Baza książek
Dzieje się
Gwiazdy piszą
Poradniki
W drodze
Kryminał
Love story
Biografie
Książki dla dzieci
Recenzje
Wideo
Najnowsze
Popularne
piotr pytlakowski
15-09-2020 (12:34)
Informacja prasowa
„Polscy” Niemcy, którzy nie zamierzali uciekać, bo nie popełnili zbrodni wojennych i nie mieli na sumieniu zła wyrządzonego Polakom. Jaki los ich spotkał? Co się z nimi stało?
Podziel się
(Materiały prasowe)
Jest rok 1945, tuż przed końcem wojny albo tuż po niej. Polska przesuwa się na zachód. Traci wschodnie rubieże, a zyskuje Wrocław, Warmię i Mazury, Szczecin, Opole, Pomorze Zachodnie, część Wielkopolski i Śląska, ziemię lubuską. Obejmuje tereny, na których wciąż żyją miejscowi – ludność niemiecka, Ślązacy, Mazurzy, Kaszubi. Traktowani jak podbici wrogowie, a w najlepszym razie jako obcy. Na ich ziemie wdarł się polski żywioł i pochłonął wszystko.
Polska kalka mówi o sprawiedliwości dziejowej. Wojnę wywołali oni, ofiary były nasze. To prawda obiektywna, ale niepełna. Wojny nie wywołały niemieckie dzieci, te kilkuletnie, kilkunastoletnie. Były jej ofiarami, podobnie jak ich polscy rówieśnicy. Nie rozumiały – bo jak to pojąć? – że wieczorem zasnęły w ojczyźnie, a rankiem obudziły się w obcym kraju. Wokół pojawili się ludzie mówiący nieznanymi językami. Ludzie, których bały się ich matki.
Kiedy na początku 1945 r. żołnierze radzieccy wchodzili na Warmię i Mazury, Pomorze Zachodnie, Górny, i Dolny Śląsk, na Opolszczyznę czy do Zielonej Góry w meldunkach i raportach dla dowództwa i władz partyjnych nie było mowy o wyzwalaniu czy oswobadzaniu. Rzeczy nazywano po imieniu. Kolejne miasta zdobywano, jeżeli Niemcy stawiali opór, albo zajmowano, jeżeli obrońcy poddawali się bez walki.
Zieloną Górę zajęto 14 lutego 1945 r. prawie bez wystrzału. Dzięki temu miasto nie zostało zniszczone. O Wrocław toczyły się ciężkie walki, w końcu to była Festung Breslau.
Podobnie walczono o Opole. Niemcy przygotowali zapasy żywności na rok. Ewakuowali cywili. Zbudowali wokół miasta kilka pierścieni umocnień, przez które mieli się przedzierać Rosjanie, ponosząc ciężkie straty, ale ci zastosowali sprytne manewry i obrona szybko się załamała. Miasto się poddało.
Zdobywano III Rzeszę, a nie rdzenne ziemie piastowskie, jak twierdziła późniejsza propaganda. Zwyciężano odwiecznego wroga. Wdzierano się do domostw i szukano niemieckich sprawców, ale ich nie było. W domach znajdowano kobiety z dziećmi i starców. Mężczyzn porwała wojna.
Zemsta bywa słodka. Po prawie sześciu latach okupacji i rzece krwi, jaką spłynęła Europa, trudno było oczekiwać, że zwycięzcy okażą wielkoduszność. Tamci nie mieli zmiłowania, od nas też go nie doświadczą. Tak wymierza się okrutną sprawiedliwość. Tu nie ma miejsca na niuanse – Niemiec to Niemiec. Bez znaczenia pozostaje, że to starzec, kobieta w ciąży, dziecko. Puszczona w ruch machina odwetu miele równo i bezlitośnie. Wtedy, w 1945 r., każdy dom, każdy kamień, każdy grób krzyczał o straszliwej krzywdzie. Sprawcę okrucieństw wobec Polaków trzeba było dopaść i zniszczyć. W ówczesnych gazetach pojawiło się hasło „Dobić bestię!”. Wroga dobijano w Berlinie i innych niemieckich miastach, ale szukano go też na terenach, jakie przypadły Polsce.
Nienawiść podsycano, chociaż nie było to nawet potrzebne, bo krwawiące i wciąż świeże rany bolały na tyle, że odwet był wtedy ogólnym pragnieniem. O Niemcach gazety pisały wyłącznie małą literą, przy czym każdy „niemiec” był synonimem wszelkiego zła. Każdy, czyli także niemieckie kobiety i niemieckie dzieci.
To opowieść o dzieciach niemieckich, mazurskich, śląskich, które w 1945 r. zasnęły tam, a obudziły się tutaj.
Niemiecką ludność, która pozostała w nowych, polskich granicach, separowano, zamykano w obozach pracy przymusowej i wypędzano. Na mocy dekretu Niemców wyjęto spod prawa, odbierano im majątek, dokonywano samosądów. Obowiązywała zasada „oko za oko”. Tyle że ofiary odwetu wybierano na chybił trafił, nie według rzeczywistej winy, ale z racji pochodzenia.
Opowiadam o niemieckich losach nie po to, by wzbudzić współczucie, ale by zmusić do refleksji, bo minęło już wystarczająco dużo czasu, aby zrozumieć, że pojęcie krzywdy jest uniwersalne.
Skrzywdzeni okropieństwami wojny potrzebowali ujścia dla swojego bólu i niepostrzeżenie zamienili się w krzywdzicieli. To byli, ogólnie rzecz biorąc, nasi ojcowie. A po drugiej stronie matki wrogów. I ich dzieci.
Piotr Pytlakowski, dziennikarz POLITYKI, w swojej najnowszej książce ICH MATKI, NASI OJCOWIE opisał kilka bolesnych historii związanych z „polskimi” Niemcami.
Do tej pory pisał Pan książki podejmujące tematy nie tak odlegle czasowo i powiązane z przestępczością zorganizowaną. Co Pana skłoniło do sięgnięcia po temat związany z drugą wojną i skąd Pan czerpał informacje na temat ujętych w książce historii?
Na szczęście nie dałem się zamknąć w jednym obszarze tematycznym. Książkę o losach dzieci niemieckich miałem w głowie już od wielu lat. Ten temat „dopadł” mnie podczas zbierania materiałów do reportażu historycznego, a w gruncie rzeczy śledczego, o zbrodni dokonanej na osobach narodowości niemieckiej w Aleksandrowie Kujawskim i drugiego, rozgrywającego się w pobliskiej Nieszawie. Działo się to w 1945 roku, a ofiarami były głównie kobiety i dzieci z rodzin mieszkających w tych miasteczkach od pokoleń. Po moim artykule opublikowanym w „Polityce” wszczął śledztwo pion prokuratorski IPN. Po jakimś czasie śledztwo umorzono. Stwierdzono, że doszło do opisanych przeze mnie wydarzeń, ale sprawców nie ma już wśród żywych.
Dostałem wówczas sporo listów od osób o korzeniach niemieckich, ale żyjących w Polsce. Spotykałem się z niektórymi z nich i zapisywałem ich historie. Od jednych trafiałem do drugich i tak się to potoczyło. Książka jest reportażem, informacje pochodzą w dużej mierze od jej bohaterów, ale też zostały zaczerpnięte z opracowań historycznych. Na te źródła powołuję się w Ich matkach, naszych ojcach.
„Czas leczy rany”. Czy myśli Pan, że można dzisiaj, po 70 latach, liczyć na wyważoną dyskusję o „polskich” Niemcach, zwłaszcza w kontekście obecnej polityki antyniemieckiej?
Nie ma złego czasu na poważną rozmowę. Oczywiście, że dzisiejsza polityka jest wyraźnie antyniemiecka, ale to doraźne traktowanie wzajemnych relacji między Polakami i Niemcami, bezsprzecznie na użytek polityki wewnętrznej. Taki ukłon w stronę tej części elektoratu, która jest, nazwijmy to, roszczeniowa. „Polscy” Niemcy żyją tu, mają swoją perspektywę przeszłości i własną pamięć historyczną. Warto o ich dramatach rozmawiać, warto dyskutować, bo tego, co się zdarzyło, nie da się, jak mówił jeden z bohaterów tej książki, pisarz Erwin Kruk, wymazać jak gumką z zeszytu.
Czy według Pana represje, które spotkały ludność niemiecką, tak bardzo różniły się od represji, których doświadczali Polacy ze strony Niemców?
Nie odważyłbym się porównywać jednych represji z drugimi. Nie ma takiej wagi, na której dałoby się to zmierzyć. Książka traktuje o niemieckich dzieciach, które nie miały na rękach krwi Polaków. To jasne, że Niemcy, pokolenie rodziców moich bohaterów, popełnili podczas okupacji niesłychane zbrodnie na obywatelach polskich. Byli sprawcami i za to ci, którzy przeżyli, po wojnie byli karani, łącznie z wyrokami śmierci. Nie wszystkich dopadła, jak to się mówi, sprawiedliwość, rachunki krzywd nie do końca zostały wyrównane, ale niemieckie dzieci jednak za to nie mogą ponosić odpowiedzialności. Krzywda polegała na tym, że ci ludzie stracili ojczyznę, a ta nowa, której chcąc nie chcąc, zostali obywatelami, była dla nich jak macocha. Poddawani przymusowej w pierwszych powojennych latach polonizacji, pozbawiani schedy po rodzicach, kryli się ze swoją niemieckością, aby przetrwać. To oni pierwsi zostali umieszczeni w kategorii obywateli gorszego sortu. I nikt nie chciał z nimi rozmawiać o ich prawdziwych korzeniach i o ich pamięci. Ja chciałem.
(Materiały prasowe)
Piotr Pytlakowski – dziennikarz, scenarzysta, autor i współautor książek Republika MSW, Czekając na kata, Alfabet mafii, Olewnik, Agent Tomasz i inni, Wszystkie ręce umyte, Biuro tajnych spraw, Nowy alfabet mafii, Wojny kobiet, Szkoła szpiegów, Mój agent Masa, Królowa mafii, Koronny nr 1 i Odwróceni. Nakręcił kilka filmów dokumentalnych i kilkanaście reportaży telewizyjnych. Współautor scenariusza serialu Odwróceni i cyklu teewizyjnego Alfabet mafii. Jako reporter pracował m.in. w „Przeglądzie Tygodniowym”, „Spotkaniach”, „Gazecie Wyborczej” i „Życiu Warszawy”. Od 1997 r. jest dziennikarzem tygodnika „Polityka”. Nagrodzony m.in. „Polskim Pulitzerem” w kategorii „dziennikarstwo śledcze” i nagrodą Adwokatury Polskiej „Złota Waga”.
Informacja prasowa
Podziel się opinią
Bądź z nami na bieżąco
na Instagramie
👍Lubię to!
na Facebooku
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS