A A+ A++

Władze w Dżakarcie potwierdziły zatonięcie okrętu podwodnego KRI Nanggala typu 209. Udało się odnaleźć wrak, spoczywa na głębokości ponad 800 metrów w pobliżu miejsca gdzie po raz ostatni udało się nawiązać kontakt z jednostką. Wraz z okrętem zginęły wszystkie pięćdziesiąt trzy osoby znajdujące się na pokładzie. Trwa ustalanie przyczyn katastrofy.

KRI Nanggala uczestniczył w dużych ćwiczeniach marynarki wojennej prowadzonych na północ od wyspy Bali. Oprócz pięćdziesięciu osób załogi na pokładzie przebywało trzech uczestników kursu szkoły torpedowej. We wczesnych godzinach porannych 21 kwietnia okręt zanurzył się w celu przeprowadzenia ćwiczebnego strzelania torpedami. Po raz ostatni kontakt z jednostką nawiązano o godzinie 4:00 czasu lokalnego. Gdy dwadzieścia pięć minut później kierujący ćwiczeniami oficer chciał autoryzować rozpoczęcie strzelań nie udało się nawiązać łączności. Planowo KRI Nanggala miał się wynurzyć o 5:15.

Okręt uznano za zaginiony i natychmiast rozpoczęto poszukiwania. Przyjęto, że powietrza wystarczy załodze na około siedemdziesiąt dwie godziny. Od początku zakładano jednak najgorszy scenariusz. Przypuszczano, że jednostka mogła zatonąć około 52 mile morskie na północ od Bali na głębokości 600-700 metrów, znacznie głębiej niż wynosi wytrzymałość kadłuba. Stosunkowo szybko załoga uczestniczącego w akcji ratunkowej śmigłowca wypatrzyła plamę oleju napędowego w pobliżu miejsca ostatniego zanurzenia KRI Nanggala. Z wody wyłowiono drobne elementy kadłuba i kilka rzeczy osobistych załogi.

Indonezyjska marynarka wojenna angażowała w poszukiwania coraz większe środki. Początkowo w miejsce katastrofy skierowano pięć jednostek, do 23 kwietnia ich liczba wzrosła do dwudziestu jeden. Pomoc w akcji zadeklarowały Australia, Malezja, Singapur i Stany Zjednoczone. Były to jednak bardziej symboliczne gesty niż realna pomoc. Nawet wyspecjalizowana singapurska jednostka ratunkowa MV Swift Rescue nie wnosiła zdolności, którymi nie dysponowałaby już strona indonezyjska, do tego przybyła na miejsce dopiero w piątek wieczorem, gdy szanse na uratowanie kogokolwiek były minimalne.

25 kwietnia Dżakarta potwierdziła zatonięcie Nanggali. Wrak zlokalizowała jednostka badawcza indonezyjskiej marynarki wojennej KRI Rigel. Szef sztabu marynarki admirał Yudo Margono poinformował, że szczątki okrętu znajdują się na głębokości 838 metrów, zaś kadłub najwyraźniej rozpadł się na trzy części. Indonezyjska marynarka wojenna chce podnieść wrak, co nie będzie łatwym zadaniem, pozwoli jednak ustalić przyczyny katastrofy.

Na chwilę obecną admirał Margono wykluczył błąd ludzki. Tuż po pojawieniu się informacji o zaginięciu Nanggali pojawiła się hipoteza, że na pokładzie doszło do awarii instalacji elektrycznej. Trudno określić na ile były to uzasadnione przypuszczenia, a na ile zaklinanie rzeczywistości. Niewątpliwie awaria elektryczna dawała większe nadzieje na przeżycie załogi. Obecnie przypuszczenia idą w stronę implozji.

KRI Nanggala wszedł do służby w roku 1981 jako druga jednostka typu Cakra, czyli wersja typu 209/1300 przystosowana do wymagań Indonezji. W latach 2010-2012 okręt przeszedł remont połączony z modernizacją przeprowadzony w Korei Południowej przez Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering (DSME). Według indonezyjskiej marynarki wojennej Nanggala była w dobrym stanie, jednak w lokalnych mediach pojawiają się doniesienia przeczące temu twierdzeniu. Trudno zweryfikować te informacje, jednak nawarstwiające się drobne niedopatrzenia w konserwacji okrętu mogły stać się przyczyną katastrofy.

Zatonięcie Nanggali wywołało oczywiste skojarzenia z argentyńskim okrętem podwodnym San Juan, również typu 209, który zatonął w listopadzie roku 2017. Wrak tej jednostki został odnaleziony dopiero po roku na głębokości ponad 900 metrów, 320 mil morskich na wschód od miasta Comodoro Rivadavia w południowej Argentynie. Rząd w Buenos Aires nie dysponuje odpowiednimi środkami, by podnieść okręt, co pozwoliłoby zbadać przyczyny katastrofy.

Wiadomo, że San Juan był w kiepskim stanie technicznym i zmagał się z licznymi awariami. Mimo tego jednostka była intensywnie eksploatowana, co po jej zatonięciu doprowadziło między innymi do dymisji dowódcy argentyńskiej marynarki wojennej admirała Marcelo Srura. Według najpopularniejszej wersji wydarzeń przyczyną katastrofy była awaria akumulatorów i nagromadzenie wodoru w powietrzu, a w konsekwencji eksplozja, którą 15 listopada wykryły czujniki podmorskie.

Po utracie Nanggali Indonezji pozostały w służbie trzy okręty podwodne typu Nagapasa, czyli południowokoreańskiego Chang Bogo, będącego z kolei wersją rozwojową typu 209/1400. Trzecia jednostka tego typu, Alugoro została częściowo zbudowana z pomocą Koreańczyków w stoczni PT PAL w Surabai, ale końcowy montaż i wodowanie przeprowadzono w Korei. Okręt podniósł banderę 17 marca tego roku. Z kolei bliźniacza jednostka Nanggali, KRI Cakra przechodzi właśnie modernizację.

Indonezja jest do tego stopnia zadowolona ze współpracy z Koreą Południową, ze w kwietniu 2019 roku zamówiła kolejne trzy jednostki typu Chang Bogo. Udział indonezyjskiego przemysłu w pracach po raz kolejny wzrósł, ale za końcowy montaż i wodowanie nadal odpowiada Daewoo. Być może dopiero ostatni okręt zostanie zwodowany przez PT PAL.

Do roku 2024 Dżakarta chce pozyskać łącznie dziesięć okrętów podwodnych i nie chce ograniczać się wyłącznie do partnerstwa z Koreą Południową. W grę wchodzą jednostki typu Scorpène, co nie dziwi zważywszy na frankofilię ministra obrony Prabowo Subianto, ale także niemieckiego typu 214.

Zobacz też: Maroko chce otrzymać dodatkowe C-130

(asia.nikkei.com,cnnindonesia.com, reuters.com)

U.S. Navy/ Mass Communication Specialist 3rd Class Alonzo M. Archer

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWkrótce nastąpi podpisanie umowy z wykonawcą tunelu
Następny artykuł“Dobra robota!”. Niecodzienny prezent Twardocha dla redakcji “Do Rzeczy”