A A+ A++

Sytuacja kadrowa Realu jest obecnie kiepska. Kiepska? To mało powiedziane – jest tragiczna. Dziś zabrakło łącznie aż dziewięciu graczy, w tym – największa strata – pauzującego za kartki Toniego Kroosa. Na ławce rezerwowych praktycznie same randomowe postacie i Mariano oraz Isco. Na dobrą sprawę, to przy takich problemach niewiele brakowało, a Florentino Perez na prędkości musiałby zgłosić do gry Zinedine’a Zidane’a. Jednak zdolni do występu zawodnicy ostatecznie dali radę. Real zagrał cierpliwie i konsekwentnie, dzięki czemu na dużym spokoju zainkasował trzy punkty. Z kolei Getafe nie podjęło rękawicy i nawet nie chciało wykorzystać aż tylu absencji przeciwnika.

Nietypowe ustawienie Realu

No, przeogromny ból głowy zapewne doskwierał szkoleniowcowi Królewskich. Natłok myśli: jak to poskładać? Kim obsadzić poszczególne pozycje? W każdej formacji wyraźna wyrwa. Oj, pewnie nawet podwójna dawka ketonalu nie byłaby w stanie zmniejszyć jego udręki. Panaceum na kłopoty miało być eksperymentalne ustawienie. Real wyszedł systemem 3-4-3. De facto już w końcówce meczu z Hueską testował tego typu rozwiązanie. Czy była to dobra decyzja Zidane’a? Może i nie było jakiegoś oszałamiającego efektu, zwłaszcza w pierwszej odsłonie, ale jako chwilowy plan, jak najbardziej okazała się słuszna. Na pewno należy docenić dyspozycję ustawionego na wahadle Marcelo. Próbował brać się za rozegranie akcji, cały czas śmigał po lewej flance, przyspieszał grę. Kilka razy efektownie poklepał sobie z Modriciem. I, co najbardziej istotne, postawił stempel w postaci asysty przy drugim trafieniu swojego zespołu. Bardzo miły widok dla oka. Bogiem a prawdą to jego stroną Los Blancos tworzyli największe zagrożenie pod bramką Getafe.

Zapytacie się: jak wyglądała pierwsza połowa? Ano trochę tak jakbyście skonsumowali czerstwy chleb. Niby można nasycić nim głód. Nie otruje się nim człowiek, ale przyjemności z jedzenia nie ma żadnej. Tak samo było z grą obu drużyn. Raptem jeden celny strzał – Luka Modrić uderzył z prezesa, ale trafił wprost w dobrze ustawionego na linii bramkowej Davida Sorie. A goście? Podopieczni Josepa Jimeneza Bordelasa nawet nie próbowali ukrywać tego, że wyszli na boisko tylko po to, aby jakimś cudem wyszarpać jeden punkt. Co ciekawe, jak na nich, grali dość czysto. Dopiero w 52. minucie sędzia wyjął żółtko, a mówimy o ekipie, która upodobała sobie wyłapywanie kartek. Dobra, raz na jakiś czas próbowali przeprowadzić prowizoryczną kontrę, z tym że wychodziło im to strasznie nieporadnie. Efekt – ani jednego strzału z ich strony w premierowej odsłonie rywalizacji.

Wystarczyło tylko cierpliwie dośrodkowywać

Madrytczycy ostatnimi czasy grają bardzo przewidywalnie. Składne i nieszablonowe akcje? Zapomnijcie o tym. Uparcie uskuteczniają dorzutki w pole karne rywala, a nuż Benzema strąci głową futbolówkę albo jakiś obrońca machnie się i ktoś dostawi nogę.

Myślicie, że zespół z przedmieść stolicy Hiszpanii odrobił zadanie domowe? Że zawodnicy Getafe w pełnym skupieniu trzymali krycie? A w życiu. Real notorycznie konstruował ataki bocznymi strefami boiska i tylko, gdy któryś z jego zawodników zbliżył do bramki gości, od razu centrował w ich szesnastkę. Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie. W 60. minucie Vinicius Junior z prawej strony bardzo dokładnie zaadresował górną piłkę w stronę Karima Benzemy, a napastnik gospodarzy przy kompletnie biernej postawie defensorów umieścił ją w siatce. Reakcja Zidane’a była wymowna – wielka ulga, ciśnienie zeszło z niego.

Kilka minut później jego ekipa ponownie ukąsiła rywala. Marcelo zagrał do wbiegającego w pole karne Ferlanda Mendiego, któremu pozostało tylko wepchnąć futbolówkę do bramki. Francuz z konieczności zagrał dziś jako środkowy obrońca i zupełnie niepilnowany, ot tak przybiegł sobie z jednej szesnastki do drugiej. Zresztą jego koledzy-stoperzy również urządzali sobie takie wycieczki w pole karne przeciwnika.

To że goście nie chcieli dziś grać w piłkę – spoko, jasne, cel uświęca środki. Ale skoro już założyli, że mają taki, a nie inny plan, to mogli już, chociaż przyłożyć się do zadań defensywnych. Jakaś dyscyplina w tyłach, jakiś agresywniejszy doskok, a tu w dość prostymi środkami zostali rozłożeni na łopatki.

*

Z kolei Królewscy osiągnęli, to co sobie założyli. Dość luźno zgarnęli trzy punkty. Nie było to żadne tam przepchane na kolanie zwycięstwo, tylko sumiennie wypracowana wygrana. Już nie ma sensu kolejny raz rozwodzić się nad ich problemami kadrowymi. Natomiast z całą pewnością należy docenić pomysł Zidane’a z ustawieniem 3-4-3. Jako doraźne rozwiązanie na pewno zdało egzamin.

Real Madryt – Getafe 2:0 (0:0)

K. Benzema 60′, F. Mendy 67′

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNaukowa mistyfikacja. Złapani na kłamstwie
Następny artykułPolicja Suwałki: Dzień Bezpiecznego Internetu 2021