A A+ A++

– Jeśli pacjent trafia na oddział, np. chirurgiczny z zapaleniem wyrostka i ma stwierdzony Covid-19, zostaje w tym szpitalu – mówił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Ale pacjent z wyrostkiem, lecz bez zakażenia koronawirusem do szpitala najpewniej nie trafi, ponieważ wstrzymywane są takie przyjęcia. – A pacjenci, którzy mieli zaplanowany pobyt w szpitalu, przesuwani są na nie wiadomo kiedy – dodaje lekarz z mazowieckiego szpitala.

Pierwsi w kolejności

Ojciec Ani, mężczyzna w średnim wieku, nauczyciel i bez żadnych chorób przewlekłych, dostał udaru i trafił do szpitala.

– Po ośmiu dniach hospitalizacji jego stan się nie polepszał; obrzęk na mózgu wciąż był taki sam. Mimo tego po kilku dniach ordynatorka wypisała ojca ze szpitala, ponieważ szpital przekształcał się w covidowy, a tata nie był zakażony – opowiada Ania. – To była krótka rozmowa, w której nie było nic o tym, aby jednak osoba w takim stanie mogła pozostać na oddziale – dodaje.

Lekarza z Nowego Dworu Mazowieckiego, z którym udało się nam porozmawiać, nie dziwi tak krótki czas hospitalizacji. – Pobyt w szpitalu pacjenta bez zakażenia jest maksymalnie skracany, by zwolnić miejsce dla pacjentów z Covid-19, ponieważ to „pacjenci z koronawirusem przyjmowani są w pierwszej kolejności”.

– Powodem jest to, że jak już ktoś zgłasza się z covidem do szpitala, oznacza, że natychmiastowo potrzebuje leczenia – dodaje lekarz.

Co w takim razie z pozostałymi pacjentami, np. z ojcem Ani? – Pacjenci bez zakażenia – jeśli stan ich zdrowia na to pozwala – są wypisywani. Kieruje się do innych szpitali, które nie są jeszcze covidowe. Ale problem jest w tym, że nikt i tak nie chce ich przyjmować, bo nie mają miejsc. Więc szansa dostania się do szpitala, gdy nie jest się zakażonym, jest coraz mniejsza – tłumaczy lekarz z mazowieckiego szpitala.

Ojca Ani próbowano przekierować do innego szpitala, ale bez efektu. – Nie przyjęli go, bo i ten drugi szpital przekształcał się w zakaźny. Pojechaliśmy nawet do szpitala wojewódzkiego i znowu to samo. Odmówili mu przyjęcia z braku wolnych miejsc – relacjonuje Ania.

– Przez kolejne dni mama (pracuje w podkarpackim urzędzie) uruchamiała kontakty, licząc, że uda się umieścić tatę w którymś ze szpitali. To jest strasznie przykre, że trzeba chodzić po znajomych i prosić się o jakieś miejsce w szpitalu. Do tego stan taty znacznie się pogorszył, ponieważ nikt za bardzo się nim nie zajmował. Po tych kilku dniach w szpitalu był odwodniony. Jego serce ma teraz problem z pompowaniem krwi. Lekarze mówią, abyśmy nastawiali się na najgorsze – opowiada Ania.

Czy udało się coś „załatwić”? – Rehabilitację, chociaż tata nie zakończył, a w sumie to nawet nie rozpoczął żadnego leczenia. Ale lepsze to niż nic – mówi Ania.

Lepiej nie będzie

Na polepszenie się sytuacji w szpitalach nie ma w najbliższym czasie szans – można wywnioskować z prognoz MZ. Baza łóżek covidowych, ze względu na wciąż rosnącą liczbą zakażeń, systematycznie się zwiększa, co oznacza dalsze wstrzymanie przyjęć dla innych pacjentów. Liczba hospitalizowanych osób z koronawirusem wynosi 14 tys., ale do końca roku ma osiągnąć 20 tys. (obecnie liczba dostępnych łóżek covidowych wynosi 19 tys.).

Lekarze – w związku z rosnącą potrzebą hospitalizacji – podkreślają, że większość hospitalizowanych osób to te, które się nie zaszczepiły.

Niezaszczepieni trafiają do szpitali

Jak pokazują statystyki, z tygodnia na tydzień liczba zakażeń i zgonów rośnie, co przekłada się na zajęta łóżka i respiratory – są to wzrosty ponad 40 proc. od początku listopada. Najgorsza sytuacja jest w województwach, gdzie odsetek osób zaszczepionych na Covid-19 jest najmniejszy. Są to lubelskie, podlaskie i podkarpackie.

– Osoby niezaszczepione stanowią większość wśród hospitalizowanych, jednak parametrem, który należy dodatkowo brać pod uwagę (…) jest także stan, w jakim przyjeżdżają pacjenci zaszczepieni i niezaszczepieni. Pacjenci niezaszczepieni są w gorszym stanie i ciężej przechodzą chorobę – mówiła rzeczniczka szczecińskiego szpitala klinicznego nr 2 Bogna Bartkiewicz.

Dyrektor Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Ostrołęce Paweł Natkowski wskazywał, że w jego szpitalu „wszystkie osoby, które zmarły (na Covid-19), były niezaszczepione”. – To powinno nam wszystkim dać do myślenia – podsumował.

Zdarza się także niezaszczepiony personel medyczny. – U mnie w szpitalu wśród personelu (nie dotyczy to lekarzy) nie przyjęli szczepionki m.in. ratownicy medyczni, którzy często mają kontakt z pacjentem jako pierwsi. Ci ratownicy nie biorą pod uwagę zagrożenia, że mogą komuś zrobić krzywdę. To jest skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie, a niestety nie możemy od nich wymagać, by się zaszczepili. Prawo nam na to nie pozwala – mówi lekarz, z którym rozmawiamy.

Szpitale wstrzymują przyjęcia

Trudną sytuację w szpitalach najlepiej pokazują liczby. Na Podlasiu (stan na 15 listopada) z 1620 łóżek zajętych jest 1250, a z 121 respiratorów wolnych zostało ponad 20. Na Podkarpaciu sytuacja wygląda podobnie: z ponad tysiąca łózek wolnych jest niespełna 190; tutaj również większość respiratorów jest zajęta. W Lubelskim obłożenie łóżek zbliża się do 90 proc.

Jednak przeciążenie szpitali dotyczy całego kraju. Nie ma województwa, gdzie zwiększanie liczby covidowych łózek nie byłoby konieczne. Na Mazowszu, gdzie każdego dnia przybywa tysiące zakażeń, ponad 80 placówek medycznych musiało zwiększyć bazę łóżek dla pacjentów z koronawirusem.

– Cały oddział zakaźny jest już zapełniony. Jesteśmy zmuszeni umieszczać pacjentów z koronawirusem na innych oddziałach – mówił Stanisław Kwiatkowski, dyrektor szpitala w Płocku. A szpitali, zmuszonych do wstrzymania przyjęć, są już setki.

– Na początku października zawiesiliśmy funkcjonowanie oddziału okulistyki oraz oddziału otolaryngologii – odpisuje nam wojewódzki szpital w Szczecinie.

– Wysoka liczba zakażonych (każdego dnia hospitalizacji wymaga kilkunastu kolejnych pacjentów z Covid-19) wymaga od nas tworzenia oddziałów covidowych kosztem innych – czytamy. Kolejnymi oddziałami, przekształconymi na zakaźne, są oddziały neurologii, część reumatologii i rehabilitacji, a także chorób wewnętrznych.

W województwie lubelskim nakaz stworzenia oddziałów zakaźnych dostało 27 szpitali. W związku z tym w wojewódzkim szpitalu w Lublinie również wstrzymano przyjęcia. Dotyczy to oddziałów chorób wewnętrznych, endokrynologii i diabetologii, intensywnej terapii i anestezjologii oraz nefrologicznego. To samo dzieje się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, który także przyjmuje już tylko pacjentów covidowych.

Sytuacji nie poprawia brak personelu, który z innych oddziałów zostaje oddelegowany na oddziały dla pacjentów z Covid-19.

– Szpitale zostały doprowadzone do skraju wydolności i to już przed pandemią. Łóżka były usuwane, tym samym zmniejszano personel szpitala, np. liczbę pielęgniarek, których teraz brakuje. No ale kilka lat temu uznano, że miejsc i personelu w szpitalach jest za dużo, że są one niepotrzebne, więc usuwano je, by ciąć koszty. Teraz, w czasie epidemii, to wszystko się odbija. Jest za mało miejsc i za mało personelu. A ten personel co jest, oddelegowuje się w tej chwili na oddziały zakaźne, co sprawia, że nie ma go w pozostałych oddziałach – wyjaśnia nam lekarz ze szpitala z Nowego Dworu Mazowieckiego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSmart fair w Hongkongu dobre dla polskich MŚP
Następny artykułJak pozbyć się wirusa ze szkół