– To forma wsparcia dla tych mieszkańców, którzy są ubodzy, mają bardzo niskie dochody i których nie stać na zakupy w sklepie tradycyjnym. Ale także dla tych, którzy mają tymczasowe problemy finansowe (chociażby utrata pracy) – tłumaczy Małgorzata Jantos, krakowska radna. – Oczywiście możliwość takich zakupów byłaby ograniczona, na przykład dwa razy w tygodniu. Uważam, że taka pomoc ma sens, bo żeby ją dostać, trzeba coś od siebie dać – przyjść do sklepu, wykazać się minimalną aktywnością. Bywa, że bardziej ceni się to, za co zapłaci się połowę, niż gratisowe zakupy.
Masło – 2 zł, chleb za 50 groszy
Zaświadczenie o dochodach, uprawniające do zakupów w sklepie, w którym cena produktów jest obniżona nawet o 50 proc., wystawiałby ośrodek pomocy społecznej (część przyszłych klientów korzysta z gminnych zasiłków).
Sklepy socjalne są już w Polsce (w kilku krajach w Europie to standard), nieźle radzi sobie ten w Katowicach, otwarty w grudniu 2020 roku. Nazywa się „Spichlerz”, prowadzi go Fundacja Wolne Miejsce. Ceny produktów w sklepie nie przekraczają 50 proc. wartości rynkowej. Kasza, ryż, makaron albo mleko kosztują 1 zł, serek wiejski – 50 gr, a masło – 2 zł, chleb za 50 gr.
W katowickim sklepie socjalnym zakupy robią osoby, które mają wsparcie z pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej; także te (i ich rodziny), które nie korzystają z pomocy MOPS, a ich dochód nie przekracza 25 proc. kryterium dochodowego.
W Katowicach powstał również punkt kawowy – Spichlerz Caffe. To ma być miejsce spotkań dla osób samotnych i katowickich seniorów, skupionych wokół działających w mieście organizacji. Punkt będzie uruchomiony w pełnym wymiarze po zniesieniu obostrzeń związanych z pandemią.
Nie tylko żywność
Kto miałby prowadzić sklep socjalny? – Na pewno nie gmina – uważa radna Jantos. – Samorządy są już dociążone mnóstwem obowiązków, które zrzucił na nie rząd i wciąż dochodzą nowe. Moim zdaniem sklepy socjalne powinny prowadzić fundacje lub stowarzyszenia, które już zajmują się podobną działalnością. Mogłabym pomóc, i to publicznie deklaruję, znaleźć lokal. Krakowowi bardzo potrzebne jest takie miejsce, podejrzewam, że niejedno.
Europa otwiera nie tylko sklepy socjalne z żywnością. W Berlinie popularnością cieszą się sklepy z używanymi meblami; zdarza się, i to w miarę regularnie, że w sprzedaży są meble nowe (także sprzęt AGD), bo ich właściciel postanowił się przeprowadzić albo zmienia właśnie koncepcję wystroju mieszkania i potrzebuje innych sprzętów. Oczywiście meble i AGD są w o wiele niższych cenach.
– Tymczasem u nas wyrzuca się dobre meble albo w ogóle jest kłopot ze znalezieniem nabywcy. Gdyby takie oferty były w jednym miejscu, które na dodatek znają wszyscy, miałoby to sens – dodaje Małgorzata Jantos. – Że o idei recyklingu już nie wspomnę.
W Niemczech działa sieć sklepów „Deutsche Tafel”, z której korzysta prawie 1,5 mln osób – nie sprzedaje się w nich żywności, a rozdaje ją za 2 euro; nieważne, ile klient weźmie towaru. Żywność, którą przekazują dyskonty spożywcze, nigdy się nie marnuje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS