A A+ A++

Formuła 1, tak jak cały świat, będzie musiała stawić czoła ogromnemu wyzwaniu, które wywoła pandemia koronawirusa.

Brak widowisk sportowych to brak wielu milionów, które normalnie zasiliłyby budżety organizacji sportowych. Kryzys dotknie wszystkich, także zespołów, które w 2020 roku planowały równocześnie rozwijać dwa projekty – tegoroczny i przyszłoroczny.

Podczas ostatniej wideokonferencji z udziałem Chase’a Careya i ekip, rozważono propozycję odroczenia nowych przepisów, które totalnie zmienią konstrukcje bolidów.

Zgodę na roczne przesunięcie wyraziło dziewięć zespołów. Tylko Ferrari poprosiło o dodatkowy czas do namysłu, powołując się na trudną sytuację we Włoszech. Nie był to więc typowy sprzeciw.

Przełożenie rewolucji o rok pozwoliłoby na zmniejszenie wydatków. Sezon 2021 zostałby rozegrany z wykorzystaniem samochodów z 2020 roku, więc ekipy nie budowałyby nowych, a jedynie rozwijałyby swoje pakiety aerodynamiczne.

Sytuacja na świecie jest obecnie tak dynamiczna, że trudno spodziewać się, kiedy wyścigi ruszą. Formuła 1 informowała, że celuje w końcówkę maja, czyli GP Monako, ale w mediach częściej pojawia się GP Azerbejdżanu, zaplanowane na 7 czerwca.

Chociaż seria chciałaby rozegrać 17-18 rund, w przypadku jeszcze późniejszego rozpoczęcia rywalizacji i braku odroczenia nowych przepisów technicznych, taka ilość byłaby praktycznie nierealna. Jasne jest, że F1 zależy na utracie jak najmniejszej ilości weekendów, bo przekłada się to na mniejsze straty finansowe.

Gdyby jednak doszło do przesunięcia, kalendarz stałby się bardziej elastyczny i włodarze nie musieliby spieszyć się tak bardzo. Wtedy w grę weszłoby nawet dokończenie sezonu 2020 na początku nowego roku i rozpoczęcie właściwego sezonu 2021 nieco później. Planowane obecnie zorganizowanie około 18 rund bez przerwy wakacyjnej byłoby niesamowicie intensywne dla pracowników zespołów, którzy w ciągu około 180 dni bywaliby w domu jeszcze rzadziej niż zwykle.

Prawdopodobnie odroczone zostałoby jedynie wprowadzenie nowego regulaminu technicznego, ale nie skrócenie weekendów wyścigowych z 4 do 3 dni oraz wdrożenie ograniczeń budżetowych. Limit, który przewidziano na sezon 2021 to 175 milionów dolarów amerykańskich przy 21 rundach i +/- 1 milion za każdy wyścig więcej/mniej.

Rozwój samochodów z sezonu 2020 od stycznia byłby więc kontrolowany regulaminem finansowym. Sam kryzys może ograniczyć też wydatki wielkich ekip, które planowały pójść na całość w tym roku i szastać pieniędzmi na lewo i prawo, by uzyskać przewagę przed rewolucją.

Dodatkowo, opóźnione zostałoby też wprowadzenie 18-calowych opon Pirelli. Producent mógłby lepiej przygotować się do tej zmiany, nadrabiając straty wynikające z przekładania/odwoływania testów nowego ogumienia.

Kolejna wideokonferencja odbędzie się już w czwartek. Wtedy Formuła 1 będzie dyskutowała także nad kształtem kalendarza.

Aktualizacja (czwartek):
Także Ferrari poparło plan przełożenia rewolucji. Obecnie potrzebne jest tylko zatwierdzenie wyżej opisanych zmian na sezony 2020 i 2021. Zapewne dojdzie do niego w najbliższych dniach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAnna Lewandowska nagrała ćwiczącą Klarę. Zielińska zachwycona: Jakby Tobie się nie chciało, to córa poprowadzi trening
Następny artykułSiemiatycze. Mieszkaniec powiatu odpowie za nieprzestrzeganie kwarantanny?