Sonneberg to niewielkie miasto powiatowe w Turyngii, które prawa miejskie uzyskało w XIV wieku i jest malowniczo położone u podnóża Lasu Turyńskiego. Wybory do rad okręgów rzadko wywołują zainteresowanie mediów za Odrą, innych niż lokalne. A liczące 23 tys. mieszkańców Sonnenberg, oprócz, że znajduje się w nim popularne muzeum zabawek oraz siedziba firmy Piko, specjalizująca się w modelarstwie kolejowym, także większości zwykłych obywateli się do niedawna z niczym szczególnym nie kojarzyło. Do niedawna, a precyzyjniej do minionej niedzieli, bowiem wtedy kandydat Alternatywy dla Niemiec (AfD) Robert Sesselmann wygrał tu wybory na starostę powiatu. Jak pisze niemiecki „Die Welt” to „pierwszy raz w historii, kiedy prawicowi populiści zdobywają najwyższy urząd miejski”. Stało się tak mimo poparcia mediów, tych lokalnych i tych krajowych, oraz wszystkich partii włącznie z postkomunistyczną Die Linke dla rywala Sesselmana, polityka CDU Jürgena Köppera.
Przed tą wyborczą niedzielą w Sonnebergu przeciwnicy Sesselmanna mieli jeszcze nadzieję. Mówiono, że frekwencja w pierwszej turze była niska (poniżej 50 proc.), i nawoływano ludzi do głosowania. Niestety apele tylko zmobilizowały zwolenników Sesselmanna, i w drugiej turze uzyskał on 52, 8 proc. głosów przy 59, 6 proc. frekwencji. Teraz rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie przyczyn zwycięstwa kandydata AfD oraz klęski mainstreamu. Sesselmann to prawnik, ojciec trójki dzieci i poseł do landtagu w Turyngii. Jest on taki jak cała miejscowa AfD: antyamerykański (Określił m.in. Niemcy jako państwo marionetkowe USA) i euroscpetyczny . Kampanię prowadził – biorąc pod uwagę jego plakaty wyborcze – pod hasłami zniesienia euro, zamknięcia granic, chronienia kobiet przed islamem, obrony silników spalinowych oraz za zniesieniem sankcji wobec Rosji („tani gaz zamiast sankcji”). Wybór tematów, mało lokalnych, Sesselmann tłumaczył zainteresowaniem ludzi wielką polityką, tą robioną w Berlinie i jak ona wpływa na ich życie.
Sukces AfD w wyborach okręgowych był zresztą łatwo przewidywalny: wcześniej AfD o mało nie wygrała wybory okręgowe w Brandenburgii, w powiecie Oder-Spree. Co jest więc przyczyną zwycięstwa Sesselmanna? A szerzej ostatnich sondażowych wzrostów AfD? Przyczyn jest kilka. Co najmniej jedna jest lokalna. W 2020 r. polityk liberalnej FDP Thomas Kemmerich został w trzech turach wybrany na premiera Turyngii – m.in. głosami CDU oraz Alternatywy dla Niemiec. Świeżo wybrany premier zaledwie 24 godziny po wyborach zapowiedział podanie się do dymisji oraz złożenie wniosku o rozwiązanie landtagu. Posypały się na niego gromy, że jest „faszystą”, wrogiem demokracji. Presję na jego rezygnację wywierał nie tylko przewodniczący ogólnoniemieckiej FDP Christian Lindner, ale także kanclerz Angela Merkel. Annegret Kramp-Karrenbauer, uważana dotąd za następczynię Merkel, musiała zrezygnować z kierowania CDU. „Tabu zostało złamane” – pisał wówczas niemiecki tygodnik „Die Zeit”. Zamiast Kemmericha premierem został polityk Die Linke Bodo Ramelow. Nie było kontrkandydatów. Na unieważnienie wyborów w Turyngii, zadekretowane przez Angelę Merkel, wpłynęło wiele skarg do Trybunału Konstytucyjnego, który do dziś nie wydał decyzji w tej sprawie. Obiecanej powtórki wyborów też nie było. Mieszkańcy Turyngii o tym raczej nie zapomnieli.
Nie pomogło zapewne nazywanie przez polityków Zachodnioniemieckiego mainstreamu mieszkańców wschodnich landów „frustratami”, „ponurymi Niemcami” (były prezydent Joachim Gauck), albo jak sekretarz stanu Angeli Merkel Marco Wanderwitz w 2021 r. „ludźmi, którzy wciąż nie odnaleźli się w demokracji”. Mathias Döpfner, prezes Springera pisał w ujawnionych w mediach SMS’ach, że wschodni Niemcy to „albo komuniści albo faszyści”. By odprowadzić wschodnich Niemców od ciągłego protestowania koalicja w Berlinie wpadła na pomysł uroczystego świętowania rocznicy konstytucji, jeśli „oni tam potrzebują więcej patriotyzmu”. Arogancja oraz ratowanie demokracji niedemokratycznymi metodami, to oczywiście niejedyny powód zwycięstwa Sesselmanna oraz wzrostów sondażowych AfD. W każdym z badań zrealizowanych w maju i czerwcu partia ta wyprzedziła Zielonych, w dwóch z nich zrównała się z SPD, a w kolejnych dwóch zdystansowała nawet partię kanclerza Olafa Scholza, osiągając 19, 19,5 a nawet 20 proc. poparcia. We Wschodnich landach AfD już od jakiegoś czasu jest pierwszą siłą polityczną. Od 30 do 32 proc. wyborców jest gotowych oddać na nią głos. Ponadto już tylko 50 proc. Niemców „kategorycznie” odrzuca formację Tino Chrupalli. Rok temu były to jeszcze 70 proc. (INSA). Zdaniem lewicowych mediów winę za „falę populizmu” (Der Spiegel) ponosi chadecja, która „w wielu miejscach, na poziomie lokalnym współpracuje nieformalnie z AfD”, oraz „przesuwa debatę publiczna w prawo, na tematy wygodne dla AfD, jak migracja”. Inni winią media, te mainstreamowe, uznając, że poziom publicznego potępienia skrajnej prawicy jest wciąż zbyt niski.
Rzeczywiste powody leżą oczywiście zupełnie gdzie indziej: pandemia Covid-19 oraz wybuch wojny na Ukrainie pociągnęły za sobą inflację, kryzys energetyczny i wzrost kosztów życia. Część społeczeństwa, nawet jeśli niewielka, zasiliła szeregi prekariatu. Kolejki do jadłodajni się wydłużają, panuje poczucie, uzasadnione czy nie, zagrożenia dobrobytu. Agresywna polityka klimatyczna koalicji rządzącej z SPD, Zielonych i FDP, doprowadziła ponadto do nowych podziałów klasowych: na tych, których stać na ekologiczne eksperymenty i tych, których napełniają one przerażeniem. Projekt ustawy ministra gospodarki Roberta Habecka z Zielonych, napisany zresztą przez radykalnego ekologa na zlecenie ministerstwa, zakazującej większości tradycyjnych systemów grzewczych już od stycznia 2024 r., wywołał wręcz panikę i uliczne protesty. Gminy miały prowadzić rejestr pieców, z możliwymi karami w tle. Do tego dochodzi rosnący napływ migrantów, których kraje związkowe nie maja już gdzie umieścić (i używają w tym celu nawet szkoły), oraz ogólne poczucie „deklasacji”. CDU nie spełnia przy tym roli opozycji, bo dawno przesunęła się na pozycje lewicowe. A ponieważ niemiecki system polityczno-medialny jest oparty na konsensusie, i w zasadzie zamknięty, pozostaje tylko AfD, by wyrazić sprzeciw. Im gorzej rządzi koalicja, tym większe poparcie zgarnia partia Chrupalli. A z pracy obecnego rządu zadowolonych jest zaledwie 27 proc. Niemców. Z kanclerza jeszcze mniej. A im bardziej polityka jest zielono-czerwona, tym większą rodzi najwyraźniej frustrację. Jeśli ktoś nie zgadza się na kosztowną Energiewende oraz związane z nią zakazy, to co mu pozostaje? AfD.
Wyboru Sesselmanna oczywiście nie da się cofnąć, i na razie nikt nie ma takiego zamiaru. Niektórzy, jak poseł SPD Ralf Stegner, wprawdzie uznali, że zdobycie pozycji starosty w niewielkim mieście powiatowym przez kandydata AfD, jest równoznaczne, z „przejęciem władzy przez Adolfa Hitlera”, a poseł Zielonych Dieter Janeczek oskarżył wyborców Sesselmanna o to, że cierpią na psychozę z powodu „przymusu gender i weganizmu”, ale to raczej nie pomorze odzyskać sfrustrowanych, w większości dawnych wyborców SPD i CDU. Sam świeżo upieczony starosta natomiast widzi szansę na kolejne zwycięstwa swojej partii i „przełamanie” kordonu sanitarnego wokół AfD. Co najmniej na poziomie powiatów, a może i krajów związkowych. Co obecnie rzeczywiście nie można już wykluczyć. Zaplanowane na 2024 r. elekcje do landtagów Brandenburgii, Saksonii i Turyngii będą ostatnimi sprawdzianami dla partii przed wyborami do Bundestagu w 2025 r. We wszystkich tych trzech krajach związkowych w sondażach prowadzi AfD.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS