34 zawodników spoza najwyższego poziomu rozgrywkowego pojechało na Mistrzostwa Świata w 2018 roku. Do Kataru poleci równie wielu piłkarzy z zaplecza wielkiej piłki, także z powodu rosnącego znaczenia angielskiej Championship, która „zaopatrzy” w kadrowiczów także Polskę. Może być jednak i tak, że to przeciwko biało-czerwonym zagra najbardziej egzotyczny reprezentant na tym turnieju. Bramkarz Mohammed Al-Rubaie z drugoligowego saudyjskiego Al-Ahli.
27 czerwca 2022 roku dla kibiców Al-Ahli świat się skończył. Al Malaki, The Royals, Królewscy — taki przydomek klubu z Dżuddy nie jest przypadkowy. To jeden z filarów saudyjskiego futbolu, założyciel ligi, trzykrotny mistrz kraju i dwukrotny finalista azjatyckiej Champions League, ekipa, która w minionej dekadzie pięć razy kończyła rozgrywki z minimum srebrnymi medalami na szyi.
Tamtego czerwcowego dnia z długiej listy osiągnięć Al-Ahli trzeba było jednak skreślić to najbardziej imponujące. Klub z Dżuddy przestał być członkiem wielkiej czwórki, która nigdy nie spadła z saudyjskiej ekstraklasy. Przestał, lecąc z ligi z hukiem, do czego rękę przyłożył dobrze nam znany Besnik Hasi. Albański magik przez trzy czwarte sezonu wygrał pięć spotkań, a jego następca nie zdołał uratować sprawy. Klub, który chwalił się drugą najwyższą frekwencją w sezonie, w ligowej tabeli też był drugi.
Tyle że od końca.
Herve Renard odsłonił karty. Co wiemy o kadrze Arabii Saudyjskiej na mundial?
Mohammed Al-Rubaie. Bramkarz z 2. ligi w kadrze Arabii Saudyjskiej
Blisko 40 tysięcy osób przyszło na ostatni domowy mecz sezonu, w którym Królewscy pokpili sprawę, przegrywając 1:3. Nie wiemy, jak po arabsku śpiewa się „nigdy nie spadnie”, ale Dżudda, najmocniejsze kibicowsko miasto w kraju (gra tam także Al-Ittihad), musiała być w szoku, bo z rzadka intonowano tam przyśpiewki o czymś innym niż o wielkich sukcesach lokalnych drużyn. Besnik Hasi zdołał to zrujnować, zaczynając rozgrywki od serii siedmiu meczów bez porażki — a to duża sztuka, bo klub mógł liczyć na 27 milionów euro rządowego wsparcia, więc nie był ligowym kopciuszkiem. Stać ich było na zatrudnienie innej persony znanej z polskich boisk — Paulinho. Ledwie parę sezonów temu zespół ustanowił rekordową serię meczów bez porażki, wszystko wyglądało więc solidnie.
– Uchodził za trenera, który nie potrafi zarządzać szatnią. Jego wiedzy nie oceniano negatywnie, ale był za miękki, nie miał żadnego autorytetu. Chciał być kolegą piłkarzy — przybliża nam saudyjską przygodę Hasiego jeden z lokalnych dziennikarzy. Cóż za zaskoczenie.
Kibice na Bliskim Wschodzie nie są skłonni do agresji, ale tamtego dnia klubowy parking trzeba było zabezpieczyć, bo sfrustrowana grupa postanowiła rozmówić się z zawodnikami. “Płacze nawet moja siostra”, “Wszystko co wiedziałem o piłce, to Al-Ahli. Dziadek, tata, wujkowie, wszyscy dorastali kibicując temu klubowi, świat się kończy”, “Ekstraklasa bez Ahli to jak Premier League bez Manchesteru United”, “Najsmutniejszy moment w historii saudyjskiej ligi” – to komentarze, które przebijały się do mediów.
Mohammed Al-Rubaie był częścią tej katastrofy, jego także trzeba było chronić. Być może nawet bardziej niż innych, bo — jak powszechnie wiadomo — bramkarze zawsze ponoszą największą winę. Zwłaszcza w kraju, który golkiperów kształcić nie potrafi: Królewscy byli jedną z pięciu drużyn, które postawiły wyłącznie na rodzimych specjalistów w rękawicach, a dwie z nich spadły z ligi. W trzecim spadkowiczu przez większość sezonu także bronił Saudyjczyk, więc ciężko uwierzyć w istnienie jakiejkolwiek tamtejszej akademii wzorowanej na naszych Szamotułach.
Al-Rubaie po klęsce w ostatnim domowym spotkaniu na najważniejsze spotkanie w historii Al-Ahli już nie wyszedł, ale raczej się temu nie dziwmy. Przy pierwszym golu najpierw wyszedł do dośrodkowania, potem się cofnął, a na końcu wpuścił koślawy strzał rywala. Druga bramka to już pewne wyjście, ale pewne nie oznacza dobre – Al-Rubaie został ograny przez napastnika, zderzył się z obrońcą i patrzył jak piłka wpada do bramki. Z kolei po trzeciej sztuce golkiper potraktował słupek jak worek bokserski, odreagowując kolejnego wpuszczonego klopsa.
Skrót meczu wygląda jak sequel filmiku „gramy bez bramkarza”.
Jakim bramkarzem jest Mohammed Al-Rubaie?
Czy Mohammed Al-Rubaie był najgorszym bramkarzem saudyjskiej ekstraklasy w minionym sezonie? Jeśli obejrzeliście powyższy występ, zapewne nie macie co do tego wątpliwości, ale “WyScout” w poprzednich rozgrywkach znalazł aż dziewięciu gości, którzy według algorytmów spisywali się między słupkami jeszcze gorzej. Wśród nich znalazł się Mohammed Al-Owais, który w pierwszej części sezonu posadził Al-Rubaie na ławce, ale potem sam postanowił zostać numerem dwa i odszedł do Al-Hilal. Nie chcemy nawet sprawdzać popisów tej dziewiątki, chociaż dla poprawy humoru być może warto byłoby to zrobić.
W każdym razie nawet jeśli nasz bohater miał lepsze momenty, to i tak skończył ligę z ujemnym wskaźnikiem “prevented goals” (- 0,76), to znaczy wpuścił więcej bramek niż powinien. W międzyczasie wciąż zbierał występy w reprezentacji kraju, w której jednak nie pełnił pierwszoplanowe roli. Teraz może się to zmienić, bo Al-Rubaie ma miesiąc żeby wskoczyć do klatki. Kilka miesięcy temu musiał się chować przed czekającymi na niego na parkingu kibicami, teraz ci sami fani mogą klepać go po plecach, życząc jak najlepszych występów na mistrzostwach świata. Co się w tym czasie zmieniło?
Banega i Krychowiak w drodze po tytuł. Pokazujemy Al-Shabab od kulis!
Al-Rubaie absolutnie nie został mistrzem sztuki bramkarskiej. W drugiej lidze saudyjskiej wpuścił pięć bramek, jego zespół nie przejeżdża się po niższej klasie rozgrywkowej niczym walec. Zmieniło się jednak to, że teraz to Al-Rubaie jest jedynym grającym bramkarzem w kraju, który ma jakiekolwiek szanse na grę w narodowych barwach. Pozostali albo odstawiają sceny podobne do tych, które przytrafiały się jemu w poprzednich rozgrywkach, albo cierpią wśród rezerwowych, bo ktoś w ich klubie wpadł na to, że łatwiej będzie wygrywać bez ręcznika między słupkami. Rywale Al-Rubaie ostatni ligowy mecz rozegrali:
- Mohammed Al-Owais: marzec 2022
- Fawaz Al-Quarni: czerwiec 2022
- Nawaf Al-Iqidi: czerwiec 2022
Jest niemal pewne, że bramkarz z drugiej ligi pojedzie na mundial, jest też całkiem prawdopodobne, że to on stanie naprzeciw Roberta Lewandowskiego. Gdyby to on miał za zadanie zatrzymać napastnika Barcelony — oraz Leo Messiego — byłyby to z pewnością te indywidualne pojedynki na mundialu, w których obydwie strony dzieli największa przepaść.
W tym momencie możemy uśmiechnąć się pod nosem i policzyć w pamięci, ile bramek RL9 wpakuje sympatycznemu Mohammedowi. Tyle że…
Mistrzowie kontynentów i ciekawe ananasy – bramkarze rywali Polaków na mundialach
Tyle że Polacy już parę razy przejechali się, gdy widzieli w bramce przeciwnej drużyny gościa z zupełnie innej bajki. Nasz kraj ma bowiem tę dziwną przypadłość, że na mundialu potrafi wpaść na drużynę z ciekawym golkiperem w składzie. W 2006 roku zatrzymał nas Cristian Mora, Ekwadorczyk, który przez tamtejsze akademickie drużyny przebił się aż do LDU Quito. W tamtym starciu Mora nie miał okazji, żeby się wykazać, bo biało-czerwoni obijali obramowanie bramki. Jeśli z czegoś go zapamiętaliśmy, to raczej z:
- specyficznego stroju, czyli długich spodni
- wymalowanej w narodowe barwy twarzy
- faktu, że strzelali mu Klose i Podolski, a także Beckam – i to bezpośrednio z rzutu wolnego!
Mora zachował z Polską czyste konto, a parę lat później doczłapał się nawet do ligi w Hong Kongu. Francisco Porras, czyli człowiek, który strzegł kostarykańskiej bramki przed erą Keylora Navasa, tyle szczęścia nie miał i wpuścił dwa strzały Bartosza Bosackiego. Jego także zaliczymy do grona egzotycznych golkiperów, chociaż Deportivo Saprissa to w tamtym zakątku świata klub o dużej marce. Kilka miesięcy przed tym, jak Porras dwukrotnie skapitulował po strzałach Polaków, jego drużyna została trzecim teamem globu. Było to możliwe dzięki zwycięstwu w Lidze Mistrzów CONCACAF, które zapewniło Deportivo wyjazd na Klubowe Mistrzostwa Świata.
Klubowym mistrzem kontynentu w momencie konfrontacji z naszym zespołem był także Woon-jae Lee, czyli numer jeden w bramce Korei Południowej oraz tamtejszego Suwon Bluewings, które w 2002 roku zwyciężyło w azjatyckiej Champions League. Nieco inaczej trzeba się zapatrywać na zestaw bramkarzy, których polscy piłkarze próbowali pokonać w Rosji, choć i on był osobliwy.
- Eiji Kawashima – podstawowy golkiper najgorszej drużyny Ligue 1, wpuścił 60 bramek
- David Ospina – rezerwowy bramkarz Arsenalu
- Khadim N’Diaye – bramkarz z ligi gwinejskiej
Najciekawszym przypadkiem był rzecz jasna ostatni ananas, który bronił barw AC Horoya. Gwinejski potentat od 2011 roku tylko raz nie wygrał rozgrywek w swoim kraju, rokrocznie grał w afrykańskiej Lidze Mistrzów, ale umówmy się — nie mieliśmy zielonego pojęcia, co to wszystko oznacza. N’Diaye ostatecznie okazał się bramkarzem zupełnie przeciętnym, ale na nas wystarczającym. Obrona strzału Roberta Lewandowskiego zapewne stoi całkiem wysoko w jego CV. Oby podobnie nie było z Al-Rubaie…
Jak wygląda ligowy hit w Arabii Saudyjskiej? Reportaż z Al-Hilal vs Al-Shabab
Drugoligowcy na mistrzostwach świata. Renard już na takiego postawił
Saudyjski golkiper na mundialu na pewno będzie pewnego rodzaju rodzynkiem, chociaż na wspomnianych wcześniej Mistrzostwach Świata w Rosji oglądaliśmy nawet piłkarzy z trzeciej ligi. Sam Morsy (Egipt) i Ismael Diaz (Panama) zaliczyli nawet krótkie występy, co musiało pewnie zaboleć Luisa Hernandeza. Wszyscy pamiętamy, jak eksgracz Lecha Poznań wrócił do Polski, żeby grając w Polonii Środa Wielkopolska przypomnieć się selekcjonerowi. Ostatecznie Panamczycy stwierdzili, że do regionalnych rozgrywek nad Wisłą po piłkarzy sięgać nie będą, ale już trzecioligowe Deportivo Fabril z Hiszpanii można odwiedzić. W przypadku Morsy’ego było nieco prościej — on na turniej pojechał z grającego w League One Wigan Athletic.
Spośród piłkarzy z pola ciekawszym przypadkiem i tak był jednak skrzydłowy Yoel Barcenas, który na mundialu zanotował komplet gier, a jechał na niego jako piłkarz drugoligowej meksykańskiej Tapachuli. Z niższych lig zdecydowanie łatwiej było jednak powoływać zawodników ofensywnych, ale trafiali się i bramkarze. Sami przecież zabraliśmy na tę imprezę Bartosza Białkowskiego z Championship. Poza nim z drugiej ligi powołano jedynie dwóch golkiperów:
- Munira Mohamediego (Maroko, Numancia)
- Moueza Hassena (Tunezja, Chateauroux)
Co ciekawe obydwaj piłkarze z Afryki rozpoczęli rozgrywki w pierwszym składzie. Mohamedi zagrał we wszystkich trzech meczach, z kolei Hassen szybko odniósł kontuzję i zakończył przygodę z turniejem po 15 minutach. Przypadek Mohamediego jest interesujący z jeszcze jednego powodu. To Herve Renard postawił na drugoligowca, mimo że miał pod ręką bramkarzy grających z powodzeniem w rodzimej ekstraklasie oraz w lidze hiszpańskiej.
Selekcjoner “Zielonych Sokołów” teraz takiego komfortu rzecz jasna nie ma, ale może chociaż w małym stopniu ta historia się powtórzy?
WIĘCEJ O FUTBOLU W ARABII SAUDYJSKIEJ:
fot. Al-Ahli Twitter, Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS