Zaginięcie Mariusza Michalika. Fundacja “Na Tropie” stawia wstrząsającą hipotezę

Poszukiwania przeprowadzono dwukrotnie – w lutym i w marcu. Akweny oraz tereny przybrzeżne w pobliżu miejsca zaginięcia 25-latka sprawdzili także przewodnicy z psami wyszkolonymi do odnajdywania zwłok ludzkich na lądzie oraz w wodzie z Komisariatu Wodnego Policji we Wrocławiu. Wspólnie ze strażakami funkcjonariusze sprawdzili kolejne, do tej pory nieprzeszukane odcinki rzek – Wisłok do jego ujścia do Sanu oraz odcinek Sanu do ujścia do Wisły.

Były także sygnały, że ktoś widział Mariusza. Policjanci rozmawiali z każdą taką osobą oraz przeglądali zapisy monitoringu z miejsca i okolic, gdzie 25-latek miał być widziany. Niestety do tej pory żaden z sygnałów się nie potwierdził.

W poszukiwania zaangażowana jest także Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszowa. Z zawiadomienia ojca prowadzą sprawę z art. 189 kk. o bezprawnym pozbawieniu wolności. Ustalenia prokuratury oparte są na policyjnych poszukiwaniach. – Żadnych pozytywnych informacji nie mamy. Nadal nic nie wiadomo – wyznaje  prok. Wojciech Przybyło, szef jednostki. 

Klapki 250 metrów od domu

Na prośbę ojca 25-latka do pomocy w poszukiwaniach zaangażowała się fundacja “Na Tropie”, która zajmowała się m.in. poszukiwaniami ciała Ewy Tylman oraz Iwony Wieczorek. 

W mieście zaczęto rozwieszać plakaty z wizerunkiem Mariusza. Jedne z takich plakatów są na drzewach w rejonie ul. Grabskiego. Znajdziemy w nich informację, że klapki zaginionego znaleziono 250-metrów od mieszkania, w miejscu, gdzie organizowane są nielegalne drifty. Chodziło o parking, z którego na co dzień korzystają osoby wypoczywające na Żwirowni.   

Fundacja postanowiła dokładnie zbadać ten trop. – Według nas mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku – tłumaczy prezes Janusz Szostak. Z ich relacji wynika, że Mariusz Michalik w dniu zaginięcia pił alkohol ze swoim współlokatorem, co potwierdza także policja. – Są takie informacje, ale nie wiadomo, w jakim dokładnie był stanie – tłumaczy nadkom. Adam Szeląg z rzeszowskiej komendy miejskiej.

Gdy Mariusz wyszedł na papierosa, zobaczył, że na parkingu coś się dzieje. Postanowił to sprawdzić.

Trwają poszukiwania Mariusza Michalika. Policja prosi o kontakt osoby, które mogły go widzieć w dniu zaginięcia. Plakaty z zaginionym Mariuszem Michalikiem wiszą w całym Rzeszowie Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Dalsze ustalenia fundacji zakładają najczarniejszy ze scenariuszy. 

– Mamy takie wskazania, że chłopak mógł zostać przypadkowo potrącony, następnie wywieziony i gdzieś zakopany – mówi Marta Duraj, członkini fundacji. Na pytanie “Wyborczej”, na ile są pewni tych ustaleń, odpowiadają, że na 90 procent. – Jak dostałam tę sprawę, to było pierwsze, co pomyślałam – dodaje Duraj. Swoją teorię potwierdzają informacjami, jakie udało im się zebrać od przypadkowych osób.

Rzeszowska policja nie potwierdza tych ustaleń. – Na chwilę obecną nie znaleźliśmy żadnych powiązań z osobami trzecimi, aczkolwiek niczego nie można wykluczyć – przyznaje nadkom. Szeląg. 

Tymczasem w prokuraturze słyszymy, że od momentu zaginięcia ciało, w przypadku ewentualnego utonięcia, powinno już wypłynąć z dna zbiornika wodnego. – Na chwilę obecną wykluczamy, że jego ciało może się tam znajdować – oznajmia prok. Przybyło. 

Kontrowersyjna wersja wydarzeń doczeka się próby potwierdzenia. Fundacja “Na Tropie” planuje początkiem sierpnia br. rozpocząć poszukiwania na terenie Rzeszowa, skupiając się głównie na południowym obszarze miasta. Dokładne lokalizacje trzymane są w tajemnicy w obawie, że ludzie odpowiedzialni za zaginięcie Mariusza będą chcieli zatrzeć wszelkie ślady.  

Zgłoś naruszenie/Błąd