Dzisiaj, 2 grudnia (10:50)
Erwin Wilczek o mało co nie został drugim polskim trenerem, który zdobył kontynentalne trofeum w Afryce. Z prowadzonym przez siebie klubem z Gabonu AS Sogara, z położonej nad oceanem miejscowości Port-Gentil, zdobył kilka cennych trofeów.
W środę do Polski dotarła smutna wiadomość, w wieku 81 lat zmarł we Francji jeden z najlepszych piłkarzy w historii Górnika Zabrze, a na pewno najbardziej utytułowany, bo na swoim koncie ma 9 tytułów mistrza i 6 Pucharów Polski, co czyni go absolutnym rekordzistą w historii naszego futbolu.
Wilczek na swoim koncie ma też spore osiągnięcia jako szkoleniowiec. I to nie gdzie indziej, jak na Czarnym Kontynencie, gdzie wyjechał do pracy w połowie lat 80.
Na potrzeby książki “Afryka gola! Futbol i codzienność”, tak opowiadał mi o całej historii. – Straciłem akurat posadę w Valenciennes, a jeden z moich kolegów pracował akurat w Afryce. W któryś dzień zadzwonił do domu. Mnie nie było wtedy na miejscu, więc żonie wytłumaczył, że jest zajęcie w Gabonie. Kiedy się o tym dowiedziałem, to nawet nie miałem pojęcia, gdzie to jest. Potem spędziłem w tym kraju siedem lat. To była prawdziwa przygoda życia – wspominał.
Praca z prowadzonym przez siebie klubem AS Sogara, to pasmo sukcesów. Z sześciu mistrzostw kraju, jakie drużyna znad oceanicznego miasta ma w swojej gablocie, trzy są udziałem Wilczka trenera, do tego dwa Puchary Gabonu. W 1986 roku odniósł jeden z największych sukcesów w historii piłki w kraju leżącym na Równiku, z AS Sogara awansował do finału afrykańskiego Pucharu Zdobywców Pucharów. Tylko ten jeden raz klubowi z Gabonu udała się ta sztuka, właśnie pod okiem śląskiego szkoleniowca.
W finale African Cup Winners’ Cup rywalem był nie byle kto, bo najbardziej obecnie utytułowany klub Afryki kairski Al-Ahly. Jedenastka z Egiptu na swoim koncie ma… 21 kontynentalnych trofeów, w tym 10 klubowych mistrzostw kontynentu i cztery właśnie w Pucharze Zdobywców Pucharów w wersji afrykańskiej.
– Pierwszy mecz przegraliśmy z nimi 0-3. W rewanżu u siebie do przerwy było 2-0 dla nas. Potem udało się jeszcze zdobyć trzeciego gola, ale sędzia go nie uznał. Dopatrzył się nie wiem czego, a kibice chcieli go zlinczować. Niewiele brakowało do tego, żeby odrobić straty i zdobyć ten puchar – opowiadał mi lata temu Wilczek.
Przed tym spotkaniem wydarzyła się niesamowita historia. – Kiedy przyjechałem do Afryki, kompletnie nie miałem pojęcia o ich zwyczajach, tradycji. Wchodzę do szatni, a tu pałęta się nie wiadomo kto. Wysypuje na piłkarzy jakiś proszek i tylko przeszkadza mi w pracy. Powiedziałem mu, żeby się wynosił. Kolega z Francji wziął mnie jednak na bok i delikatnie wytłumaczył, że to “preparatoire psychologique“, tak go tam nazywali. Cały czas kręcił się blisko zespołu. Przed meczem z Egipcjanami w finale mówi, że będzie padać. Tylko się uśmiechnąłem, bo był taki upał, że nie szło wytrzymać, a na niebie żadnej chmury. Zresztą tam mecze z … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS