A A+ A++

W tym roku mija czas obowiązywania map potrzeb zdrowotnych, czyli regionalnych instrumentów do planowania i finansowania świadczeń. Eksperci oceniają, że poszczególne regiony nie zrealizowały w pełni priorytetów określonych w mapach, a najlepiej poradziło sobie województwo mazowieckie. 

2021 r. zapowiada się gorąco w ochronie zdrowia. Nie tylko ze względu na trwającą epidemię koronawirusa i narodową akcję szczepień, ale także ze względu na to, iż w tym roku kończy się ważność regionalnych map potrzeb zdrowotnych. Ponadto w czerwcu 2021 minister zdrowia powinien na nowo ustalić, które szpitale wchodzą do systemu podstawowego zabezpieczenia szpitalnego. Gdyż traci ważność tzw. sieć szpitali.

Zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych pierwsze dwie edycje map potrzeb zdrowotnych obowiązują od 2016 do 2021 r. Założenie było takie, aby w oparciu o nie planować finansowanie świadczeń przez NFZ, wybierać szpitale do sieci, a także wydawać przez wojewodów opinie o celowości inwestycji np. dot. powstania kolejnego podmiotu leczniczego, który miałby później otrzymać kontrakt z NFZ na realizację świadczeń lub trafić do sieci szpitali. 

Nad mapami dla regionów pracował przez wiele miesięcy zespół ekspertów od wojewodów i wojewódzkich rad ds. potrzeb, jaka jest w każdym województwie. Miały być remedium na rozwiązanie istotnego problemu polskiego systemu ochrony zdrowia jakim jest nierównomierne rozmieszczenie szpitali, w tym kadry medycznej a to nie odpowiada lokalnym potrzebom ludności. W konsekwencji prowadzi do migracji pacjentów, oblegania wybranych szpitali specjalistycznych i zadłużania niektórych podmiotów. Miały być też antidotum na zmniejszenie zbyt dużego współczynnika łóżek szpitalnych na 100 tys. mieszkańców. Trendy europejskie są takie, że lepiej nie inwestować w kolejne łóżka szpitalne, ale w opiekę ambulatoryjną. 

Za dużo specjalistycznych oddziałów

Niemniej jednak w czasie pandemii łóżka na wielu oddziałach okazały się na wagę złota, ale niekoniecznie świadczy to o tym, że są w Polsce potrzebne. -Wiele oddziałów szpitalnych nie jest należycie wykorzystywanych, albo funkcjonuje bez potrzeby i przez to na innych odcinkach szpitalnych jest zbyt duże natężenie pacjentów. Np. mamy w kraju odziały chirurgii naczyniowej, czyli z gruntu zabiegowe. Ale okazuje się, że tam nie było hospitalizacji bo opieka nad pacjentem odbywała się na sali operacyjnej i pooperacyjnej- wskazuje prof. Jarosław Fedorowski, szef Polskiej Federacji Szpitali.

Jego zadaniem w polskich szpitalach jest zbyt duże rozdrobnienie specjalizacji i tego wcale mapy potrzeb zdrowotnych nie wyeliminowały. – A powinny. Chodzi o to, że oddziały powinny być wieloprofilowe, ale ze stopniem natężenia. Tylko powodem tego, że one są dziś tak rozdrobnione jest to, że mamy też zbyt dużo specjalizacji lekarskich – wskazuje Jarosław Fedorowski.

Problemem we wdrożeniu map w życie mogło być też to, że dla wielu województw eksperci określili na kilka lat zbyt dużo priorytetów, zamiast skupić się na kilku a konkretnych.

– Dlatego dobrze wypadło województwo mazowieckie, które w mojej ocenie założenia ze swojej mapy zrealizowało. Ale to dlatego, że założyło sobie na te kilka lat osiem priorytetów, a nie 40, jak inne regiony– wskazuje dr Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia Uczelni Łazarskiego. 

Jednym z priorytetów na Mazowszu było zwiększenie ambulatoryjnych poradni specjalistycznych i przeniesienie akcentów w zakresie udzielania niektórych świadczeń ze szpitali do poradni właśnie.

– Dlatego w ciągu roku mazowiecki NFZ ogłaszał konkursy jeśli wiedział, że jakiś podmiot chce się starać o kontrakt na prowadzenie poradni specjalistycznej w danej dziedzinie – podsumowuje dr Gryglewicz. 

Dyrektorzy szpitali nie patrzą na mapę

Z kolei Marek Wójcik ekspert ds. ochrony zdrowia Związku Miast Polskich podsumowuje, że jednak mapy w za małym stopniu zostały wykorzystane. W jego ocenie nie przebiły się do zarządzających podmiotami leczniczymi jako instrument planowania inwestycji w ochronie zdrowia. 

Najwyższa Izba Kontroli w 2018 r. oceniał negatywnie  metodologię sporządzania map, wskazując, że użyto do nich niekatulanych danych np. co do demografii i epidemiologii danego regionu. Dlatego minister zdrowia wespół z wojewodami zaktualizował mapy w 2018 r. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWodór z Baltic Pipe, czyli klucz Polski do skarbca unijnego
Następny artykułPrawie 90% Polaków chce ograniczenia emisji gazów cieplarnianych