szarpidruty
2 godz. temu
Kolesie dawno przebrzmiałej piosenkarzyny Srodzi Srabczesi – mamuta obsceny, zapierali się w żywe uszy z ramieniem na duszy, że widzieli na Srodzi gardzieli polipy i torbiele fioletowo sine, gdy przełyka… ślinę. Lata świetlne temu urodziny mieli, z rodziną na zdjęciu łączyć się nie chcieli, w wielkiej tajemnicy wpadli do stolycy. Srodzia w kamienicy tam urzędowała, bo jak zapewniała wciąż koncertowała. Nie widząc problemu, street foty z nią chcieli strzelić sobie z rana, więc urodzinowo łyknęli coś w bramie, leżą na ulicy, patrzą, stoi Srodzia, całkiem rozebrana. Ofiarnie gra nogą, ręka jej omdlewa, drugą drapie się w pachwiny, robiąc przy tym małpie miny, tłumek gapiów ją olewa. Kolesie znudzeni rozpoczęli targi – Zrób se z nami focię, uśmiechaj do skutku! Srodzia sie zgodziła – drętwieją jej wargi, sztywnieją kończyny, nie słychać z ust skargi. Gdy banan się kurczy, Srodzi w brzuchu burczy, z gardła się ulewa, 100 lat już nie śpiewa, cisza tchnie z kopary. Nagle… nie do wiary… jasny piorun błysnął, szaleje ulewa, grzmot huknął w oddali, Srodzia coś bełkocze, że ją w kroczu pali. Coraz bardziej piecze, swąd spod tyłka wali, czarna dziura się zrobiła, pewnie wieki się nie myła. To chyba nie kiła?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS