Rząd przy okazji tworzenia tarczy 2.0 chce zwolnić osoby, które handlują kryptowalutami od konieczności płacenia podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC). W ten sposób zostanie potwierdzony stan faktyczny, bo pobór podatku od dawna jest zawieszony. W Polsce kryptowaluty są w rękach kilkuset tysięcy ludzi. Naliczanie podatku byłoby pełne biurokratycznych procedur i skomplikowane, a w czasie pandemii niepotrzebnie absorbowałoby urzędników skarbowych.
“Interesy właścicieli bitcoinów”
Zandberg uważa, że rząd musi zadbać w czasie kryzysu o pracowników budżetówki i bezrobotnych. Jego zdaniem nie robi tego, a nawet uderza w ludzi pracy. Polityk sugeruje we wpisie na twitterze, że w zupełnie niezrozumiały sposób zadbano o “interesy właścicieli bitcoinów“.
#tarczaantykryzysowa to kpina.
Rząd przygotował grupowe zwolnienia i cięcia płac w budżetówce. Nie ma za to żadnego wsparcia dla bezrobotnych. Nie ma świadczenia kryzysowego! To ma być wsparcie? To jest uderzenie w pracowników!
Za to zadbali o… interesy właścicieli bitcoinów.
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) April 7, 2020
Najnowszy pomysł rządu chwali m.in. prof. Krzysztof Piech. Jego zdaniem to logiczne posunięcie, choćby dlatego, że uwalnia posiadaczy kryptowalut od biurokratycznego obowiązku wypełniania stosów deklaracji. Zresztą w zgodnej opinii uczestników rynku – z powodu skomplikowania transakcji i procedur – policzenie podatku graniczy z niemożliwością. Zdarza się, że jeden inwestor wykonuje rocznie wiele tysięcy transakcji, co oznacza, że raz zarabia, a innym razem ponosi straty. Rzetelny podatnik musiałby wypełnić dziennie kilkadziesiąt formularzy, a efekt fiskalny mógłby być zbliżony do zera.
Jakby Pan spróbował wydrukować kilkaset tysięcy deklaracji PCC (niektórzy tyle transakcji w roku dokonywali), co zorganizowałby Pan demonstrację pod Ministerstwem Finansów. Taka już była… W Polsce jest co najmniej kilkaset tysięcy posiadaczy kryptowalut. Wstyd, że Pan nie…
— Krzysztof Piech (@krzysztof_piech) April 7, 2020
należy pamiętać, że kryptowaluty pomagają ludziom najuboższym w czasie kryzysów, których istotą jest szaleńczy wzrost cen. Tak było w zeszłym roku w Wenezueli. Mieszkańcy tego kraju zaczęli kupować bitcoiny, bo hiperinflacja była tak wysoka, że mimo wahań kursu kryptowaluty, mogli w ten sposób uratować wartość nabywczą pieniądza. Podobnie było w Nigerii.
“Tulipany są przynajmniej ładne”
To nie pierwszy raz, gdy Adrian Zandberg atakuje bitcoina. Już w 2017 roku sugerował, że sieć kryptowaluty to “imponujące marnotrawstwo”. Porównał kryptowalutę do słynnej holenderskiej bańki tulipanowej z pierwszej połowy XVII wieku. Wtedy (w latach 1636-37) na wielką skałę spekulowano cebulkami tulipanów. Ceny rosły zawrotnie – kilka cebulek sprzedano za równowartość kamienic. Tulipanowe szaleństwo zakończyło się krachem na początku 1637 roku. Adrian Zandberg jest zdania, że z cebulkowej hossy ludzie mieli większy pożytek niż z bitcoinów, bo tulipany są przynajmniej ładne.
ZOBACZ: Prezes NBP: obecnie pojawia się groźba deflacji
Przypomnijmy, że zniesienie PCC od transakcji od kryptowalut postulowało już w 2018 roku Polskie Stowarzyszenie Bitcoin. Rząd zezwolił wtedy na niepłacenie daniny, ale w ramach przedłużanej stale abolicji. Teraz jest szansa na całkowite zlikwidowanie podatku. Jak się okazuje konieczny był do tego kryzys gospodarczy.
Tekst powstał przy współpracy z portalem comparic.pl
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
Jacek Walewski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS