A A+ A++

Szklane pojemniki, a w nich zamknięte miniaturowe krajobrazy to coraz popularniejsza forma rękodzieła, którą zajmują się też mieszkanki powiatu lubińskiego. Odwiedziliśmy dwie z nich, by podpatrzyć, jak powstają lasy w słoikach.

Fot. Marta Pokój (źródło: Zaprojektowane z natury/Facebook)

Marta Pokój mieszka w Zimnej Wodzie. Rękodziełem para się od około dziesięciu lat. Pierwszym jej zajęciem, które przekuła w działalność gospodarczą, były ręcznie robione kwiaty. Po jakimś czasie spowszedniały jej jednak, coraz większa była też konkurencja. Gdy do tego jeszcze doszedł wypadek, któremu ulegli jej mąż i syn, uznała, że czas na przerwę. Zamknęła firmę, ale już po kilku miesiącach czegoś zaczęło jej brakować.

Marta Pokój

– To jest pewnego rodzaju uzależnienie. Kupiłam sobie sprzęt do pracy w drewnie: specjalną szlifierkę, wiertarkę z wiertłem piórkowym. Metodą prób i błędów zrobiłam pierwszy świecznik w drewnie. Wiele osób się dziwi, że robię to sama, bo przecież to nie są typowo kobiece prace – mówi Marta. – Potem wpadł mi w ręce mech chrobotek – naturalny, pochodzący z Finlandii przysmak reniferów. Nasącza się go substancją na bazie gliceryny i wody, która zatrzymuje go w czasie. Pozostaje wiecznie zielony. Jak już popłynęłam z tym chrobotkiem, postanowiłam spróbować z innymi roślinami i w końcu doszłam do całych lasów w szkle – opowiada.

Nowa pasja narodziła się niemal w tym samym czasie, co pandemia i związany z nią natłok złych informacji, od których najlepiej było po prostu uciec. Twórcza pasja była na to doskonałym sposobem. A potem Ośrodek Kultury Gminy Lubin ogłosił konkurs na najpiękniejszy las w słoiku.

– Do udziału w nim namówiła mnie kuzynka. Nie byłam do tego przekonana i ostatecznie pracę wysłałam w ostatni możliwy dzień. Potem o tym w ogóle zapomniałam. Aż tu nagle prezes stowarzyszenia, w którym działam, pogratulował mi podwójnej wygranej – wspomina Marta Pokój. Wysłana na konkurs kompozycja dała jej pierwsze miejsce i nagrodę publiczności. – A ja do końca z tego mojego słoika nie byłam zadowolona – mówi.

Konkurs sprawił, że zielonymi miniaturami zainteresowała się też Urszula Kurowska z Niemstowa. Wcześniej zdobiła przedmioty techniką decoupage, wykonywała ozdobne świece, stroiki, wielkanocne palmy… Wraz z informacją o konkursie zaczęły się roślinne kompozycje w misach, kryształach, a nawet starym dzbanku z ekspresu do kawy. W artystycznej rywalizacji zajęła pierwsze miejsce, ex aequo z Martą.

– Nigdy wcześniej tego nie robiłam, dlatego chętnie spróbowałam czegoś nowego. I do tej pory zrobiłam tego już dużo. Myślę, że każdy to potrafi. Materiały kupuję w zwykłych sklepach: marketach budowlanych i tych z artykułami przemysłowymi, więc nie trzeba wielkiego zachodu. Wystarczy tylko usiąść do tego i poeksperymentować z tymi roślinami, kamyczkami i dekoracjami. Jak są materiały, to i jeden wieczór wystarczy. Można też bawić się w ten sposób z dziećmi – uważa Urszula.

Urszula Kurowska

Rośliny do oszklonych lasów pochodzą z różnych źródeł. Marta kupuje część – w tym swojego ulubionego chrobotka – w specjalistycznych sklepach, Urszula zbiera to, co rośnie wokół jej domu; ochoczo przesadziła też wszystkie swoje kaktusy. Z polskich lasów można bowiem podebrać tylko to, co samo opadło na ściółkę: szyszki, gałązki, liście. Wynoszenie mchu jest zabronione.

Lasy w słoikach, chociaż zakonserwowane, cały czas żyją. Trzeba więc dostarczać im odrobinę wody. Marta używa strzykawki, żeby nie zburzyć misternej układanki. Za dużo wody to też ryzyko gnicia roślin, zwłaszcza tych, które nie zostały zaimpregnowane. Na dnie każdego słoja leży warstwa keramzytu, następny jest aktywny węgiel, żeby nie pojawiały się grzyby, a potem piaski, kamyczki i co jeszcze twórcy przyjdzie do głowy.

– Nie robię projektów, po prostu zaczynam działać. Zamykam się w swoim świecie. Siedzę, tworzę, nie ma mnie… – mówi Marta.

– Daje mi to relaks. Czuję radość, gdy to robię. Jest z tym trochę roboty, bo tu wyleci kwiatek, tu piasek, więc najpierw tworzę, a potem sprzątam. Ale satysfakcja jest – wtóruje jej Urszula.

Lasy w słoiku mogą być nie tylko ciekawym hobby i sposobem na relaks. Obie artystki często wręczają je w charakterze prezentów. Marta zaczyna nawet myśleć o powrocie do biznesu, wciąż opartego o rękodzieło, ale już w innym, wiecznie zielonym wydaniu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZbigniew Matkowski: Niedosyt postępu. Opinia o eseju Keynesa
Następny artykułJerzy Osiatyński: Pochwała rentiera. O eseju Johna Maynarda Keynesa