A A+ A++

Piotr Włoczyk: Mieszko czy Dago? Jak się nazywał pierwszy historyczny władca Polski?

Sławomir Leśniewski: Wszyscy Polacy słyszeli oczywiście o Mieszku I, ale myślę, że bardzo niewielu wie, że w grę wchodzi jeszcze jedno imię tego władcy. Gall Anonim w swojej Kronice napomknął bowiem, że „Książę Mieszko zwany zrazu był imieniem innym”. Pierwszy polski kronikarz nie rozwinął jednak tego wątku, pozostawiając nas z domysłami. Jakie to mogło być imię? Ciekawe światło rzuca na to dokument, który Mieszko nakazał sporządzić w 991 roku, tuż przed swoją śmiercią. Od pierwszych słów znany jest on pod nazwą „Dagome Iudex”. Zgodnie z literą owego niezwykłego dokumentu władca państwa Polan czynił z niego darowiznę na rzecz papiestwa. Mieszko występuje tu jako Dago lub Dagom, co fonetycznie kojarzy się z zamorskim, by nie powiedzieć wprost – skandynawskim pochodzeniem. Nigdy wcześniej ani później podobne imię nie wystąpiło w naszej historii… Podobnie zresztą, jak imię Mieszkowego brata, Czcibora.

Historycy, którzy odrzucają tezę o wikińskich korzeniach Mieszka I wskazują jednak, że Dago może być po prostu imieniem, które Mieszko przyjął na chrzcie. A może po prostu skryba, który spisywał ten dokument popełnił błąd?

Nie da się wkluczyć również i tego. Jednak kwestia imienia to tylko jeden z wielu argumentów pojawiających się w trwających już od dziesięcioleci dyskusjach historyków w sprawie rodowodu pierwszego władcy Polski. Nie ukrywam, że wersja normańska brzmi atrakcyjnie i przemawia do mnie. Zbyt dużo poszlak – w tym momencie odzywa się we mnie prawnik – wskazuje bowiem, że wikingowie mogli odegrać znaczącą rolę jeśli nie w powstaniu, to w rozwoju naszego państwa. Skoro penetrowali i podbijali terytoria na terenie nieomal całej Europy – by wymienić chociażby północ Francji, południowe Włochy, rozległe obszary dzisiejszej Rosji na czele z Rusią kijowską, gdzie Wareg Ruryk zapoczątkował dynastię, która przetrwała sześć wieków – to dlaczego mieliby ominąć akurat ziemie leżące między Wisłą a Odrą, tym bardziej, że znajdowały się one przecież o przysłowiowy rzut kamieniem od Skandynawii?

Które poszlaki uważa pan w tym kontekście za najmocniejsze?

Zacznijmy od archeologii. W czasie wykopalisk prowadzonych m.in. w miejscowościach Truso pod Elblągiem, Kałdus pod Chełmnem, w Lutomirsku pod Łodzią, w Końskich i w wielu innych miejscach obok ludzkich szczątków wykopano wiele normańskiej broni i ozdób. Ostrów Lednicki pełny jest pozostałości militariów rodem ze Skandynawii. W jednym ze stanowisk ujawniono 42 kamienne groby, nie samych tylko wikingów, ale i kobiet, pochowanych w pełnym uzbrojeniu i z drogą biżuterią. Nie wyglądali na najeźdźców zabitych w starciu, raczej na elitę państwa Polan. Może to wyjaśniać, dlaczego w późniejszych herbach szlacheckich pojawiały się znaki runiczne… Wypada również wspomnieć skandynawskie sagi, szczególnie tę, która wspomina o niejakim Piotrze Duńczyku, który na początku X wieku wraz ze zbrojną gromadą pożeglował w górę Wisły i dokonał podboju. Być może później dotarł do kraju Polan i to on jest dziadem lub może nawet ojcem naszego Mieszka?

Wikingowie wsławili się jako wspaniali wojownicy. Czy wikińskie pochówki na ziemiach polskich nie są po prostu dowodem na to, że pierwsi Piastowie korzystali z usług świetnie opłacanych najemników?

Arabski podróżnik i wysłannik na dwór cesarza Ottona I – Ibrahim Ibn Jakub napisał, że Mieszko, nazwany przez niego „królem Północy”, miał do dyspozycji „trzy tysiące pancernych, podzielonych na oddziały, jakich setka znaczy tyle co dziesięć setek innych wojów. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego potrzebują”.

Można założyć, że było wśród nich trochę Sasów, Rusinów, Waregów i samych Polan, ale wszystko wskazuje na to, że większość stanowili wojownicy ze Skandynawii – Normanowie. Myślę, że Mieszko nie byłby w stanie pozwolić sobie na najem tak licznej, doskonale uzbrojonej i wyćwiczonej drużyny. Może doraźnie, na jakąś konkretną kampanię, ale nie na stałe, a taki przecież był charakter służby owych drużynników. To byłaby zbyt droga inwestycja, przekraczająca zapewne finansowe możliwości księcia. Moim zdaniem w grę musiały tu wchodzić inne kwestie – wspólne pochodzenie. Prawdopodobnie znaczna część owych wojów przybyła zza morza. Warto zwrócić uwagę na okoliczność, o czym pisał słynny niemiecki kronikarz Thietmar, że Mieszko i Chrobry swobodnie rozmawiali ze swoimi cudzoziemskimi wojami w ich własnym języku, który dla Polan był niezrozumiały. Czy to wszystko nie składa się w logiczną całość?

Czy wytłumaczeniem nie może tu być rzecz prozaiczna – znajomość języków obcych?

Nie wydaje mi się. Gdyby tak było w rzeczywistości, mielibyśmy do czynienia z nie lada ciekawostką – kroniki wspominałyby o władcach-poliglotach. Wygląda raczej na to, że dla otoczenia obu władców było zupełnie naturalnym, iż Mieszko I i Bolesław Chrobry porozumiewali się świetnie z normańskimi wojownikami tworzącymi ich drużynę.

Mamy jednak inne tropy wskazujące, że Skandynawowie nie byli tylko najemnikami i mogli zdobyć władzę w państwie Polan. Stworzony przez nich organizm państwowy rozwijał się przez ok. dwa-trzy stulecia, nim doszło do historycznej prezentacji Mieszka. Mogło się tak dziać dzięki faktowi, że „otulały” go inne plemiona słowiańskie, dając ochronę chociażby przed Niemcami. Ale także odcinając od świata zewnętrznego. Gdyby Mieszko I był niemal nieznanym w Skandynawii książątkiem niewielkiego plemiennego państewka, to należy postawić pytanie, dlaczego dysponujący militarną potęgą i politycznym znaczeniem królowie skandynawscy tak ochoczo udzielali mu pomocy militarnej i czemu żenili swoich synów z jego córkami? Więcej, jeden z nich, duński król Blåtand, oddał mu za żonę swoją córkę, zaś urodzone z tego związku dziewczynki otrzymały czysto skandynawskie imiona (Geira, Astryda i Sygryda, zwana także Storrådą, a w Polsce Świętosławą)?

Czytaj także:
Słowianie przeciw wikingom

Może po prostu chciał sprawić żonie przyjemność?

Wtedy kobiety nie miały zbyt dużo do powiedzenia w tak ważnych sprawach jak imię dziecka władcy. Gdyby Mieszko był Słowianinem, to dlaczego przynajmniej jednej córki nie nazwał imieniem ze swojego kręgu kulturowego?

Najciekawiej w tym świetle przedstawia się życiorys Świętosławy. Trafiła ona na północ i została żoną Eryka Zwycięskiego, a następnie Swena Widłobrodego – królów kolejno Danii i Szwecji. Świętosława była zwana „matką królów”, zaś najsłynniejszy z jej synów, Kanut Wielki, został władcą Anglii, Danii i Norwegii.

Jak to się stało, że córką władcy państwa otoczonego przez puszcze, nieznanego księcia słowiańskiego, zainteresowali się potężni władcy Skandynawii?

Historycy podkreślają, że Mieszko miał świetny zmysł polityczny. Może faktycznie był tak utalentowanym dyplomatą, że potrafił fantastycznie wydać córkę za mąż?

Można tak to próbować tłumaczyć, ale jest to dla mnie mało wiarygodna wersja. Jestem bardziej skłonny uznać, że Mieszko był w Skandynawii świetnie znany, ponieważ łączyły go z tamtym regionem silne więzy krwi.

We wspomnianej przez pana „Kronice polskiej” Galla Anonima pojawiają się imiona trzech poprzedników Mieszka I: Siemomysł, Lestek oraz Siemowit. Paweł Jasienica przekonywał w „Polsce Piastów”, że to wiarygodny przekaz. Jego zdaniem na dworze Bolesława Krzywoustego musiano pamiętać o korzeniach rodu. To by z kolei świadczyło o słowiańskim pochodzeniu Mieszka I…


Paweł Jasienica jest moim mistrzem, jeżeli chodzi o historię. Rzadko który historyk tak fascynująco potrafi opowiadać o naszych dziejach. Jednak w tej jednej sprawie nie mogę się z nim zgodzić, moim zdaniem więcej argumentów przemawia jednak za normańskim pochodzeniem Mieszka I. Chociaż z drugiej strony nie mogę również z całą pewnością odrzucić tezy o w pełni słowiańskich korzeniach tego władcy. Ze względu na szczupłość źródeł siłą rzeczy skazani jesteśmy w znacznej mierze na spekulacje. Czy jednak rzeczywiście możemy poważnie traktować krótki fragment z kroniki Galla Anonima? Gdyby opowieści o poprzednikach Mieszka I były faktycznie tak żywe na dworze Bolesława Krzywoustego, to myślę, że przeczytalibyśmy w zapiskach Anonima dużo więcej na ten temat. Zdawkowy tekst to po prostu podejrzanie mało…

Wróćmy jeszcze na chwilę do wykopalisk. Archeolog Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?” przekonuje, że grody budowane w Wielkopolsce na początku drugiej połowy X w. były wzorowane na warowniach skandynawskich. Bierze pan ten argument na poważnie pod uwagę?

To bardzo dyskusyjna teza. Większość badaczy uważa bowiem, że grody były budowane cały czas w jednakowy sposób. To zresztą jeden z koronnych argumentów Pawła Jasienicy podawanych jako uzasadnienie tezy o w pełni słowiańskich korzeniach Piastów. Wydaje się, że sam sposób budowy grodów nie musi jeszcze o niczym świadczyć. Nawiasem mówiąc, te warownie były wówczas szczytem maestrii inżynieryjnej. Niektóre z nich, jak np. gród w Cedyni, miały u podnóża do 25 metrów szerokości. Jednak były to typowo słowiańskie konstrukcje i ta sprawa niewiele wnosi do argumentacji o możliwym skandynawskim pochodzeniu Mieszka I.

Nie ma pan wrażenia, że poza wszystkim to jednak „teza wikińska” jest trochę mało… patriotyczna?

(Śmiech) Wchodzimy teraz na grunt niemalże polityczny. Gdy w pierwszej połowie XX wieku dwóch niemieckich historyków wskazywało, że ślad normański jest rzeczywiście mocno obecny w historii Polan, to jednym głosem odezwali się polscy historycy. Zaprzeczanie tej teorii było wtedy, a szczególnie w okresie powojennym, uznawane za przejaw patriotyzmu. Ja nie uważam, żeby pogląd o ewentualnie normańskich korzeniach Mieszka I mógł być „antypatriotyczny”. A może początki naszego państwa byłyby w ten sposób ciekawsze…

Czytaj także:
Skąd wzięli się Polacy

Istotnym argumentem świadczącym o skandynawskich korzeniach naszej pierwszej dynastii może być niezwykła gwałtowność — często wręcz okrucieństwo i bestialstwo — jej władców” – pisze pan w książce. To by oznaczało, że pierwsi Piastowie byli bardziej okrutni od sąsiednich rodów panujących. Chyba nie taki obraz dynastii piastowskiej wynieśliśmy ze szkół.

Nawet na tle tamtej epoki Piastowie zdecydowanie wyróżniali się zamiłowaniem do brutalnego sprawowania władzy. Bliżej im w tym temacie do Skandynawów niż do sąsiednich plemion słowiańskich. A im dalej w wiek XI, XII, tym gorzej. Weźmy choćby Bolesława Chrobrego, który z upodobaniem okaleczał przeciwników politycznych i robił rzeczy wprost niewyobrażalne wprowadzając nową religię w Polsce. Wybijanie zębów za nieprzestrzeganie postów to jeszcze nic. Rzadziej mówi się o przybijaniu za mosznę do mostów mężczyzn oskarżonych o cudzołóstwo. Przypomnijmy, że kary takie stosował władca, który sam żył wyjątkowo rozwiąźle. Podobnym okrutnikiem nawet jak na tamte czasy był chociażby Bolesław Krzywousty, który dopuszczał się czynów bestialskich.Zabił w końcu własnego brata Zbigniewa.

Umówmy się jednak, że zabójstwo własnego brata nie było chyba niczym nadzwyczajnym…

Tak, mordowanie rodzeństwa i innych najbliższych krewnych zdarzało się często wśród panujących, którzy szli do władzy „po trupach”. Dlatego też Mieszko I jest na tym tle tak wyjątkowym władcą. Jednak Krzywousty zabił swojego brata w wyniku zdrady. Zagwarantował mu bezpieczeństwo i z premedytacją złamał swoje słowo, naruszając pewnego rodzaju tabu. Ten odrażający czyn spotkał się zresztą z wielkim protestem poddanych, a książę zapłacił zań groźbą ekskomuniki i być może królewską koroną.

Wspomniał pan, że pierwszy piastowski władca wydaje się na tym tle wyjątkowy. Czyżby Mieszko I Humanitarny?

(Śmiech) Na to wygląda. Mieszko I był jednym z niewielu piastowskich władców, którzy nie splamili się żadnym zabójstwem politycznym, a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo. Być może nie był do niego zmuszony… Jeżeli dodać do tego jego niewątpliwy geniusz polityczny i militarny oraz zmysł organizacyjny, to mamy do czynienia z władcą wyjątkowym niemal pod każdym względem.

Tu chyba nie ma większych kontrowersji – kimkolwiek by Mieszko I nie był z pochodzenia, to z pewnością miał niezwykle szerokie horyzonty.

Na tle innych Piastów był genialnym politykiem. Wyłonił potężne państwo właściwie z niebytu, wydobył je z mroku historii. I do tego dał mu potężny fundament poprzez włączenie go do cywilizacji chrześcijańskiej. To była genialna myśl.

Chrzest nie był czymś zupełnie naturalnym w tamtych okolicznościach geopolitycznych?

Czytaj także:
Zachodnia „tarcza” Polaków. Niemcy nie mieli dla tych ludów litości

Nie. Tak możemy to oceniać z dzisiejszej perspektywy, kiedy już znamy historię naszego kontynentu. Mieszko, a nawet jego następcy, zapewne jeszcze całkiem długo mogli trwać przy pogaństwie, otoczeni słowiańskimi plemionami zamieszkujących tereny nadodrzańskie, które aż do XII wieku opierały się Niemcom. Chrzest Mieszka I nie był więc czymś tak oczywistym, jak nam się dziś wydaje.

Sama decyzja o chrzcie to jedna sprawa. Inną kwestią był sposób, w jaki Mieszko to przeprowadził…

Chrzest z Rzymu przy czeskim pośrednictwie był genialnym posunięciem. Dzięki temu Mieszko nie dopuścił, by jego kraj znalazł się w zależności diecezjalnej od Niemców. Za jednym zamachem odebrał im propagandowy oręż do najazdów na pogańskich dotychczas Polan, sam zaś stał się pomazańcem Bożym. Majstersztyk pod każdym względem.

W czasie jego rządów widać też chyba coś, czego nie sposób przecenić w polityce – mnóstwo szczęścia.

Zgadza się, Mieszko I miał bardzo dużo szczęścia. To jest zresztą konieczne nie tylko w polityce. Z jego geniuszem szła w parze wyjątkowa koniunktura, która pozwoliła księciu ugruntować państwo na mapie Europy. Trwała ona aż do końca rządów Chrobrego i załamała się gwałtownie za panowania Mieszka II.

Rafał A. Ziemkiewicz porównał kiedyś na tych łamach Bolesława Chrobrego do Józefa Piłsudskiego, a Mieszka II do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. W obu przypadkach przywódcy zapamiętani przez historię jako wielcy umierają na krótko przed wielką katastrofą. Tymczasem to na ich następców spada odium za klęskę państwa. Ziemkiewicz twierdzi, że ta historyczna wielkość i mierność była po prostu kwestią szczęścia jednych i pecha drugich.

Zgadzam się z Rafałem Ziemkiewiczem, że Chrobry umarł w na tyle odpowiednim momencie, aby dobrze zapamiętała go historia. Prawdopodobnie gdyby pożył parę lat dłużej, to na niego spadłaby katastrofa, do której nieuchronnie prowadziły rządy niemiłosiernie drenujące społeczeństwo utrzymujące ciężar kosztownych wypraw wojennych. Nienawiść ze strony wielokrotnie upokarzanych Niemców, nienawiść ze strony Rusinów za Kijów i ze strony Czechów chociażby za podbój z 1003 r., reakcja pogańska… To wszystko spadło na Polskę już po śmierci Chrobrego i dlatego historia zapamiętała go niemal wyłącznie jako władcę, który doprowadził Polskę do wielkości. Wydaje się, że Mieszko II byłby wielkim władcą, gdyby nie fatalny balast rządów ojca, który skonfliktował się ze wszystkimi dookoła. Historycy wyrządzili mu wielką krzywdę nazywając go gnuśnym nieudacznikiem.

Tego szczęścia bardzo brakowało też Kazimierzowi Wielkiemu, na którym skończyły się rządy dynastii piastowskiej. Myślę oczywiście o jego pogoni za męskim potomkiem…

Rzeczywiście, przez lata bezskutecznie gonił jak szalony za męskim potomkiem. On – największy po Auguście II Mocnym kobieciarz wśród polskich władców. Posunął się nawet do podwójnej bigamii, aby osiągnąć ten cel. Wszystko na próżno… Żony rodziły mu wyłącznie córki. Kazimierz był rozpustnikiem, ale także, podobnie jak przodkowie, miał okrucieństwo w genach. Za krytykę kazał spławić w Wiśle wikarego kościoła krakowskiego Marcina Baryczkę, a wojewoda poznański Maciej Borkowic zapłacił straszliwą śmiercią prawdopodobnie za dorobienie królowi rogów. Według Długosza fakt, że to na Kazimierzu skończyła się dynastia, stanowił karę za jego wszystkie grzechy. Ale Polska miała i tak dużo szczęścia, gdyż po Piastach nastali obdarzeni wieloma talentami Jagiellonowie.

Sławomir Leśniewski (ur. 1959) jest prawnikiem, popularyzatorem historii, autorem wielu książek na temat dziejów Polski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułFrancuscy biskupi solidaryzują się z Górskim Karabachem
Następny artykułNabór wniosków o dotację dla organizacji prowadzących działalność sportową