusie dał cynk o wysokich notowaniach Urbana, a Michał Probierz po dwóch dniach porzucił pracę w Bruk-Becie Termalice Nieciecza i wciąż nie można wykluczyć, że jednak wyląduje w PZPN.
Notowania Nawałki nie są już tak wysokie jak jeszcze w końcówce grudnia, nie jest już murowanym faworytem, ale ciągle numerem 1, bo popierają go piłkarze kadry na czele z Lewandowskim. Nawałka wciąż nie wypadł z gry, bo z nim jeszcze Kulesza nie rozmawiał. Nie rozmawiał, bo nie mogli w tym czasie się spotkać. Nawałka przebywa na wczasach na Malediwach, wraca w najbliższą środę i dopiero po powrocie dojdzie do jego dłuższej rozmowy z szefem PZPN. Szanse “Nawały” lekko spadły, ale z gry nie wypadł.
Kulesza posłucha Maklakiewicza?
Podyskutujmy więc o wyższości polskiej kuchni i myśli szkoleniowej nad włoską i odwrotnie. Schabowy i bigos, czy pizza i spaghetti? Wybrałbym bym ten drugi zestaw. Jako motto do tego polsko-włoskiego zamieszania proponuję niezapomnianą scenę z kultowego „Rejsu”, w której Zdzisław Maklakiewicz udowadnia Janowi Himilsbachowi wyższość zagranicznych filmów nad polskimi:
“Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina. A szczególnie nie chodzę na filmy polskie w ogóle. Nudzi mnie to po prostu. Zagraniczny to owszem. Pójdę sobie. Bo fajne są filmy zagraniczne. Proszę pana… Aż dziw bierze, że nie wzorują się na zagranicznych.
A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda. Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.
Niech pan weźmie na przykład aktora, proszę pana, yyy,… zagranicznego. To ten aktor zagraniczny proszę pana. To jego twarz coś wie pan… Coś takiego wyraża… Wie pan… Jakoś tak… A polski aktor, proszę pana, to jest pustka. Pustka proszę, pana. Nic! Absolutnie nic”.
Przenosząc to na grunt piłkarski, pół żartem, pół serio możemy parodiować za Maklakiewiczem: “Szczególnie nie chodzę na mecze w Polsce. Nudzi mnie to. Ligi zagraniczne, to owszem. Fajne są mecze i trenerzy zagraniczni. Aż dziw bierze, że nasi się nie wzorują na zagranicznych. W naszej kadrze to, proszę pana, nuda. Nic się nie dzieje na boisku, podania bardzo niedobre, strzały. Brak akcji jest. A polski trener, to jest pustka. Nic, absolutnie nic”.
Branie tego dosłownie byłoby oczywiście bardzo krzywdzące dla wielu naszych szkoleniowców, a i “Siwy bajerant” z Portugalii nadszarpnął trochę opinię nad Wisłą o zagranicznych trenerach. Jednak nie każdy z nich musi być na poziomie etycznym Paulo Sousy, znalazłoby się też wielu lepszych pod względem umiejętności trenerskich i od Portugalczyka i od Polaków.
Łapmy Pirlo póki czas
O ile wynalazki menedżerów, typu kandydatura Juergena Klinsmanna albo sędziwych trenerów po 70-tce, którzy od lat nie pracują albo nie mają sukcesów, należy uznać za nakłanianie do niebezpiecznych czy nawet niepoważnych eksperymentów, to – w przeciwieństwie do wielu osób – nie lekceważyłbym kandydatury Andrei Pirlo. To był wybitny piłkarz, z niesamowitą wizją gry, bardzo kreatywny, mocna osobowość włoskiego i światowego futbolu. Po jednym niepowodzeniu w Juventusie absolutnie nie można uznać, że jest złym trenerem. Trafił na słabszy okres klubu z Turynu i trudno mu było coś z tego wycisnąć. Utytułowany i doświadczony Massimiliano Allegri po powrocie do Juventusu, z którym wcześniej seryjnie sięgał po tytuły, też ma teraz ze Starą Damą spore kłopoty (5. miejsce w Serie A), a przecież nie jest słabym trenerem.
Gdybym miał wybierać między Nawałką, Probierzem czy Urbanem a Pirlo, nie miałbym żadnych wątpliwości na kogo postawić, o ile jest on w finansowym zasięgu PZPN. Jako uzasadnienie, taki żartobliwy przeciek: dochodzą nas niepotwierdzone informacje, że Juventus Turyn nigdy nie rozważał zatrudnienia Nawałki, Urbana i Probierza. Kilka niezłych klubów włoskich i z silnych lig nadal jest zainteresowanych pracą Pirlo, mimo braku sukcesu z Juve. Nie słychać natomiast, by rozważały one angaż trenerów znad Wisły. Mogą się oczywiście mylić w ocenach.
Na faceta klasy Pirlo warto w Polsce postawić długofalowo, nawet jakby nie wygrałby z Rosją w Moskwie, czy drugiej rundy barażów o mundial w Katarze. Byłaby bowiem szansa, aby trochę przemeblował, odmłodził, nieco już skostniałą naszą kadrę, w której prym wiodą ciągle zawodnicy pamiętający Euro 2016, a nawet 2012. Przydałoby się też odpowiednie taktyczne i mentalne ustawienie zespołu, a człowiek, który zagrał 116 razy w kadrze Włoch, zdobył z nią mistrzostwo świata, dwa razy wygrał Ligę Mistrzów z Milanem i przez wiele lat był liderem Juventusu i Milanu, nadaje się do tej roli jak mało kto.
I jeśli zatrudnienie Pirlo jest realne, to powinniśmy z tej szansy skwapliwie i szybko skorzystać, bo za chwilę może ona bezpowrotnie uciec. Za 2-3 lata, jeśli Pirlo w swoim drugim klubie pokaże się z dobrej strony jako trener, będzie dla PZPN absolutnie nieosiągalny finansowo.
czytaj dalej na kolejnej stronie
Robert Zieliński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS