A A+ A++

Michał Korwin-Szymanowski urodził się w 1877 r. w Łowiczu, gdzie ojciec Ludwik był lekarzem. Kształcił się w Belgii, najpierw w elitarnej szkole katolickiej, potem w handlowej. Po powrocie w 1902 r. rozpoczął pracę w Dąbrowie Górniczej jako urzędnik sprzedaży i ekspedycji w Towarzystwie Francusko-Włoskim Dąbrowskich Kopalń Węgla.

Dwa lata później ożenił się Marią Tymieniecką, której ojciec Jan, kielecki adwokat, posiadał majątek Mokrsko Górne koło Sobkowa.

Dwór w Mokrsku ok. 1912 r. Fot. prywatne archiwum

Zdecydował się rzucić pracę w Dąbrowie i osiąść nad Nidą. W 1908 r. kupił sąsiedni folwark Mokrsko Dolne, stając się ziemianinem. Prowadził też różne inne interesy, m.in. dom handlowy w Kielcach, kupował akcje i nieruchomości, działał w organizacjach gospodarczych i społecznych.

– Reprezentował typ nowoczesnego ziemianina, bardziej już biznesmena – mówi Juliusz Braun, były dziennikarz i polityk, wnuk po kądzieli ostatniego dziedzica z Mokrska. Wraz żoną Barbarą opracowywał redakcyjnie zapiski, jakie dziadek prowadził w latach 1905-50.

– To jest dość rzadki dokument. Ukazuje się bowiem więcej wspomnień idealizujących przeszłość. Te zapiski natomiast mają charakter dokumentacyjny, ale i ciekawy. Pokazują ostatni okres polskiego ziemiaństwa, kiedy wcale nie było łatwo prowadzić działalności gospodarczej – podkreśla Juliusz Braun.

Większość tych zapisków dotyczy prowadzonych interesów, zysków i strat z nimi związanych. Szymanowski skrupulatnie notował wszystkie wydatki, ile komu pożyczył, za ile coś kupił czy sprzedał, a nawet wygrane i przegrane kwoty w karty z sąsiadami czy w różne gry w Monte Carlo.

Pierwsi zjawili się Sokoli

Odnosi się również do wydarzeń politycznych w kraju i na świecie. Nie rozpisuje się jednak zbytnio, zachowując cały czas bardzo lakoniczny styl.

Pod datą 11 sierpnia 1914 r. Szymanowski zanotował: „W Mokrsku zjawili się Austryjacy, a właściwie »Sokoli« i zażądali wydania samochodu. Skonfiskowano mi samochód na rzecz tak zwanego »Wojska Polskiego«”.

Służył dowództwu Legionów Polskich. Uwieczniony został na znanym zdjęciu z Józefem Piłsudskim i grupą oficerów przed pałacem biskupim w Kielcach.

Szymanowskiemu „rząd narodowy” miał wypłacić 6 tys. rubli, dostał równowartość 2,5 tys. i „kazali wypisać sobie kwit, że za samochód zostałem w zupełności zapłacony”. To był dopiero początek strat, jakie poniósł podczas tej wojny. W październiku 1914 r. pisał: „Rosyjskie wojska zabrały drugi samochód, konie i zboże. Następnie pruskie wojska zabrały znów konie, owies, siano, rzeczy różne itp.”. Mocno ucierpiał też dwór i budynki gospodarcze.

Końca wojny Szymanowski nie przyjął jednak z entuzjazmem, ponieważ rodziły się nowe zagrożenia. 13 listopada 1918 r. pisał: „Wojna zakończona już zdaje się na wszystkich frontach, obecnie zaś wybucha na całym świecie rewolucja. Polska niby się tworzy, ale powstaje chaos i zamieszanie. Tworzy się u nas republika ludowa, która ma uszczęśliwić ludzkość przez zrujnowanie zamożnych, a obdarzenie biednych. Mają zabrać prywatne lasy i majątki. Całe więc moje życie pracowałem i odmawiałem sobie wszystkiego, żeby na starość zostać biedakiem, a dzieci moje mają znów mieć czarną przyszłość. Zaiste dziwny sposób uszczęśliwiania ludzkości!”.

Kilka tygodni później oceniał wszystko już nieco inaczej: „Spokój, cisza i życie jakoś płynie. Wojsko się formuje. Może się jakoś ułoży”.

Jaś wrócił „pośmiertnie” odznaczony

Ułożyło się, ale nie na długo. W lipcu 1920 r. Szymanowski notował: „Sytuacja bardzo naprężona. Nasze wojska poniosły klęskę i cofają się przed bolszewikami. W kraju rozlega się hasło pod broń i wielu chętnych spieszy w szeregi, czy jednak będzie na to czas jeszcze? Czy powstrzymamy bolszewicką nawałę? Nie wiadomo nic!”.

Michał Korwin Szymanowski z żoną Marią i dziećmi: Elżbietą i Janem (rok 1920)Michał Korwin Szymanowski z żoną Marią i dziećmi: Elżbietą i Janem (rok 1920) Fot. prywatne archiwum

43-letni Szymanowski, który nie służył wcześniej w wojsku, nie podlegał już poborowi, ale zgłosił się na ochotnika do służby pomocniczej. „Językami władam: polskim, francuskim i rosyjskim, a mniej włoskim. Mam podobno duże zdolności administracyjno-handlowe” – napisał w życiorysie-podaniu.

Został przydzielony do sekcji rachunkowo-kontrolnej w sztabie Ministerstwa Spraw Wojskowych. Opracował nawet projekt zmian w aprowizacji wojska w czasie wojny, ale nie zdołał zainteresować nim dowódców. 19 października 1920 r. został zwolniony ze służby i wrócił do Mokrska.

Kolejna wojna wybuchła, gdy dziedzic z Mokrska kończył 62 lata. Na front poszedł jego syn Jan. On sam we wrześniu 1939 r. do córki Elżbiety pisał: „Bałem się pozycji na Nidzie, ale sławny nasz rząd malował płoty, rozwalał domy, budował wychodki, a o okopach jakoś sobie zapomniał i zmarnował kraj, setki tysięcy ludzi i okrył nas hańbą”.

2 października zanotował tylko: „Wrócił Jaś z hańbiącej nas wojny”. Już nie z jego zapisków, ale przypisu do nich dowiadujemy się, że Jan Szymanowski był podporucznikiem 2 pułku artylerii lekkiej. Został uznany za poległego w bitwie pod Brzezinami 8 września i pośmiertnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Tymczasem przeżył, trafił do sowieckiej niewoli, z której udało mu się uciec. Gdy wracał do domu, spotkał przypadkiem oficera, który jechał przekazać rodzinie informację o jego śmierci i odznaczeniu.

Meble do gminy, fortepian do Kielc

Ojciec o tej „śmierci” przed powrotem syna zatem nie dowiedział się. W grudniu 1939 r. szacował, że w czasie pierwszej wojny światowej stracił 75 proc. swojego i żony majątku, a „teraz prawdopodobnie reszta pójdzie i wysiłki całego mojego życia pójdą na marne”.

ZOBACZ TAKŻE: Radziwiłłowie wracają po latach. “Szlag mnie trafiał na widok tego, co ujrzeliśmy”

Stało się to w styczniu 1945 r., kiedy to majątek Mokrsko Dolne „został skonfiskowany i upaństwowiony, następnie rozparcelowany”. Szymanowski wyliczał: „Poza ziemią zostało skonfiskowane wszystko: zboże i zapasy w spichrzu, w magazynach, spiżarniach. Wszystkie narzędzia rolnicze i pojazdy, wszystek inwentarz żywy i martwy (…) Konie wszystkie wzięli Niemcy. Krowy, jałowiznę, cielęta i świnie zabrała czerwona armia. Część mebli wziął wójt gminy Raków i gmina w Rakowie. Fortepian został wzięty do Kielc do Domu Kultury. Bibliotekę oddano do szkoły i czytelni wsiowej w Mokrsku Dolnym. Kasę ogniotrwałą rozbiła czerwona armia. Wiele rzeczy przy pogromie domu zostało zniszczone i spalone”.

I podsumował: „Tak się skończyła ciężka moja praca na roli trwająca przeszło 40-ci lat”.

Zmuszony do opuszczenia Mokrska Szymanowski zamieszkał w wynajętym mieszkaniu przy ul. Poniatowskiego w Kielcach. 22 lipca 1945 r. wysłał memoriał w sprawie zagospodarowania Ziem Zachodnich kierowany do „Pana Prezesa Rady Ministrów w Warszawie”. Pisze w nim, że osobiście wybrał się „nad Odrę i Nissę”, a to, co widział oraz dowiedział się, doprowadziło go „do przeświadczenia, że niestety akcja cała nie jest zbyt dobrze w szczegółach opracowana i zorganizowana”. Zwraca się m.in. o ujęcie „w silne ręce” prac żniwnych, co z punktu widzenia gospodarczego jest najpilniejsze. I deklaruje, że gdyby mógł być w czymś użyteczny, to jest do dyspozycji, choć zastrzega, że już niemłody.

„Jeszcze raz zapewniam Pana, Panie Premierze, że pismo moje nie jest żadną krytyką i nie ma na celu niczego innego jak dobra Polski” – kończy ten memoriał, na który nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Stało się coś, czego nie rozumiał

Prawie trzy i pół roku później pisze: „I stało się coś, czego zupełnie nie mogę zrozumieć. Ja, człowiek 72-letni, stojący z dala od wszelkiej polityki, zajmujący się obecnie literalnie niczem, trochę bawiący się w pisanie pamiętników, niebywający prawie nigdzie, niemający obecnie w Kielcach nikogo, z kim prowadziłbym jakieś dyskusje polityczne, ni stąd ni z owąd dnia 9 grudnia 1948 r. doznaję wstrząsu takiego jak rewizja mego mieszkania. O 8 wieczorem 4 funkcjonariuszy Woj. Urz. Bezpieczeństwa zjawia się u mnie, okazują polecenie przeprowadzenia rewizji. Żądają, żebym wydał broń, ulotki i walutę. Broni nie mam, ulotek nie mam, a 140 dolarów amerykańskich oddaję natychmiast ze schowka. Rozpoczyna się rewizja, przeprowadzają ją skrupulatnie, przewracają wszystko do góry nogami. Prują pasy rupturowe, prują przycisk. Wreście przekonawszy się, że szukają biżuterii, sam wskazuję, gdzie jest pozaszywana w najgorszych ubraniach i pochowana po różnych skrzynkach, a nawet zatopiona w wosku w gromnicy. O 2 w nocy kończy się rewizja i spisuje się protokół”.

Wyszczególniono w nim 50 pozycji, m.in. listy i pocztówki, kalendarzyki, notesy, walizkę oraz części do traktora, które trzy tygodnie później zwrócono. Cenniejsze rzeczy, jak biżuteria czy złote i srebrne monety, odzyskał w lutym 1949 r. Stało się to po umorzeniu „z braku dowodów winy” śledztwa, w którym był podejrzewany o handel tymi przedmiotami.

ZOBACZ TAKŻE: Po latach odzyskali pałac. Prezentuje się okazale, ale z dawnego wystroju praktycznie nic nie zostało [ZDJĘCIA]

W ostatnich miesiącach życia Michał Korwin-Szymanowski zabiegał o zwolnienie z więzienia syna Jana, którego oskarżono o nielegalne posiadanie broni. Nie doczekał jego uwolnienia, zmarł 28 września 1950 r. w Częstochowie, gdzie mieszkała wtedy jego córka Elżbieta z mężem Juliuszem Braunem, a także synowa Barbara, żona Jana. Zgodnie ze swoją wolą pochowany został na cmentarzu w Łowiczu. Trzy miesiące przed śmiercią pisał, że na nagrobku prócz dat urodzin i zgonu powinno zostać ujęte: „Michał Szymanowski z Mokrska B. Prezes Syndykatu Rol. Kieleckiego i b. Prezes Banku Rol. Przem.”.

Michał Korwin-Szymanowski, „Dwór nad Nidą. Zapiski ostatniego dziedzica z Mokrska (1905-1950)”, Wydawnictwo Nieoczywiste, Warszawa 2021

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoleje Dolnośląskie przewiozły w 2020 roku ponad 9,1 mln pasażerów
Następny artykułKoalicja 276: Hołownia, PSL, Lewica i Nowoczesna niezadowoleni z pomysłu Platformy