Rozmowa z ks. Kapelanem ppor. Markiem Januchowskim z 8 Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej nie tylko o kapłaństwie.
– Co znaczy dla księdza to, że nosi ksiądz „podwójny” mundur?
-Na co dzień służę w Bydgoszczy, w parafii pw. Św. Rity i św. Łukasza, ale również posługę pełnię wszędzie tam gdzie akurat jestem, np. od 25 lat jestem obecny w Domu Pomocy Społecznej w Mielżynie. Swoje powołanie do kapłaństwa znalazłem właśnie służąc chorym i cierpiącym dzieciakom w takich właśnie placówkach. Miałem wtedy naście lat a moja droga do wiary nie była prosta. Patrząc na cierpnie, niepełnosprawność i chorobę dzieciaków do których jeździłem poczułem, że jedno, co chcę w życiu robić na pewno to jest służba. I tak właśnie rozpoczęła się w dalszej perspektywie posługa kapłaństwa.
- A mundur żołnierza Wojska Polskiego?
-Mundur, tradycje, wartości, dryl wojskowy jest mi znany od zawsze. Mój, już świętej pamięci tata był żołnierzem zawodowym, jeden z braci również jest w rezerwie kadrowej, a drugi brat służy nadal. Realia służby oglądałem każdego dnia, może dlatego znając moją historię moi przełożeni zdecydowali, że powinienem oprócz służby kapłańskiej również pełnić posługę kapelana? Nie wiem, ale na pewno nie była to kwestia przypadku.
- Czyli był rozkaz księdza biskupa i trzeba było go wykonać?
-No nie tak od razu. W 2018 roku rzeczywiście pojawiła się taka potrzeba, ale żeby założył ten drugi mundur musiało wydarzyć się jeszcze wiele innych zdarzeń. Przed ukończeniem, a właściwie nawet rozpoczęciem kursu oficerskiego na Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu miałem bardzo poważny wypadek. Bałem się, że może to wpłynąć na negatywną opinię lekarską, z tyłu głowy miałem też, że mogę nie dać fizycznie rady. Pamiętam jednak rozmowę z lekarzem akademii, panią doktor porucznik. Rozmawialiśmy o stawianiu sobie poprzeczek i ich pokonywaniu. Ja właśnie stawiam sobie poprzeczki w życiu i opowiedziałem, że je tutaj chcę pokonywać. Przeszedłem i badania i ukończyłem kurs. Później było jeszcze trochę zamieszania z mianowaniem. Pan prezydent podpisał mój patent już w lutym 2020 roku. W marcu miało być mianowanie. Covid przesunął promocję na czerwiec. I od tamtego czasu rozpocząłem starania aby służyć w 83 batalionie lekkiej piechoty w Grudziądzu.
– A pierwsze doświadczenie z żołnierzami grudziądzkiego batalionu?
-Tego uczucia nie da się opisać czy zapomnieć. To było tak od razu „z grubej rury”. Była wówczas obecna cała brygada. Błogosławiłem żołnierzy w trakcie sierpniowej przysięgi, która była połączona ze świętem brygady. Czułem na sobie ogromną odpowiedzialność. To było dla mnie mega wyróżnienie. Czułem, że to przeze mnie Bóg błogosławi tym żołnierzom, tym chłopakom i dziewczynom. Że kilka chwil później będą oni przysięgali i prosili o to, aby Bóg im dopomógł. Miałem i mam takie przekonanie, że ci którzy wypowiadają rotę przysięgi naprawdę chcą wejść w Ojczyznę, ją poczuć, zrozumieć, poświęcić się, coś dla niej zrobić. Ja jestem tylko przekaźnikiem, narzędziem. Na pewno się wtedy wzruszyłem, że być może przez moją obecność coś zmieni się w ich życiu na lepsze. A to jest najważniejsze, aby się zawsze zmieniać na lepsze.
– Jak wyglądała posługa w batalionie później?
-Od tamtego czasu jestem obecny regularnie na rotacjach. Na pierwszej było strasznie zimno. Żołnierze byli bardzo zmarznięci, zmęczeni, może nawet sfrustrowani, ale przyszło kilku. Później gdy jechałem na miejsce zgrupowania poligonowego i myślałem sobie prosząc w myślach, żeby przyszło choć dwóch lub trzech żołnierzy, przez telefon słyszałem, że zdeklarowało się dwudziestu. Spadł mi kamień z serca. A na miejscu okazało się, że było ponad sześćdziesięciu żołnierzy. To naprawdę ważne, żeby rozmawiać. Zawsze więcej słuchać, nawet gdy rozmawia się z kimś kto być może nie wierzy. Trzeba słuchać i przypadkiem się nie mądrzyć. Ludzie, w tym i żołnierze, są teraz bardzo pogubieni. Potrzebują uwagi i dwóch skrzydeł.
– Co znaczy metafora dwóch skrzydeł?
-To znaczy, że z jednej strony bardzo mocno potrzebują dobrego, wojskowego szkolenia. Pracy w polu, na broni, regulaminów, zgrywania się. To takie skrzydło zewnętrzne, którym zajmują się dowódcy i instruktorzy, no i oczywiście sam żołnierz, jeśli chce się nauczyć. Drugie skrzydło to to wewnętrzne. I tutaj znowu jest ogromna rola samego żołnierza, ale również i moja jako kapelana. Żaden ptak nigdy nie poleci z jednym skrzydłem. A nawet jeśli ma dwa, a jedno z nich jest chore lub zranione, to też się nie wzniesie. Dlatego postanowiłem, że zawsze znajdę czas dla żołnierzy, na rozmowę i sakramenty. Że będę dbał o to drugie wewnętrzne skrzydło. Dlatego bez względu na to, jak wygada mój grafik posługi kapłańskiej, jak bardzo jestem zmęczony, robię tak, aby być na batalionie ze Słowem Bożym. Ostatnio pojawiło się na sali tylu żołnierzy, że padła deklaracja, że następnym razem to będzie potrzebna sala gimnastyczna, aby wszystkich pomieścić. Chciałbym, żeby tak było. No i chyba też nocna spowiedź być może też się pojawi. Żołnierze chcą mówić i to są takie prawdziwe rozmowy z Bogiem. Bardzo ważne.
– Nie ma ksiądz wrażenia, że wiara coraz mniej pasuje do naszych czasów, że są potrzebne jakieś „super moce” aby przyciągnąć do pojednania się z Panem właśnie żołnierzy?
-Nie nazwałbym tego „super mocami”, a charyzmatami. Cały czas zbieram doświadczenie i utwierdzam się w tym, że to co robię jest ważne i przez to pokazuję Pana Boga. Muzykuję, chodzę na pielgrzymki, mam w tzw. nogach ponad 8 tys. kilometrów. Wszystko dzieje się po coś, Duch Święty czuwa.
- Muzykuje ksiądz?
-Tak to nazywam. Śpiewam bardzo, gram na gitarze, klawiszach, akordeonie, perkusji. Muzyka jest najlepszą resocjalizacją. Kiedyś pełniłem posługę w zakładzie poprawczym i tam z podopiecznymi wspólnie zrobiliśmy dobrą robotę. Oni pisali teksty, ja je analizowałem. Później udało się nagrać płytę na której przedstawione były dwa światy. Pierwszy to ten niekochanego nigdy młodego człowieka, a drugi to ten, że człowiek może i powinien być kochany. To była dobra, choć bardzo trudna robota.
– Czy ma ksiądz marzenia?
-O rany, to bardzo trudne pytanie. Nigdy się nad tym, aż tak nie zastanawiałem. Każdy ma swoją definicję marzeń. Niektórzy chcą mieć dom, samochód, pieniądze. Ja niczego nie oczekuję. Ja zwyczajnie chcę żyć, aby nie zmarnować żadnego dnia. Nauczyłem się mieć poczucie i zgodę w sobie, że każdy dzień może być tym właśnie ostatnim. To jest chyba właśnie moje szczęście i spełnione marzenie.
– A czego nauczył się ksiądz od żołnierzy?
-Tego, że stanowią niesamowitą wspólnotę, jedność. Nie dotyczy to tego, że każdy z nich nosi ten sam mundur czy beret, ale tego, że ja widzę, że są za siebie odpowiedzialni, że się wspierają, pomagają sobie. Dążą do jednego celu, że wierzą w te fundamentalne wartości które mają na sztandarze. To jest zupełnie inna grupa niż np. przeciętni pracownicy korporacji, dla których tylko liczy się zarobek. Żołnierze nawet jeśli służą tylko w trybie rotacyjnym patrzą szerzej na wiele spraw. I to jest dla mnie bardzo ważne. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
– Dziękuję księże kapelanie, a tak na zakończenie, bo przecież rozmawialiśmy o mundurze, to który mundur jest dla księdza ważniejszy, ten kapłański czy żołnierski?
Chcę być księdzem w mundurze, a nie żołnierzem w sutannie J. Jest jeden mundur, który na mnie pasuje. Mundur „długi” i „krótki” to przyznanie się do tego kim się jest, to zobowiązanie i zaszczyt. W jednym i drugim jestem człowiekiem, jestem księdzem i kapelanem i nie są mi obce w jednym i drugim słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna J
Rozmawiała ppor. Julia Rozworowska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS