A A+ A++

Zniszczona tama w Stroniu Śląskim, uszkodzony zbiornik Topola. Zabezpieczenia, które miały pomagać, zawiodły, a ogromne ilości wody napływają na kolejne tereny. Czy zapory wodne rzeczywiście chronią?

Patrząc na zapory wodne może nam się wydawać, że to cud techniki ostatniego wieku, może dwóch. W rzeczywistości obiekty te swoją historią sięgają jeszcze do czasów starożytnych. Pierwsze tama powstała w Egipcie około 4,9 tys. lat temu. Jedna z nich, której celem było rzecz jasna spiętrzenie wód Nilu, miała 15 metrów wysokości i 450 metrów długości. Jednak wówczas nie wyposażano ich w upusty, dzięki którym nadmiar wody może być odprowadzony, dlatego wiele z nich uległo zniszczeniu wskutek przelania się wody przez koronę zapory. Tak było m.in. w przypadku tamy w pobliżu Al-Kafara na południe od Kairu.

W Polsce większość z nas wskazałaby na zaporę w Solinie, Włocławku, czy zbiorniki: Rożnowski lub Czorsztyński. To znane sztuczne jeziora, nad którymi wiele osób spędza urlop. Przy części zbiorników zaporowych znajdziemy także elektrownie wodne. Ale funkcja turystyczna i energetyczna to nie wszystko. Ostatnie kilka dni pokazało nam, jak ważną funkcją jest retencja i ochrona przeciwpowodziowa.

Czym jest zapora wodna?

Łącząc wiele definicji, możemy w skrócie powiedzieć, że zapora jest obiektem hydrotechnicznym (potocznie nazywany tamą) o konstrukcji betonowej lub ziemnej spiętrzającym i utrzymującym wodę zbiornika. Pierwsze, betonowe (dawniej również kamienne), budowane są głównie w górach, ponieważ potrzebują skał, o które można je oprzeć, aby przenieść siły na otaczający je materiał. To właśnie wśród przegród betonowych możemy szukać rekordzistek wysokości. W Polsce to zapora na Solinie.

Zapory ziemne budowane są często z lokalnie dostępnego materiału, są znacznie niższe. Ale mają tę przewagę nad betonowymi, że ich budowa nie wymaga odpowiednich warunków geologicznych, choć oczywiście muszą być spełnione warunki odpornościowe. 

Budowa zbiorników zaporowych jest krytykowana przez organizacje prośrodowiskowe. Nic dziwnego, w trakcie inwestycji niszczone są siedliska zwierząt, a pierwotna roślinność zastępowana jest wodną. Budowa zapory to również zmiana w transportowanym przez rzekę materiale. Gdy ta wpada do zbiornika, traci swoją energię, i niesiony materiał odkłada się w górnej części zbiornika, wypłycając go powoli. Jednocześnie pozbawiona materiału woda po zrzuceniu z zapory ma zwiększone zdolności transportowe, co doprowadza do intensywniejszej erozji koryta rzecznego. A bardziej obrazowo ujmując, wysepki (łachy) na szerokich rzekach, które są często siedliskami ptaków, są niszczone, rzeka zabiera piasek. Rzeka staje się prostsza. Ale konsekwencje ponosi nie tylko przyroda. Wystarczy spojrzeć na budowę jeziora Czorsztyńskiego. Wiele wsi musiało zostać zatopionych, a ludność przenosiła się na tereny położone wyżej.

Lepszym rozwiązaniem, przynajmniej jeśli chodzi o ochronę przeciwpowodziową, są zbiorniki suche. Takim jest właśnie zbiornik Racibórz Dolny na Odrze. W normalnych warunkach dno polder może być zagospodarowany (np. łąki, lasy, pola). Podczas wezbrania tama zatrzymuje wodę, powodując bezpieczne zatopienie wyznaczonego terenu.

Powódź 2024. Zapory gromadzą wodę

– Zbiornik Racibórz zgodnie z instrukcją gospodarowania piętrzy wezbrane wody Odry. Do godz. 6.00 przyjął ok. 55 mln m3. Pracuje też polder Buków, który wykorzystał swoją pojemność. Minimalizujemy poziom Odry poniżej zbiornika – przekazał poniedziałek w godzinach przedpołudniowych RZGW w Gliwicach.

W niedzielę po godzinie 20.00 na stronie PGW Wody Polskie ukazała się informacja o stopniu napełnienia innych zbiorników:

  • Zbiornik Dzierżno Duże, rzeka Kłodnica: posiada 46% rezerwy powodziowej.
  • Zbiornik Pogoria III, rzeka Kłodnica: posiada 26% rezerwy powodziowej.
  • Zbiornik Łąka, rzeka Pszczynka: posiada 66% rezerwy powodziowej.
  • Zbiornik Kuźnica Warężyńska, rzeka Przemsza: posiada 98% rezerwy powodziowej.

Na pozostałych zbiornikach będących w administracji RZGW w Gliwicach rezerwa powodziowa jest w pełni zachowana. Wszystkie zbiorniki są sprawne i pracują poprawnie. Sytuacja z Opola pokazuje, że część ochrony przeciwpowodziowej działa i redukuje falę powodziową, ograniczając zniszczenia.

Woda niszczy zbiorniki retencyjne

Wiele ze zbiorników okazało się za małe. W niedzielę, w godzinach popołudniowych i wieczornych RZGW we Wrocławiu informował o krytycznej sytuacji Na zbiornikach Sobieszów, Cieplice i Mysłakowice. – Zbiorniki retencyjne Topola i Kozielno na Nysie Kłodzkiej przekroczyły dzisiaj maksymalne poziomy piętrzenia. Brakuje pełnej możliwości sterowania limitami zrzutów wody z tych obiektów. – informowało RZGW we Wrocławiu w serwisie X. – W Sobieszowie i Cieplicach woda płynie przelewami powierzchniowymi. Brak sterowalności. W Mysłakowicach obsługa podejmuje wzmożone próby sterowania urządzeniami hydrotechnicznymi. – możemy przeczytać we wpisie, który pojawił się kilkanaście minut później.

Jeszcze wcześniej media obiegła informacja o zniszczeniu … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPsitulmnie ogłosiło nabór dla wolontariuszy. Zainteresowanie było ogromne!
Następny artykułRozpoczęcie prac związanych z przebudową dróg gminnych (ulic Gierymskiego, Chełmońskiego, Matejki i Wyspiańskiego)