Z boiska w Jastrzębiu-Zdroju znikają ostatnie elementy niebiesko-biało-czerwonego konfetti. Kibice, którzy wbiegli na parkiet, żeby zrobić sobie zdjęcia z zawodnikami, powoli opuszczają halę. Część podejdzie pod autokar ze świętującymi dziewiąte mistrzostwo Polski siatkarzami ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Inni w smutku wrócą do domu po porażce Jastrzębskiego Węgla, który nie zdołał obronić zdobytego przed rokiem tytułu.
ZAKSA miała nie trafić nawet do play-offów. Została mistrzem Polski. “Psikus taki”
Żeby zrozumieć, jak cenny triumf odnieśli w ostatni weekend siatkarze z Kędzierzyna-Koźla, trzeba cofnąć się o rok, do maja 2021 r. Opromieniona triumfem w Lidze Mistrzów ZAKSA z jednej strony już na zawsze wpisała się do historii polskiej siatkówki, a z drugiej rzeczywistość okazała się dla niej brutalna: było jasne, że czekają ją spore zmiany. Że zespół opuszczą trener Nikola Grbić, rozgrywający Benjamin Toniutti, środkowy Jakub Kochanowski, czy libero Paweł Zatorski. ZAKSA straciła wiele kluczowych postaci i wśród obserwujących kędzierzynian pojawił się niepokój: czy klub, który zbudował najlepszą drużynę w Europie, właśnie nie zdemontował zespołu marzeń?
– Jak popatrzymy, ilu zawodników odchodzi i kto przychodzi, to ZAKSA będzie walczyła o “ósemkę”, a nie o tytuł – zapowiadał w programie #7strefa ekspert Polsatu Sport i trzykrotny wicemistrz Europy Maciej Jarosz. – Oj nie, nie – przerwał mu ówczesny prezes PZPS Jacek Kasprzyk. – Wspomnisz moje słowa – bronił tezy Jarosz.
Równo rok od tej wypowiedzi Jarosza ZAKSA pokonuje Jastrzębski Węgiel w czwartym meczu finałowym PlusLigi i zdobywa tytuł mistrza Polski. – Psikus taki. Bardzo nam przykro – śmieje się przyjmujący ZAKSY Kamil Semeniuk. – Każdy może mieć zdanie na temat każdej drużyny, ale najwidoczniej w tym przypadku ktoś nie miał racji – dodaje reprezentant Polski. Pytany przez nas o opinię Jarosza trener Gheorghe Cretu odpowiada po prostu: – Dziękuję za tę motywację.
Maciej Jarosz przyznaje się do błędu. “Cieszę się, że źle to oceniłem”
– Przyznaję, że się pomyliłem. Zresztą cieszę się, że źle to oceniłem – mówi dziś Sport.pl Maciej Jarosz. – ZAKSIE przed sezonem odpadło trzech kluczowych siatkarzy. Marcin Janusz, który zastąpił Bena Toniuttiego, czyli wielką gwiazdę, sam stał się taką gwiazdą. To samo tyczy się Norberta Hubera i Erika Shojiego. Od dłuższego czasu jestem bardzo mile zaskoczony grą ZAKSY. Zespół okazał się bardzo mądrze zbudowany, przygotowany do sezonu i świetnie prowadzony przez trenera Gheorghe Cretu – tłumaczy ekspert Polsatu Sport.
Dla zawodników ZAKSY krytyka i brak oczekiwań ze strony siatkarskiego środowiska stały się motywacją do udowodnienia własnej wartości. Do pokazania, że krytycy się mylą. – Przed sezonem nie było na nas wielkiej presji. Nikt na nas nie stawiał i to sprawiło, że grało nam się łatwiej – ocenia Łukasz Kaczmarek, atakujący kędzierzynian. – Mimo zwątpienia niektórych osób i mówienia, że ZAKSA nie będzie walczyć o najważniejsze trofea, poprawiliśmy jakość naszej siatkówki, wypracowaliśmy styl, który pozwalał wygrywać wręcz jeden mecz za drugim. Zrobiliśmy ogromny postęp i jestem dumny z tej drużyny – wskazuje kapitan ZAKSY, Aleksander Śliwka.
“Żeby osłodzić mu ten trudny moment”. ZAKSA dedykuje złoto kontuzjowanemu Huberowi
– Mówiono, że zaliczymy ogromny zjazd, bo odeszły osoby, które były trzonem tej drużyny. Przez pryzmat pożegnań po dużym sukcesie trochę nas skreślono. A my podchodziliśmy do sezonu z normalnym nastawieniem, a nie myśleniem o tym, czy nas zjedzą, jeśli nie powtórzymy tych wszystkich sukcesów sprzed roku. Zaufaliśmy ludziom, którzy mieli na nas konkretny plan. Uwierzyliśmy w to, co możemy osiągnąć poprzez ciężką pracę i to, że dzisiaj jesteśmy w tak dobrej sytuacji na koniec sezonu nie jest dziełem przypadku. To efekt tego, jak pracowaliśmy i jak nadal staramy się pracować. To popłaca – mówił Norbert Huber w długiej rozmowie ze Sport.pl jeszcze w trakcie finałowej rywalizacji, przed trzecim spotkaniem z Jastrzębskim Węglem.
Dla Hubera historia dwóch ostatnich spotkań sezonu ligowego przeistoczyła się w dramat. W trzecim meczu w Kędzierzynie doznał urazu ścięgna Achillesa, który wyklucza go z gry na kilka miesięcy. Do hali w Jastrzębiu na czwarty mecz przyjechał już tylko jako kibic, poruszając się o kulach. Koledzy okazali mu sporo wsparcia, zakładając przed meczem specjalne koszulki, a już po meczu wciągając go na podium.
– Zagrać dla Norberta: to stało się dla nas dodatkową motywacją w tym finale. Chcieliśmy wyszarpać każdą piłkę w obronie, skończyć każdy atak i wszystko zrobić właśnie dla niego. Żeby osłodzić mu choćby na chwilę ten trudny moment. Bardzo go wspieramy i żałujemy, że nie mógł dograć tego wspólnie z drużyną – opisuje Aleksander Śliwka.
Zemsta za porażkę sprzed roku. “Chcieliśmy wrócić i napisać to na nowo”
Śliwka podczas świętowania tytułu na boisku w Jastrzębiu wyglądał na najbardziej zmęczonego. Najpierw wywiadów odmawiał, potem, pomimo wciąż odczuwanego wysiłku, stawał do rozmów z dziennikarzami. Podobnie Gheorghe Cretu. Szkoleniowiec jeszcze po trzecim meczu w Kędzierzynie tylko machał dziennikarzom na pożegnanie i na pytania o rozmowę odkrzykiwał, że “następnym razem”. Teraz, choć co chwilę był wołany na zdjęcia i obsypywany konfetti, bez problemu zgadzał się porozmawiać.
Co według rumuńskiego szkoleniowca okazało się kluczowe w sukcesie ZAKSY? – Że myśleliśmy o sobie. Nie obchodzi mnie, co mówią inni na mój temat. Obchodzi mnie, jak myśli mój zespół w trakcie meczu. A myślał o meczu piłka po piłce. Wszystko inne było nieważne. A jeśli już w nas uderzano, to staraliśmy się to przekuć w coś, co nas pobudzi. Coś, co możemy sobie udowodnić na boisku – wskazuje Cretu.
Po zeszłorocznej porażce z Jastrzębskim Węglem siatkarze ZAKSY chcieli rewanżu. – Rok temu przegrany finał bardzo w nas siedział. Chcieliśmy wrócić i napisać to na nowo. Skończyło się intensywną bitwą, ale i naszą wygraną – mówi Sport.pl środkowy David Smith. – Wtedy wygraliśmy Ligę Mistrzów właśnie przez głód, jaki wytworzył w nas przegrany finał w Polsce. Teraz mistrzostwo traktujemy jako motywację do kolejnego sukcesu – ocenia.
“Stojąc na boisku, powiem sobie: Semen, przecież grałeś już w finale Ligi Mistrzów”
Właśnie: bo mistrzostwo Polski to jedno, ale dla ZAKSY sezon się wcale nie skończył. Ostatni przystanek to szansa na obronę wygranej w Lidze Mistrzów w Lublanie. W Słowenii ZAKSA ponownie zagra z włoskim Trentino. Zeszłym razem skończyło się na czterech setach i wygranej polskiej drużyny. Teraz przepis na zwycięstwo ma Kamil Semeniuk. On już wie, kto będzie lepszy. – Trentino przegrało z Lube podczas finałów mistrzostw Włoch. Jastrzębski Węgiel dwa razy wręcz przejechał się po Lube, a my kilka razy w tym sezonie i trzykrotnie teraz w finale PlusLigi pokonaliśmy Jastrzębie. Wynik tego równania jest prosty: jesteśmy lepszą drużyną – śmieje się przyjmujący.
Chwilę później przyznaje jednak, że o wygraną będzie trudno, ale pomoże mu doświadczenie sprzed roku. – Stojąc na boisku, powiem sobie: Semen, przecież grałeś już w finale Ligi Mistrzów, nie masz się czego bać. Czerp radość, że będziesz częścią tak dużego widowiska i zrób wszystko, żeby teraz też zawiesić złoty medal na szyi – zapewnia Semeniuk.
Pozostali zawodnicy dodają, że pomimo intensywnego kalendarza sił im nie zabraknie. Nie chcieli tylko grać piątego spotkania przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi. Wtedy mieliby ledwie trzy dni na przygotowania przed piątkowym wylotem do Słowenii. Choć teraz też dużo czasu na świętowanie nie poświęcili. – Zawodnicy doskonale wiedzą, jaki jest plan i że potrzebujemy jeszcze trochę ciężkiej pracy. W końcu to na ten dzień czekamy cały sezon – mówi o finale w Lublanie trener Gheorghe Cretu. – Wygrana w Słowenii sprawi, że zapiszemy się złotymi literami w historii polskiej siatkówki. Wiemy to i dlatego tak bardzo pragniemy tego zwycięstwa – dopowiada Łukasz Kaczmarek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS