Rok temu Zaksa Kędzierzyn-Koźle wygrała Ligę Mistrzów, pokonując w finale włoskie Trentino 3:0. Dwa lata temu Zaksa wygrała Ligę Mistrzów, też ogrywając w finale Trentino, 3:1. A wcześniej, w ćwierćfinale, wyeliminowała wówczas inny włoski zespół, Cucine Lube Civitanova. Teraz w finale Zaksa zmierzy się z Jastrzębskim Węglem, bo wielkie kluby z Italii pozbawiła złudzeń już w ćwierćfinale (zwycięstwo nad Trentino) i półfinale (odebranie złudzeń Perugii).
Pieniądze to nie wszystko. Naprawdę!
Perugia między innymi z Wilfredo Leonem i ze sprowadzonym rok temu z Zaksy Kamilem Semeniukiem, miała wreszcie wygrać Ligę Mistrzów. Przez długą część sezonu była niepokonana, wygrała klubowe mistrzostwa świata, nie miała sobie równych w krajowych rozgrywkach. Ale w decydującym momencie przyszedł kryzys, chyba przyszły wewnętrzne niesnaski, a takie niedoskonałości nie mają prawa dać nikomu sukcesu w starciach z maszyną z Kędzierzyna-Koźla.
Zaksa stała się hegemonem, bo wypracowała sobie niesamowitą pewność i stworzyła znakomitą atmosferę. Bogatsi mogą z niej wyjmować kolejnych świetnych zawodników (Semeniuk, a wcześniej Toniutti, Kochanowski czy Zatorski) i trenerów (Grbić i Cretu), a ona i tak znajdzie rozwiązania i wciąż robi swoje!
Tydzień temu w Kędzierzynie-Koźlu Perugia ugrała tylko seta. Wszyscy w tej ekipie wiedzieli, jak trudne czeka ich działanie. Fanatyczni kibice z całych sił starali się pomóc. Przez dwa sety jazgot był niesamowity. Ale transparenty “Zaksa witamy w piekle” i “Nothing else matters” prezentowane chwilę przed meczem, po dwóch setach można było spalić poza halą. Na oczach prezesa. Bo ekscentryczny Gino Sirci wyszedł z hali jeszcze w trakcie drugiego seta.
Smith i Bednorz obrzydzili Włochom siatkówkę
Szef Perugii nie mógł znieść widoku fruwających na parkietem Bartosza Bednorza i Davida Smitha. Przyjmujący reprezentacji Polski i środkowy kadry USA po prostu obrzydzili Włochom siatkówkę. Razem z nimi robili to i Marcin Janusz, i Łukasz Kaczmarek, który tym razem atakował gorzej, ale za to potrafił pojedynczym blokiem zatrzymywać Leona, i Aleksander Śliwa, i Erik Shoji. I można by jeszcze wymieniać.
Trener Tuomas Sammelvuo miał w tym na pozór trudnym meczu taki komfort pracy, jakiego chyba nie mógł się spodziewać nawet on, człowiek, który najlepiej wie, na ile stać ten jego świetny zespół.
To w Perugii będzie piekło, a nam ziściła się fantastyka
Natomiast Andrea Anastasi być może komfortu nie będzie już miał żadnego. Prezes Sirci przewietrzył się i wrócił do hali, gdy już wszystko było rozstrzygnięte. Przy wyniku 1:3 z Polski i 0:2 w trwającym meczu u siebie (też skończyło się 3:1 dla Zaksy) on już rozmawiał z dyrektorem sportowym Goranem Vujeviciem. Nie wiadomo czy na gorąco dawał mu jakieś wytyczne, czy to były tylko wymiany uwag odegrane na potrzeby kamer. Ale na pewno szczere i przejmujące było cierpienie Semeniuka.
On, chłopak z Kędzierzyna-Koźla zamienił Zaksę na Perugię, żeby jeszcze się rozwinąć dzięki grze w najsilniejszej lidze świata. Teraz patrząc, jak on, a z nim m.in. też Leon i Kamil Rychlicki (luksemburski siatkarz polskiego pochodzenia) nie mają żadnych szans w starciach z mistrzem Polski, musimy głośno się zastanawiać czy to nie polska liga stała się najlepszą.
Zwłaszcza że w maju w Turynie albo może w innym miejscu (jest szansa, że finał zostanie przeniesiony do naszego kraju) odbędzie się pierwszy w historii całkowicie polski finał Ligi Mistrzów. Zaksa Kędzierzyn-Koźle kontra Jastrzębski Węgiel (w środę Jastrzębski zwycięsko dokończył półfinałowy dwumecz z Halkbankiem Ankara) – to będzie święto, na które zasłużyliśmy, a o którym tak naprawdę nawet nam się śniło.
Klub z Polski wygra Ligę Mistrzów po raz trzeci z rzędu. To wciąż brzmi jak sportowa fantastyka, nawet jeśli dotyczy siatkówki, czyli dyscypliny, w której od lat osiągamy sukcesy i teoretycznie mieliśmy czas, żeby się z nimi oswoić.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS