A A+ A++

W takim stylu wypełniający obowiązki prezesa Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz prowadził obrady Zgromadzenia sędziów SN, które ma wyłonić pięciu kandydatów na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Spośród nich prezydent wybierze następcę profesor Małgorzaty Gersdorf.

Zgromadzenie ogólne obradowało dziewięć godzin w piątek i siedem godzin w sobotę. Mimo to nie zdołało wyłonić nawet komisji skrutacyjnej, która liczy głosy we właściwym głosowaniu. Zaradkiewicz odroczył więc obrady do wtorku, a we wtorek ogłosił, że komisja skrutacyjna… została wybrana. To spotkało się ze sprzeciwem części sędziów, którzy powiedzieli, że Zaradkiewicz nie powinien samodzielnie ustalać wyniku tajnego głosowania, bo to sprzeczne z regulaminem. W odpowiedzi Zaradkiewicz oskarżył sędziów o obstrukcję. Gdy jeden z nich profesor Włodzimierz Wróbel przestrzegał, że ustalanie innych wyników głosowania niż przewidziane regulaminem, może być złamaniem prawa, Zaradkiewicz zaczął krzyczeć, że nie udzielił sędziemu głosu i opuścił salę.

Widać, że Kamil Zaradkiewicz, były współpracownik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, zrobi wszystko, by przepchnąć wybory kolanem. Ten styl do złudzenia przypomina obrady komisji sprawiedliwości pod przewodnictwem byłego prokuratora z stanu wojennego Stanisława Piotrowicza, dziś członka pisowskiego Trybunału Konstytucyjnego. Zaradkiewicz okazał się jego pilnym uczniem.

Tak samo jak Piotrowicz traktował sejmową opozycję z buta, tak Zaradkiewicz próbuje rozprawić się z tzw. starymi sędziami, którzy od lat orzekali w SN i nie chcą się godzić na łamanie procedur. Jednak Zaradkiewicz, który do SN został nominowany za czasów PiS przez nową Krajową Radę Sądownictwa, z pewnością zadba o to, by wybory przebiegły w odpowiedni sposób, czyli tak, jak oczekują tego politycy PiS.

Przejęcie Sądu Najwyższego ma być ukoronowaniem pięcioletniej walki PiS o przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości. Zaradkiewicz jest politycznym komisarzem, który ma do odegrania przedostatni akt tej tragedii, czyli wybór kandydatów na prezesa. Ostatnim będzie powołanie nowego pierwszego prezesa SN przez prezydenta Andrzeja Dudę. W kręgach PiS, ale także w Sądzie Najwyższym, nikt nie ma złudzeń, że osoba, która zostanie wybrana, będzie niezależna od polityków. Nie po to PiS poszło na wojnę z sędziami, a także z Unią Europejską, narażając się na postępowania o łamanie praworządności, żeby teraz prezesem najważniejszego sądu w kraju robić sędziego, który przeciwstawi się politykom. Może nie będzie to osoba w tak oczywisty sposób niesamodzielna, jak prezes pisowskiego Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, ale raczej jej priorytetem nie będzie stanie na straży niezależności sędziowskiej i praworządności, jak było w przypadku Małgorzaty Gersdorf.

Wśród możliwych kandydatów na pierwszego prezesa SN w PiS wymienia się prof. Joannę Lemańską, prawniczkę z Krakowa i dobrą koleżankę prezydenta Andrzeja Dudy oraz prof. Małgorzatę Manowską, byłą współpracownicę Zbigniewa Ziobry. Obie zostały powołane do Sądu Najwyższego przez neoKRS. Niewykluczone, że kandydaci na pierwszego prezesa zostaną wybrani jeszcze we wtorek.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSprawdzili, jak NOWE fotoradary łowią kierowców. “Mandaty znacznie szybciej niż obecnie”
Następny artykułDziałacz LGBT palił polskie flagi “w ramach protestu”. Sam powiadomił o tym prokuraturę