A A+ A++

– Rozum mówi mi Real Madryt, serce – Barcelona. Po przeprowadzce na Camp Nou Robert Lewandowski jest w takiej euforii, że może poprowadzić Katalończyków do półfinału Ligi Mistrzów. Barca przypomina kogoś, kto zastawił swoją przyszłość, żeby wydobyć się z głębokiego dołka. Sukces potrzebny jest jej od zaraz – mówi Interii były sędzia, obserwator UEFA, prezes PZPN Michał Listkiewicz.

Dariusz Wołowski, Interia: Rusza kolejna edycja Champions League. Sędziował pan w niej mecze, pracował jako obserwator UEFA, widział z bliska jak rośnie. Jest jakaś historia, z którą kojarzą się panu te rozgrywki?

Michał Listkiewicz: 8 marca 2017 roku byłem w loży Camp Nou, jako obserwator. Siedziałem obok byłego wiceprezesa Barcelony Amadora Bernabeu – dziadka piłkarza Gerarda Pique. Katalończycy przegrali pierwszy mecz z PSG w Paryżu aż 0-4. W rewanżu walczyli o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, ale w 70. minucie prowadzili zaledwie 3-1. Wciąż potrzebowali kolejnych trzech bramek. Bernabeu nie mógł usiedzieć na miejscu. Zagadnąłem go dla rozluźnienia atmosfery: “Czy jeśli Barcelona awansuje, załatwisz, żeby Shakira zaśpiewała dla mnie?”. “Jeśli awansuje, załatwię ci wszystko” – odpowiedział. W końcówce stał się cud. Gole Neymara i Sergiego Roberto w piątej minucie doliczonego czasu, ocaliły Katalończyków. Bernabeu przysłał mi potem bilet na koncert Shakiry.

Był pan na tym koncercie?

– Oczywiście. Liga Mistrzów to takie targowisko próżności, gdzie można spotkać, w loży vipów, ludzi niezwiązanych z piłką. Słyszałem, że na mecz Szachtara z Realem Madryt w Warszawie jest 100 tys. chętnych na bilety. Polaków, których na trybuny przyciąga magia rozgrywek i królewskiego klubu – najbardziej utytułowanego w historii. Z gwiazdami takimi jak Karim Benzema, czy Luka Modrić. Oni przed trzema miesiącami wygrali Champions League, w dramatycznych okolicznościach. Odwrócili losy rywalizacji z PSG, Chelsea, Manchesterem City, a w finale pokonali Liverpool. Real chciałby na żywo zobaczyć każdy. Nawet ktoś, kto ma ze sportem mało wspólnego.

Dla pana Liga Mistrzów była okazją do poznania znanych ludzi.

– Takich, do których, bez piłki, nie miałbym dostępu. Poznałem rodzinę Agnellich, z właścicielem Fiata Giovannim, gdy bywałem na meczach Juventusu w Turynie. Kiedyś na bankiecie w Mediolanie wylałem czerwone wino na białe spodnie prezesa Interu Giacinto Facchettiego. Właściciel klubu Massimo Moratti, chcąc rozładować atmosferę, zaproponował Facchettiemu podwyżkę, żeby starczyło na trzy nowe garnitury.

Pamięta pan, kto był pierwszym Polakiem, który zdobył gola w Lidze Mistrzów?

– Chodzi o pierwszego, który zdobył go po reformie Pucharu Europy w 1993 roku, kiedy stworzono fazę grupową i powołano do życia Champions League? Nie, nie pamiętam. Pamiętam gole Włodzimierza Lubańskiego i Jana Pieszko, ale było jeszcze w starej formule rozgrywek.

Wychowanek Broni Radom Tomasz Dziubiński w meczu FC Brugge – Rangers 1-1 w marcu 1993 roku. Trafił do siatki w 42. min. Polacy zdobywali bramki w tych rozgrywkach rzadko. Aż nastał Robert Lewandowski, który z 86 golami walczy o miejsce na podium w klasyfikacji wszech czasów. Tyle samo ma Karim Benzema z Realu.

– Pamiętamy czasy, gdy mieliśmy wielkich piłkarzy i wspaniałe drużyny, ale nikt: ani Włodzimierz Lubański, ani Kazimierz Deyna, ani Grzegorz Lato, ani Zbigniew Boniek nie wyrósł ponad resztę tak, jak Lewandowski. Ludziom w Europie, którzy mniej interesują się futbolem, cała polska piłka kojarzy się tylko z Robertem. Zapewne właśnie dlatego, że Arkadiusz Milik, czy Piotr Zieliński grają w Lidze Mistrzów epizody, tymczasem Lewandowski zawsze jest w głównej roli.

Zmienił Bayern na Barcelonę w wieku 34 lat i dalej nie daje o sobie zapomnieć. Przestrzegano go, że może być ciężko, a on robi swoje.

– Ta zmiana była mu potrzebna. W ostatnim czasie bramki dla Bayernu świętował urzędowo. Tymczasem na Camp Nou widzimy napastnika, który kipi radością z gry. Jest spontaniczny, zadowolony, z nową energią ruszył na boisko. Przyjemnie się na to patrzy. Ale widomo, że Barcelonie najbardziej zależy na odbudowaniu prestiżu w Europie, czyli sukcesu w Champions League. Katalończycy grają va banque. Zastawili swoją przyszłość, by mieć pieniądze na wzmocnienia i tylko sukces sportowy sfinansuje kredyt, który zaciągnęli. Dlatego zagrają pod wielką presją. Dobrze, że na Roberta ta presja nie działa. On, w jakiś naturalny sposób, stał się liderem Barcelony. Prowadzi tych młodych chłopaków, którzy są przyszłością klubu.

To samo napisał niedawno dziennik “El Pais”, że Hiszpania spodziewała się maszyny do zdobywania goli, a dostała piłkarza kipiącego od emocji.

– Przyjemnie się patrzy na zawodnika, który gra na Camp Nou, jakby to było boisko Varsovii, czy Delty Warszawa. Jakby nie został milionerem, nie pobił tych wszystkich rekordów, ale wciąż czerpał radość z biegania za piłką. Dlatego życzę sukcesu Barcelonie. Bo gdyby Ligę Mistrzów wygrał Bayern, złośliwcy zaraz powiedzą, że to dzięki temu, iż pozbył się Polaka. Nic z tych rzeczy. Klasa Roberta nie podlega dyskusji.

Wyczuwam w pana słowach sympatię do Barcelony.

– Lubię sposób w jaki gra ta drużyna. Nie jestem zapamiętałym fanem, raczej koneserem dobrej, ofensywnej piłki. A po transferze Lewandowskiego moje serce jest przy Barcelonie. Rozum każe mi jednak stawiać na Real Madryt. To klub lepiej poukładany, spokojniej zarządzany, choć presja sukcesu jest w nim tak samo duża. Real jest “politycznie” mocniejszy w Hiszpanii, to znaczy jako klub ma więcej do powiedzenia.

Co jest w Realu tak niezwykłego, że w Lidze Mistrzów nie ma sobie równych?

– Rzeczywiście Królewscy lubią te rozgrywki. Dobrze odnajdują się w ich formule. Każdy sukces daje większą pewność, a to kapitał do kolejnych zwycięstw. Nawet jeśli w ostatnich latach w lidze hiszpańskiej dominowała Barcelona, to w Lidze Mistrzów więcej wygrywał Real.

W tej edycji Barcelona trafiła do grupy śmierci z Bayernem Monachium i Interem Mediolan. Robert Lewandowski nie chciał grać z Bawarczykami, uważa, że to dla Barcelony za wcześnie.

– Jeśli Union Berlin potrafił wyrwać Bayernowi punkt, to może to zrobić Barcelona. Na Camp Nou nie ma czasu, by latami wracać do czołówki, budować nową drużynę. Są kluby, gdzie sukces musi być już. I tak jest w nowym klubie Roberta. Los był wredny, co nie zwalnia Barcelony z walki z Bayernem, Interem, a potem z każdym rywalem w fazie pucharowej. Każdy wynik poniżej półfinału będzie dla Katalończyków rozczarowaniem. Kibice go nie kupią.

Kto obok Barcelony, Realu, Bayernu jest faworytem tej edycji Ligi Mistrzów?

– PSG i kluby angielskie. Premier League to najlepsza liga świata, mam jednak wrażenie, że zespołom z Wysp trudno przenieść intensywność z meczów ligowych na rozgrywki europejskie. W rywalizacji między sobą biegają w tempie dwa razy szybszym, a gdy trafiają na Real, nie potrafią tego odtworzyć. Mimo wszystko w ostatnich pięciu latach kluby z Anglii znakomicie sobie radzą w Lidze Mistrzów. W tym czasie cztery razy docierały do finału, a w sezonach 2018-2019 i 2020-2021 mieliśmy angielskie finały.

Był pan świadkiem jak rosła Liga Mistrzów, choć powołanie jej wywołało spory sprzeciw.

– W ostatnie dwie dekady, futbol pokonał 100 lat rozwoju. Kiedyś w UEFA pracowało 20-30 ludzi, którzy zajmowali jedno piętro budynku w Bazylei. Dziś 1000 ludzi zajmuje pałac nad Jeziorem Genewskim. W dawnych czasach mecz Pucharu Europy organizował gospodarz. UEFA wysyłała delegata. Teraz mecz Ligi Mistrzów organizuje UEFA, klub musi tylko pilnować, żeby spełnić warunki. W myśl zasady: “wy dajecie scenę, my robimy show”.

Co daje Lidze Mistrzów tak wielki prestiż?

– Diego Maradona zdobył w Pucharze Europy zaledwie dwie bramki, co nie przeszkodziło mu być jednym z najlepszych piłkarzy w historii. Dziś to się zmieniło. Bez sukcesów i goli w Lidze Mistrzów, nie wchodzi się na najwyższą półkę. Zobaczmy, co robił tego lata Cristiano Ronaldo, żeby zmienić Manchester … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDroższy-tańszy koszyk zakupów (Koszyk inflacyjny portElu) [ Społeczeństwo ]
Następny artykułKolejne „14” są już na kontach