Inwestorzy giełdowi nerwowo zareagowali na słowa premiera o
zyskach spółek energetycznych. Dla akcjonariuszy normalnie mają one przełożenie
na poziom wypłacanej dywidendy. Tyle tylko, że branżowe spółki pod kontrolą
państwa nie wypłacają jej od wielu lat i nic nie zapowiada, by miało się to
zmienić.
W poniedziałek, na fali dobrych nastrojów na rynkach akcji, branżowe
indeksy rosły. Bardzo dobrze radził sobie WIG-Energia reprezentujący na GPW
spółki wytwarzające energię. Jego notowania pięły się do góry nawet o 3,7
proc., by sesję zakończyć o 5,6 proc. niżej od piątkowego zamknięcia, a od
sesyjnego maksimum oddać równo 9 proc. do końca handlu.
Mniejsze zyski, a dywidenda na tym samym poziomie
Tak gwałtownie inwestorzy zareagowali na słowa premiera o tym, że zyski spółek energetycznych powinny być „nieco wyższe od zera”. To fatalna informacja dla akcjonariuszy, którzy inwestując w akcje spółki, liczą
na pożytki z nich płynące, jak choćby dywidendy z wypracowanych zysków.
Jednak dość enigmatyczne słowa premiera o obniżeniu
zysków spółek energetycznych to nie nowość, bo od kilku miesięcy na
rynku krąży widmo podatku od zysków nadzwyczajnych, który jeśli miałby zostać
wprowadzony, to w pierwszej kolejności dotknąłby przede wszystkim spółek
energetycznych.
Po drugie, spółki doskonale potrafią zarządzać
swoimi wynikami. Przykładem
może być np. Enea, która w związku z problemami w „swojej” kopalni w Bogdance
zawiązała rezerwy, które obniżą zysk o ponad 700 mln zł w III kwartale. Mimo że przychody z
kwartału na kwartał systematycznie rosną, zyski są dalekie od spektakularnych.
Po trzecie, nawet bez słów premiera akcjonariusze nie mieli
co liczyć na zyski w postaci dywidendy od spółek energetycznych. Ta nie jest
wypłacana od wielu lat, a komunikaty spółek sugerują, że niewiele się zmieni w przyszłości. Najdłużej zyskami nie dzieli się z akcjonariuszami
Tauron – to już ponad 7 lat. Rok krócej licznik bije dla PGE. Od 5 lat dywidendy
nie widzieli akcjonariusze Enei i Energi – tę drugą kontroluje PKN Orlen,
ale część akcji posiadają drobni inwestorzy.
Dywidendy od największych spółek energetycznych |
|
---|---|
Spółka | Data ostatniej dywidendy |
Tauron | 22.07.2015 |
PGE | 23.09.2016 |
Enea | 24.07.2017 |
Energa | 25.09.2017 |
Źródło: dane Bankier.pl |
W ostatnich latach PGE nie wypłacało dywidendy, powołując się
na wysokości zadłużenia oraz spodziewane nakłady inwestycyjne i potencjalne
akwizycje zgodnie ze “Strategią PGE przewidzianą do 2030 r.”. Trudno przypuszczać, żeby to się zmieniło,
zwłaszcza że spółka jest raczej na początku transformacji. Inwestycjami zasłaniała się także Enea. Tauron
wprost zakomunikował, że będzie rekomendował niewypłacanie dywidendy do 2030 r. Nawet jeśli zyski będą mniejsze, dywidenda się nie zmieni, bo wciąż będzie wynosiła 0 zł.
Warto dodać, że największe spółki energetyczne do czasu wypłaty ostatniej dywidendy starały się co roku dzielić zyskiem z akcjonariuszami. PGE wypłacała dywidendę w latach 2010-2016, Tauron w latach 2011-2015, a Enea w latach 2009-2017, z jedną przerwą w 2016 r.
Komunikacyjny chaos w branży
Jednak słowa premiera o zyskach spółek energetycznych
trafiły na podatny inwestycyjny grunt i wywołały małą panikę na rynku. Tu znów istotny był sposób komunikacji, tzn. podanie cenotwórczej informacji w czasie sesji giełdowej. Kolejny raz zasygnalizowano chęć zmniejszenia zysków spółek energetycznych – wcześniej był to podatek od nadzwyczajnych zysków, czy zamrożenie cen energii, a teraz także ograniczenie inwestycji do niezbędnych – chociaż i tak większość nakładów rozwojowych wiąże się z transformacją energetyczną. O szczegółach rozporządzenia do ustawy dotyczącego sposobu obliczania limitu ceny za energię elektryczną poinformowało dopiero we wtorek Centrum Informacyjne Rządu.
Nieprecyzyjny sposób komunikacji, gdzie nie wiadomo, czy premier sygnalizuje nowe pomysły, czy odnosi się do już podpisanej ustawy o zamrożeniu cen prądu i o obligo giełdowym, wprowadziły tylko zamieszanie na akcjach giełdowych spółek. Podobnie było w przypadku podatku od nadmiarowych zysków, który jak szybko się pojawił jako realny projekt, tak szybko zniknął.
Kapitał liczący na krótkoterminowe trendy z chęcią korzysta z wszelkich informacji napływających na rynek. Zwłaszcza jeśli
pochodzą one z ust samego premiera czy ministra aktywów państwowych. Napędza to bardzo dużą zmienność notowań, a wtedy najczęściej straty notują inwestorzy indywidualni, reagujący impulsywnie, podążający za tłumem.
Komunikacyjny problem zdaje się też istnieć na innym polu. Dotyczy
on kwestii fundamentalnych tzn. informowania rynku o epokowym wyzwaniu, jakim
jest transformacja energetyczna. Tylko w ostatnim czasie spekulacje dotyczące
branży, inne niż te dotyczące kwestii podatkowych i wyników finansowych, bardzo
mocno wpłynęły na zmienność notowań spółek energetycznych.
Od kilkunastu miesięcy trwa proces wydzielania aktywów
węglowych do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), który
notuje opóźnienie i zostaje przesunięty na I kwartał 2023 r. Ostatnie tygodnie
to najpierw seria
medialnych przecieków dotyczących projektów jądrowych, partnerów, spółek
zaangażowanych itp., a dopiero później komunikowanie ich przez rząd, który de facto potwierdzał wcześniejsze nieoficjalne doniesienia.
Inwestorzy mogą czuć się zaskoczeni decyzjami samych spółek,
jak w przypadku PGE, która we wspomnianej „Strategii PGE do roku 2030” napisała,
że program energetyki jądrowej będzie obszarem dezinwestycji i ograniczania
działalności, po
czym ogłasza plan budowy całej elektrowni wspólnie z ZE PAK-iem i koreańskim
KHNP.
Brak spójnej komunikacji obserwujemy także w ostatnich
dniach, kiedy minister aktywów państwowych i prezes największej spółki energetycznej
mówią różnym głosem nt. potencjalnej decyzji
o ogromnej wadze, jaką jest ewentualna konsolidacja sektora energetycznego.
Polskie spółki gorsze na tle europejskiego sektora
Indeks WIG-Energia jest od początku roku ponad 20 proc. na
minusie, chociaż wielu ekspertów wieszczyło, że może być jednym z wygranych
2022 r. w środowisku rosnącej inflacji, rosnącego popytu na energię i zwróceniu
się ku węglowym wytwórcom, jakimi są przede wszystkim polskie spółki. Podbijało to marże, szeroko komentowane przez opinię publiczną. Do lipca energetyka rosła jak na drożdżach. W listopadzie okazuje się, że ich notowania są w gorszej kondycji od europejskich wytwórców
reprezentowanych przez indeks STOXX Europe Total Market Electricity, który od początku
roku jest o 14 proc. pod kreską. Chociaż na Zachodzie udział węgla w produkcji energii jest nieporównywalnie mniejszy niż w Polsce, a przez to marże nie tak atrakcyjne.
Jednej z przyczyn gorszego zachowania polskiej branży, oprócz fundamentalnych czynników, należy
upatrywać także w informacyjnym chaosie płynącym od głównego rozgrywającego, jakim jest nadzorca, a zarazem największy akcjonariusz, kontrolujący decyzję zarządów
energetycznych czempionów, czasami
nawet za pomocą Twittera. Państwowy udział w akcjonariacie to istotny czynnik ryzyka, jaki trzeba brać pod
uwagę, licząc, że inwestycja w polski sektor energetyczny będzie w przyszłości stabilnym
miejscem lokowania kapitału z szansą na coroczny dochód w postaci dywidendy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS