Czytaj też: Nowe gwiazdy polskiej giełdy. „Jest kilku kandydatów na jednorożce. Nie tylko złotowe, ale również dolarowe”
Od czego zaczęliście?
Od „przełomowego” systemu dla audiofilów. Wiadomo, że w odróżnieniu od melomanów to ludzie, którzy słuchają jednej płyty, szukając idealnego brzmienia, zmieniając w tym celu i konfigurując sprzęt grający. To są bardzo drogie rzeczy, tylko co z tego, jeśli nie da się kontrolować jakości prądu dostarczanego przez elektrownię. My postanowiliśmy rozwiązać ten problem.
Udało się?
Nie. Nie przewidzieliśmy, że system akumulatorów, który zbudowaliśmy, będzie ważył ponad czterysta kilogramów i normalny strop w budynkach nie będzie wytrzymywał takiego punktowego nacisku.
Porażka was nie zniechęciła?
Z tym większą intensywnością szukaliśmy dalej niszy, w której moglibyśmy wykorzystać nasze inżyniersko-naukowe know-how. I tak w 2012 r. trafiliśmy na spotkanie z przedstawicielami Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Grono zacne, wiele poważnych firm zbrojeniowych oraz znanych start-upów. Tam usłyszeliśmy trzy komunikaty: że ten biznes wymaga dużego know-how technologicznego, że na początku trudno na nim zarobić oraz że nic ze sprzętu, który powstanie w Polsce w ciągu pierwszych kilku lat, nie poleci w przestrzeń kosmiczną, bo musimy się sporo nauczyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS