A A+ A++

Student dr. Latochy nie jest wyjątkiem. Osoby jąkające się często wycofują się z różnych aktywności i nie realizują swoich marzeń. Problemem jest nie tylko trudność w wypowiadaniu swoich myśli, ale przede wszystkim reakcje otoczenia. Do dziś osoby jąkające się są stereotypowo postrzegane jako mniej inteligentne. Naukowcy zajmujący się problemem jąkania wiedzą jednak, że ta przypadłość nie ma nic wspólnego z obniżoną sprawnością intelektualną ani z zaburzoną psychiką. Najnowsze badania pokazują jednak, że jest to skomplikowane zaburzenie o podłożu neurologicznym i genetycznym.

Całe życie pod górkę

Dr Latocha nie mógł zapomnieć o jąkającym się studencie i jego zmarnowanej szansie na naukową karierę. – Postanowiłem sprawdzić, czy takich osób jest więcej i jak radzą sobie w środowisku akademickim – mówi dr Latocha. Rozpoczyna właśnie projekt badawczy, w ramach którego będzie analizował doświadczenia osób o obniżonej sprawności komunikowania się. – To nie tylko studenci, ale i wykładowcy, którzy muszą prowadzić wykłady lub uczestniczyć w konferencjach – opowiada dr Latocha. Ze statystyk wynika, że na świecie jąka się 1 proc. dorosłych i 5 proc. dzieci, ile dokładnie jest takich osób w Polsce – nie wiadomo.

Zobacz także: Coraz więcej polskich rodzin wymaga terapii. Powód? Silne uzależnienie od telefonu

Trudności w płynnym wysławianiu się często zaczynają się we wczesnym dzieciństwie. Tzw. jąkały są wyśmiewane, przedrzeźniane przez rówieśników. Mają więc zazwyczaj problemy psychologiczne – są nerwowe, nieśmiałe. Logopedzi obserwują, że zwykle jąkające się dzieci, które nie chodzą do przedszkola czy szkoły, nie mają żadnych zahamowań i lęków przed mówieniem. Problemy pojawiają się dopiero, kiedy dziecko uświadamia sobie swoją wadę, dowiaduje się od innych, że mówi źle.

– Do nas najczęściej trafiają dzieci w wieku przedszkolnym – mówi logopeda Agata Deckert-Brzezińska. Zanim logopedzi zaczną terapię, sprawdzają, czy dziecko wie, że się zacina, i jaki ma do tego emocjonalny stosunek. – Niektóre dzieci traktują to normalnie, ale u wielu już zaczyna rozwijać się lęk przed mówieniem, spowodowany tym, że otoczenie zwraca nadmierną uwagę na ich jąkanie się – opowiada Agata Deckert-Brzezińska. Na tym etapie najważniejsza jest praca z rodzicami, których logopedzi uczą, jak pomagać dziecku i jak się zachowywać, by nie wywołać w dziecku stresu i blokad związanych z mówieniem.

Do niedawna psycholodzy i lekarze byli przekonani, że to dolegliwość natury przede wszystkim psychologicznej. W życiorysach osób jąkających się doszukiwali się zatem traum z dzieciństwa. I często udawało się im ten początek jąkania skojarzyć z jakimś wyjątkowo emocjonującym wydarzeniem. Tak jak u 40-letniej dziś Ani z Olsztyna. – Zaczęłam jąkać się jako czterolatka, gdy urodziła się moja młodsza siostra. Nie znosiłam jej i nie mogłam zaakceptować. Rodzice opowiadali mi, że nawet próbowałam wyrzucić ją z okna. Jąkałam się strasznie aż do szóstego roku życia – wspomina Ania. Dzisiaj mówi płynnie. Co ją uleczyło? – Rodzice jeździli ze mną do psychologa i logopedy, ale nic nie pomagało. Pomógł dopiero długi wyjazd do dziadków i odizolowanie od siostry. Pamiętam tę radość wszystkich, kiedy po raz pierwszy udało mi się wymówić pełne zdanie bez zacinania. Od tamtej pory jąkanie nigdy nie wróciło – mówi Ania.

Zdaniem Agaty Deckert-Brzezińskiej to typowa historia. Jąkanie często samo przemija i u dziewczynek jest większa szansa, że z wiekiem zniknie bez śladu. Jednak prawdopodobnie to nie trauma związana z narodzinami siostry miała decydujący wpływ na pojawienie się zaburzeń mowy u Ani. – Dziś uważamy, że takie znaczące emocjonalnie zdarzenia czy traumy są jedynie wyzwalaczem jąkania u dzieci, które mają do niego predyspozycje. Nie u wszystkich traumy wywołują przecież takie dolegliwości – argumentuje Deckert-Brzezińska.

Dziś wiadomo już, że jąkanie ma wiele przyczyn, w tym genetyczne. – Wiemy, że jeśli w rodzinie dziecka jest inna osoba jąkająca się, prawdopodobieństwo, że wada u dziecka się utrwali, jest o wiele większe niż w sytuacji, kiedy nikt z bliskich się nie jąka – mówi Agata Deckert-Brzezińska. Naukowcy wytypowali nawet gen, który może mieć wpływ na pojawienie się jąkania. Kilka lat temu odkryto, że osoby z tą wadą mają większą liczbę mutacji w genie Gnptab niż ludzie niemający problemów z artykulacją. Gdy badacze z University of Washington w St. Louis wprowadzili te mutacje do genomu myszy, wywołali u nich zaburzenia pisków przypominające ludzkie jąkanie.

Zastanawiające jest jednak to, że gen ten koduje białko, które na pozór nie ma nic wspólnego z mową – kieruje ono enzymami usuwającymi odpadki po procesie podziału komórkowego, czyli zawiaduje sprzątaniem w komórkach ciała.

Jąkanie w mózgu

Główną rolę w tym zaburzeniu odgrywa nieprawidłowa praca mózgu, a konkretnie rejonów odpowiedzialnych za ruch i mowę. Odkryli to naukowcy z Instytutu Nauk Humanistycznych i Mózgu Maxa Plancka w Lipsku, którzy za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego przeskanowali mózgi osób jąkających się. Zobaczyli, że u tych ludzi nadaktywny jest dolny zakręt czołowy w prawej półkuli mózgowej. – Jeśli ten region jest nadmiernie aktywny, przeszkadza innym obszarom mózgu zaangażowanym w inicjację i zakończenie ruchów. U osób jąkających się szczególnie dotknięte są obszary mózgu odpowiedzialne za ruchy związane z mówieniem – tłumaczy dr Nicole Neef, współautorka tego odkrycia. Zaburzenie przekazywania impulsów nerwowych następuje prawdopodobnie pomiędzy dolnym zakrętem czołowym, w którym rodzi się zamiar wykonania ruchu, a lewą korą ruchową, która odpowiada za rzeczywisty ruch języka czy ust, pozwalający na wypowiadanie słów.

Osoby jąkające się mają wrażenie, jakby pomiędzy mózgiem a językiem była jakaś niewidzialna bariera. – To takie uczucie, jakby język nie chciał wykonywać poleceń albo jakby te polecenia były dla niego niejasne. Bardzo trudno to opisać, ale wiąże się z tym też rodzaj psychicznego napięcia – tłumaczy 45-letni Cezary, jąkający się od dzieciństwa. Napięcie, o którym mówi, towarzyszy głównie osobom cierpiącym na jąkanie toniczne. – To typ niepłynności mowy, w którym nie możemy wypowiedzieć danego słowa. Napinają się wówczas mięśnie w twarzy i ciele, rośnie stres. Nieco delikatniejsze jest jąkanie kloniczne, w którym dochodzi do niekontrolowanego powtarzania słowa czy sylaby, np. ma-ma-ma-maskotka – tłumaczy Agata Deckert-Brzezińska.

Do zaburzeń w przekazywaniu sygnałów ruchowych mogą dochodzić także zaburzenia w prawidłowej interpretacji rytmu przez mózg. Jak twierdzi prof. Devin McAuley z Michigan State University, jąkanie to brak wewnętrznego rytmu, który każdy z nas nieświadomie nadaje swojej mowie. Potwierdzają to logopedzi, którzy wiedzą, że osoba jąkająca się mówi płynniej, kiedy w jej pobliżu postawią metronom, urządzenie do wybijania taktu. Prof. McAuley odkrył, że dzieci jąkające się nie potrafią wychwycić drobnych zmian w rytmie, którego wysłuchiwały w trakcie badania. Jego zdaniem może to być ważny trop w leczeniu jąkania.

Śpiewem i echem

Osoby jąkające się czekają na nowe terapie, bo te stosowane dotychczas mają ograniczone działanie. Za pomocą żmudnych ćwiczeń pozwalają one uzyskać większą płynność mowy. – Wiemy, że jąkanie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy osoba zacinająca się śpiewa. Dlatego niezłym sposobem, możliwym do wyćwiczenia, jest mówienie w specyficzny sposób – z podobnym jak w śpiewie przeciąganiem samogłosek oraz w wolniejszym tempie – tłumaczy Agata Deckert-Brzezińska.

Metoda ta bazuje na tzw. efekcie echo, który polega na spowalnianiu tempa mówienia, kiedy słyszymy swój głos z opóźnieniem ok. 0,25 sekundy. – Osoby jąkające się zazwyczaj starają się mówić bardzo szybko, żeby tylko się nie zaciąć. Takie spowolnienie jest więc dla nich kluczowe – tłumaczy logopeda. Powstały terapie spowalniające mowę, a także urządzenia, które pozwalają usłyszeć z maleńkim opóźnieniem to, co dana osoba mówi. Takie urządzenia, zwane echokorektorami, stosowane są w gabinetach logopedycznych. Ich konstruktorem jest polski fizyk, prof. Bogdan Adamczyk z Instytutu Fizyki UMCS w Lublinie. Skonstruował on m.in. urządzenie zwane „gadającą kaczką”, echokorektor z efektem wideo – jąkające się dziecko siedzi przed maskotką, która nie tylko odtwarza z maleńkim opóźnieniem to, co ono mówi, ale też kłapie dziobem, dodatkowo pokazując wypowiadane słowa. Dzięki temu dziecko skuteczniej uczy się spowalniania mowy.

Problemem jest to, że wszystkie te metody wymagają bardzo dużej samokontroli i długotrwałego treningu. – Mówienie w ten sposób nie będzie tak swobodne jak mowa osób, które nie mają problemu z jąkaniem – tłumaczy logopeda.

Na University of Oxford testowana jest nieinwazyjna elektryczna stymulacja rejonów mózgu odpowiadających za płynność mowy. Polega to na przepuszczeniu słabego napięcia elektrycznego przez mózg za pomocą elektrod przyklejonych do skóry głowy. – Sprawdzamy przede wszystkim, czy ta stymulacja pozwala na wydłużenie efektów działania tradycyjnej terapii upłynniania mowy – mówi dr Kate Watkins z University of Oxford. Jeżeli okaże się to skuteczne, może wreszcie osoby dziś jąkające się zaczną komunikować się bez lęku i żyć tak, jak chcą.

Czytaj też: Złośliwe, agresywne, bez empatii. Czy twoje dziecko ma zadatki na socjopatę?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak ZAREZERWOWAĆ HOTEL dla osoby niepełnosprawnej? – RobiMy Podróże Tonight #18
Następny artykułSłońce Sycylii – włoska pizza w sercu Gór Świętokrzyskich?