A A+ A++

Co to był za weekend! Ostatnie dni były istnym wulkanem emocji generowanym przez rozgrywki League of Legends. Wrażeń dostarczyły rozgrywki dwóch wiodących lig Zachodu – League of Legends European Championship oraz League of Legends Championshop Series, odpowiadające kolejno regionom Europy i Ameryki Północnej.


Zobacz wideo

Podsumowanie 1. kolejki ESL Mistrzostw Polski Jesień 2021

W Europie wciąż rządzi Rogue

Na Starym Kontynencie bez zmian, można stwierdzić w kontekście skrajnych pozycji w tabeli wyników. Rogue z Adrianem „Trymbim” Trybusem w składzie wciąż pozostaje niepokonane, deklasując w minionej kolejce EXCEL oraz G2 Esports. Dzięki temu zespół jeszcze bardziej umocnił swoją pozycję lidera. Zagrażające mu Fnatic oraz G2 Esports posiadają wynik 6-3, co nie umywa się do nieskażonego porażką 9-0. Niechlubny sukces podtrzymania osiągnięć w wiosennym splicie osiągnęło także Astralis, przypieczętowując dziewiątą porażkę z rzędu.

Nie oznacza to jednak, że było nudno. Mecze z udziałem drużyn z środka tabeli podgrzały atmosferę. Team Vitality, zespół Oskara „Selfmade” Boderka dopisało na swoje konto kolejne dwa zwycięstwa, dążąc do zrehabilitowania się po tragicznym starcie sezonu. Blisko szczytu, choć daleko od liderów, w dalszym ciągu utrzymuje się G2 Esports Marcina „Jankosa” Jankowskiego, zajmując ex aequo 2. miejsce wraz z Fnatic.

Niezwykle rozczarowująca okazała się gra Teamu BDS, nowej organizacji w LEC reprezentowanej przez Jakuba „Cinkrofa” Rokickiego. Zespół ewidentnie zmaga się z problemami. Krytyka społeczności nie zostawiła suchej nitki na Adamie, toplanerze zespołu, który w pierwszym spotkaniu tygodnia upadł dwukrotnie przed drugą minutą meczu. Późniejsze starcie przeciwko MAD Lions było znacznie bardziej obiecujące. Po udanym wczesnym etapie gry, drużyna nie zdołała dopiąć spotkania z korzystnym dla siebie wynikiem.

Kończąc 4. tydzień, LEC znalazło się na półmetku rozgrywek zasadniczych. Gdyby te miały zakończyć się już teraz, do play-offów awansowałyby: Rogue, Fnatic, G2 Esports, MAD Lions, Misfits Gaming oraz Team Vitality.

Prestiżowe pojedynki polskich esportowców. Ruszają kolejne mecze najlepszej europejskiej ligi

LCS nie rozczarowuje

Nie byłoby nadużyciem stwierdzić, że najciekawsze mecze minionego weekendu rozgrywały się za oceanem. W League of Legends Championship Series ruszyły pełnoprawne zmagania ligowe, które wcześniej zostały poprzedzone turniejem Lock In. Od czasu zawodów wiele się zmieniło – część drużyn w końcu zyskała zdolność do wystawienia domyślnej wyjściowej piątki. Jedną z tych drużyn jest Cloud9, której występy niezwykle emocjonują.

Cloud9 po utracie Perkza w okienku transferowym postawiło na ogromne zmiany. Szkoleniowcem formacji został Nick „LS” De Cesare, znany ze swoich niekonwencjonalnych taktyk, które dotychczas przedstawiał w trakcie transmisji na żywo. Wraz z jego przybyciem do zespołu, doszło do ogromnych zmian. Z Korei Południowej wprost do Los Angeles, oprócz LS-a, przyleciało trzech zawodników: Summit, Berserker oraz Winsome. Wystawienie całej trójki było możliwe poprzez wykorzystanie podwójnego obywatelstwa zawodnika wsparcia, bowiem Koreańczyk urodził się w Stanach Zjednoczonych.

Więcej treści esportowych znajdziesz na Gazeta.pl

Berserker jeszcze przed rozpoczęciem splitu wzbudzał zainteresowanie społeczności, będąc porównywalnym strzelcem do zawodnika T1, Gumayusiego. W trakcie dwóch meczów udowodnił, że nie są to przypadkowe słowa. W starciach przeciwko Golden Guardians oraz Evil Geniuses zespół polegał w pełni na nim, o czym świadczy dwukrotny wybór wspierającej postaci na środkową aleję przez Fudge’a. Trzeba przyznać, że zaledwie 18-letni AD Carry spełnił oczekiwania z nawiązką.

Cloud9 po dwóch dniach rozgrywek może pochwalić się dwoma zwycięstwami. W identycznej sytuacji są zespoły 100 Thieves, Dignitas oraz FlyQuest. Evil Geniuses z Kacprem „Inspiredem” Słomą uplasowało się w środku tabeli, obok Teamu Liquid, z bilansem remisowym. Zaskoczeniem jest słaba dyspozycja TSM, które w okienku transferowym także zainwestowało niemałą kwotę, ściągając do zespołu wsparcie wprost z Azji.

To właśnie popularne 'palaki' często odpowiadają za tzw. friendly fire w Counter Strike'u.Problematyczny błąd w Counter Strike’u. Może wpłynąć na przebieg meczu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMyślenice. Kiedy miasto śpi oni próbują je obudzić i to od siedmiu lat! Koncert na siódme urodziny Panaceum
Następny artykułWzrost zakażonych w powiecie suskim