Pierwszy udany przeszczep serca w Polsce przeprowadzony 5 listopada 1985 r. przez zespół profesora, a wówczas docenta Zbigniewa Religi w ówczesnym Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu, zajął czwarte miejsce w konkursie „100 lat medycznych innowacji w Polsce”, organizowanym przez „Rzeczpospolitą” we współpracy z firmą Philips Polska.
Członkowie kapituły złożonej ze stu wybitnych przedstawicieli nauk medycznych, technicznych i społecznych uznali, że choć operacja nie była pierwszą na świecie, miała doniosłe znaczenie dla rozwoju kardiochirurgii w naszej części świata. Pozwoliła także uratować tysiące ludzi.
Inspiracja entuzjazmem
– Dla tej części Europy przeszczep dokonany przez zespół pod kierunkiem prof. Religi był przełomowy, bo tutaj za żelazną kurtyną nic tak dobrego, nowatorskiego w medycynie się nie działo. Przekonaniu, że wreszcie zaczyna się coś dziać także u nas, że następuje jakiś przełom, towarzyszyły ogromne emocje. Na Religę patrzyliśmy jak na przebojowego gościa. W Krakowie zazdrościliśmy mu tego, ale w sensie pozytywnym – chcielibyśmy być tacy sami. Wcześniej patrzyliśmy na światową kardiochirurgię jak na odległą galaktykę, do której nigdy nie uda nam się dolecieć – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Janusz Skalski, światowej sławy kardiochirurg dziecięcy, współpracownik prof. Religi od 1990 r., historyk medycyny.
Kiedy w 1985 r. zespół docenta Religi podjął się prób przeszczepienia serca, atmosfera wokół tego przedsięwzięcia nie była najlepsza. Po pierwszym nieudanym zabiegu u polskiego chorego, wykonanym w 1969 r. w Łodzi, całkowicie zaprzestano takich działań na prawie 17 lat. Wykonania tego zabiegu nie podjął się żaden z wybitnych polskich kardiochirurgów. Dlatego kiedy docent Zbigniew Religa, szef nowo utworzonego zespołu w równie nowym Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu (dziś Śląskie Centrum Chorób Serca, ŚCCS), zapowiedział współpracownikom, że będą przeszczepiać serca, byli co najmniej zdziwieni.
– To był wizjoner, który od początku mówił o rzeczach niemieszczących się wtedy w głowie. Ja, jako Ślązak, jestem praktyczny i nie widziałem tego aż tak bardzo, ale myślę, że takie powiązanie naszej śląskości z wizjonerstwem zaowocowało, bo razem z prof. Marianem Zembalą, który wrócił z Holandii, precyzyjnie realizowaliśmy jego pomysły. Była to wielka przygoda z człowiekiem, który potrafił nas zainspirować swoim entuzjazmem – mówił w Polskim Radiu po śmierci prof. Religi w marcu 2009 r. prof. Andrzej Bochenek, członek zespołu, który dokonał pierwszego przeszczepu.
W prof. Bochenku i Zembali Zbigniew Religa rzeczywiście znalazł godnych sprzymierzeńców. Byli tak samo jak on pracowici i uparci. O zaangażowaniu prof. Zembali, dziś dyrektorze naczelnym ŚCCS, do dziś krążą legendy.
Gotowi kłaść kafelki i ściągnąć szympansa
Gdy po którymś nieudanym przeszczepie prof. Religa rzucił w desperacji, że pacjentowi można spróbować wszczepić serce szympansa, prof. Marian Zembala jako pierwszy zgłosił się do pomocy. Miał też powiedzieć, że zna Gucwińskich z wrocławskiego zoo (małżeństwo Antoni i Hanna przez wiele lat kierowało dolnośląską placówką). Cały zespół doc. Religi z Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii w Zabrzu był ambitny, zmotywowany i skłonny do poświęceń. Kiedy okazało się, że ekipa budowlana nie skończy prac wykończeniowych przed otwarciem, pracownicy sami rzucili się do pracy. Kardiochirurdzy osobiście kładli kafelki. Zdążyli.
Pierwszej transplantacji serca w Polsce i w tej części Europy doc. Zbigniew Religa i jego ludzie podjęli się 5 listopada 1985 r. Pacjentem był 63-letni Józef Krawczyk, rolnik z Krzepic. Bez przeszczepu miał niewielkie szanse na przeżycie i postanowił zaryzykować. Dawcą serca był 29-letni mężczyzna, u którego stwierdzono śmierć mózgową po urazie głowy. Operacje pobierania serca od dawcy i przeszczepiania biorcy odbywały się równocześnie na dwóch salach operacyjnych, a sam narząd był niedokrwiony przez 60 min.
Pacjent zniósł zabieg bardzo dobrze, a wczesny okres pooperacyjny przebiegał bez powikłań, co dawało lekarzom nadzieję. W drugiej dobie po przeszczepie u pacjenta wystąpiła jednak tamponada serca – stan nagłego zagrożenia życia, w którym dochodzi do przedostania się krwi do jamy osierdzia lub wypełnienia się osierdzia innym płynem. W czwartej dobie po operacji pacjent zmarł. Badania sekcyjne wykazały wczesne cechy odrzucenia przeszczepu.
Bez zniechęcenia
Na szczęście dramatyczny przebieg pierwszej operacji nie powstrzymał kardiochirurgów z Zabrza przed podjęciem kolejnej próby. Doszło do niej zaledwie tydzień po pierwszej, 12 listopada 1985 r. Pacjentem był 25-letni chory w IV stadium niewydolności serca.
Podobnie jak w przypadku pierwszego zabiegu dawcą był 30-letni mężczyzna w stanie śmierci mózgowej po urazie czaszki. I tak samo jak u pierwszego biorcy okres poorperacyjny przebiegał bez powikłań. Pacjent dochodził do siebie, kiedy w trzecim tygodniu po transplantacji stwierdzono u niego grzybicze zapalenie jamy ustnej, a w piątym tygodniu rozwinęło się u niego obustronne zapalenie płuc z szybko narastającą niewydolnością oddechową. Zmarł w 39. dniu po operacji z powodu sepsy. Badanie pośmiertne udowodniło, że przeszczepione serce nie wykazało objawów odrzucania, więc transplantacja była w pełni udana.
Na dokonania kardiochirurgów z Zabrza z podziwem patrzyli ich koledzy z całej Polski.
Kolejnego przeszczepu zabrzański zespół podjął się 25 kwietnia 1986 r. Niestety, jego przebieg również był dramatyczny. Biorcą serca był 34-latek po rozległym zawale serca, który dwukrotnie przeszedł operację by-passów. Dla cierpiącego na niewydolność serca chorego transplantacja była jedyną szansą na przeżycie. Dawcą serca był zaledwie rok od niego starszy 35-letni mężczyzna po urazie czaszki. Również ten pacjent zmarł, w siedem dni po zabiegu.
Młodzi poszli za przykładem
Czwartego przeszczepu zespół doc. Religi podjął się 11 maja 1986 r. Biorca, 36-letni Piotr Macura, był po dwóch zawałach i operacji udrożnienia naczyń wieńcowych dwa lata wcześniej. Teraz nastąpiło u niego pogorszenie dolegliwości. Serce od 35-letniej dawczyni przyjęło się dobrze. Po czterech tygodniach pacjent opuścił klinikę i przez wiele lat stan jego krążenia był zadowalający. Poddawany był też stale leczeniu immunosupresyjnemu i przechodził badania, czy nie zachodzi u niego odrzucanie przeszczepu.
– W wyniku doznanego zawału wszystko się wywróciło w jednym momencie. Choroba mnie po prostu brutalnie wyeliminowała. Ale żyję! Taki zabieg można porównać do odrodzenia człowieka. W ciągu kilku godzin można, niczym z popiołów, oddać człowieka z powrotem społeczności. Proszę, to jest ten sam człowiek – mówił po operacji reporterowi Polskiego Radia Piotr Macura. Jego przeszczep uznawany jest dziś za pierwszy w pełni udany przeprowadzony przez kardiochirurgów z Zabrza. Przez kolejne dwa lata w klinice wykonano kolejnych 28 przeszczepów. Dziesięciu pacjentów zmarło w ciągu dziesięciu dni od operacji, jednak większość odzyskała pełną wydolność krążenia i wróciła do pracy zawodowej, a transplantacje w Polsce stały się oficjalną metodą leczenia.
Wkrótce po Zabrzu serca zaczął przeszczepiać ośrodek w Krakowie. 12 października 1988 r. w tamtejszej Klinice Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii wykonano pierwszą transplantację serca u mężczyzny, którego serce pozostawało w pełni wydolne przez następnych 13 lat.
Duch innowacji
Zespół prof. Religii i samo Zabrze przeszli natomiast do historii światowej medycyny. – Przyjeżdżającemu do Zabrza udziela się duch innowacji. Nic dziwnego – to przecież miasto pierwszego udanego przeszczepu w Polsce i jednego z pierwszych udanych przeszczepów na świecie. Dla mnie, jako lekarza, wielkim zaszczytem jest móc zasiadać na tej samej sali z prof. Zembalą, który w 1985 r. przeprowadził ten zabieg wspólnie z prof. Religą – mówił podczas gali rozdania nagród połączonej z otwarciem Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia Politechniki Śląskiej w Zabrzu prof. Jan Kimpen, pediatra, Chief Medical Officer w firmie Royal Philips.
Na dokonania kardiochirurgów z Zabrza z podziwem patrzyli ich koledzy z całej Polski.
– Wkrótce po pierwszym udanym przeszczepie serca w Polsce, przeprowadzonym w 1985 r., powstał „Klub młodych kardiochirurgów” zawiązany przez obecnego profesora, Jerzego Sadowskiego. Tworzyły go ekipy krakowska, zabrzańska, wrocławska i warszawska, równolegle do działającego od 1983 r. klubu mistrzów kardiochirurgii złożonego m.in. z profesorów Mariana Śliwińskiego, Jana Molla, Anatola Kustrzyckiego, Jarosława Stodulskiego, Władysława Sitkowskiego, Antoniego Dziatkowiaka, pionierki kardiochirurgii i mojej ówczesnej szefowej prof. … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS